Posłuchaj jako podcast w wersji audio:
Michał: Dzisiaj moim gościem jest Tomasz Majewski, właściciel marki Fit Vision, trener personalny, który łączy wsparcie w rozwijaniu ciała z rozwijaniem ducha, ze wsparciem mentalnym. No i przede wszystkim osoba, która funkcjonuje poza etatem, ale cóż ja mogę więcej powiedzieć, może zaproszę Ciebie do tego, żebyś przedstawił się najpierw naszym słuchaczom?
Tomek: Cześć Michał, cześć wszystkim! Jak już wspomniałeś, jestem trenerem personalnym i medycznym. Zajmuję się żywieniem i wsparciem psychicznym ludzi, czyli motywacją, pokazywaniem, że przede wszystkim cele są możliwe do zrealizowania i nawet pomimo niewielkich szans, jesteśmy w stanie przenosić góry. Chcę to przekazać, zaszczepić w ludziach i pokierować ich w tym kierunku.
Chcę pokazać, że cele są możliwe do zrealizowania i nawet pomimo niewielkich szans, jesteśmy w stanie przenosić góry.
Bardzo fajnie jest mieć wsparcie w takiej osobie, która w Ciebie wierzy. Ja jestem w podobnej branży. Chciałem Cię zapytać, co robiłeś, zanim zostałeś freelancerem?
Pytanie może powinno być skonstruowane trochę inaczej: czego ja nie robiłem? Bo tych zawodów, które zwiedziłem od 20 roku życia, kiedy skończyłem szkołę, było naprawdę sporo. Zaczynałem od zwykłych etatowych prac.
Moją jedyną koncepcją zarabiania pieniędzy było pójście do kogoś, kto da mi zarobić, kto mnie przyciągnie na etat. Nie miałem wtedy innej koncepcji albo możliwości. Nie widziałem możliwości zarabiania pieniędzy, więc standardowo, po zawodówce jako kucharz wyemigrowałem do Anglii. Tam zacząłem od zmywaka, nauczyłem się języka, później zacząłem być barmanem, kelnerem, w końcu portierem w dobrym hotelu, aż w końcu zostałem superwizorem na barze, aż w końcu nim zarządzałem. Zawsze kontakt z klientem był mi bliski.
Jednak wróciłem do Polski i szukałem czegoś, co znałem, więc znowu znalazłem pracę w gastronomii. Miałem krótką przygodę z MLM, która dużo wniosła do mojego życia.
Później się już rozwijałem i zostałem handlowcem. Po drodze zrobiłem maturę, kilka certyfikatów, zostałem specjalistą od spraw sprzedaży. To był mój ciepły etacik, na którym zostałem przez kilka lat. Było bezpiecznie i fajnie. Podobno.
No tak podobno. To, co było w takim razie kroplą, która przepełniła czarę, że zdecydowałeś się opuścić „bezpieczny etat”?
Hmm, może nie była jedna kropla. Tych kropel było więcej i one się zbierały i nie mogę powiedzieć, która przeważyła. To było wtedy, kiedy pierwszy raz się spotkałem z rozwojem osobistym. Wówczas zaczęła się moja przygoda rozwijania się na różnych płaszczyznach. To była długa droga, ale też długie przygotowanie przede wszystkim psychiczne i w ogóle zaakceptowanie tej koncepcji, że nie muszę pracować dla kogoś. To było otwarcie swojej głowy na to, że to ludzie mają pieniądze, a nie pracodawcy. Pieniądze nie muszą być od pracodawcy, tylko mogą pochodzić skądkolwiek, tak naprawdę z każdego źródła.
Tak trochę książkowo i płynnie przeszedłem z etatu na działalność. To był mój breakthrough jak to mówią po angielsku. Najpierw po zrobieniu kursów, zdobyciu odpowiednich certyfikatów, kwalifikacji, zacząłem szkolić ludzi. To znaczy trenować ludzi, rozpisywać im diety, natomiast jeszcze pracowałem na etacie, więc był to mój drugi etat. Wtedy, kiedy inni ludzie mieli wolne, ja pracowałem, zbierałem doświadczenie. Zobaczyłem, z czym się to je, na czym to polega. No i wtedy jak już szala zaczęła się przeważać, to iluzoryczne bezpieczeństwo w końcu pękło w mojej głowie. Pandemia nagle pokazała, jacy jesteśmy bezpieczni: firma poucinała etaty i nikt nie mają kasy. Ja już byłem w tyle lepszej sytuacji, że już miałem drugie źródło dochodu, którym była trenerka, więc mną epidemia nie wstrząsnęła. Pomimo że mi ucięli w jednej pracy zarobki, to miałem już drugie źródło dochodu i to przeważyło. Zdecydowałem, że to jest bez sensu dla mnie, siedzieć 8 godzin w pracy na etacie za takie pieniądze.
Pandemia pokazała nam jacy jesteśmy bezpieczni na etacie.
Co było dla Ciebie najtrudniejsze w zmianie?
Najtrudniejsze było podjęcie decyzji. Bo to był strach, niepewność, co się wydarzy dziesiątego, jak już nie przyjdzie wypłata ze stałego źródła. To było jak pokonanie demonów w mojej głowie. Sam proces kosztował mnie dużo pracy, wyrzeczeń i kosztów, natomiast nie spotkałem na tej drodze nic, co mogłoby mnie powalić. Nie było czegoś takiego. Jedynie moja mentalność. Musiałem najpierw się przełamać i po prostu znaleźć w sobie odwagę. Ja po prostu się bałem rzucić etat, bo było tam bezpiecznie.
To iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa mnie blokowało, więc pokonanie tego właśnie uczucia było najtrudniejsze.
A dlaczego zdecydowałeś się zostać trenerem personalnym? Wspominałeś, że robiłeś różne rzeczy. Przecież mogłeś być na przykład kucharzem, który gotuje na YouTubie.
Czemu trener? To była przemyślana decyzja. Wynikała z tego, że musiałem przejść dużą zmianę w swoim życiu. Z wyniszczonego człowieka zacząć tak naprawdę do zera. Jestem alkoholikiem, który pił przez 30 lat swojego życia. Miałem problemy z narkotykami i z prawie wszystkimi uzależnieniami. Jestem osobą kompulsywną, więc to był mój problem.
Funkcjonowałem sobie na poboczu, właśnie na etaciku, ale nie było życie, to było przesypianie tego życia. Miałem słabe relacje z rodziną, w pracy żadnych awansów. Z kobietą się nie układało, nigdzie się nie rozwijałem, moje życie nie szło w żadnym kierunku. Chciałem z tym skończyć, ale okazało się, że było to trudniejsze, niż myślałem. W końcu udało mi się pokonać to uzależnienie i od wielu lat jestem trzeźwą osobą.
Wspieram osoby, które się zmagają i dlatego pomoc tym ludziom we mnie siedzi, bo ja widzę, ile jest potencjału w człowieku, ile my z siebie jesteśmy w stanie wyciągnąć.
Zacząłem od biegania, to pomagało mi na początku w trzeźwieniu, później się to przerodziło w rozwój. Sport pomógł mi nawet stać się freelancerem i zbudować moją markę osobistą. Nauczył mnie kluczowych wartości potrzebnych do budowania marki osobistej.
Na początku myślałem o psychologii, natomiast coaching dużo bardziej mnie kręcił. Stanąłem więc przed wyborem albo trener, albo coach. Zrobiłem badanie rynku. Porównałem koszty zrobienia jednego kursu, a drugiego. Później przekładając to na godzinę zarobioną z klientem, wychodziło, że bardziej mi się opłacało po prostu zrobienie trenera. Poza tym, po zrobieniu researchu w moim mieście, okazało się, że na treningi personalne, będę miał dużo więcej chętnych niż na coaching. To była bardzo dobra decyzja, chociaż nie mówię, że nie wrócę do Ciebie po coaching.
Wydaje się, że trenerów personalnych jest dosyć dużo na Instagramie. Jaki miałeś pomysł na zaistnienie, bo jednak to miała być kolejna marka w tej branży?
Zgadza się. Trening personalny jest teraz modny i popularny. Fitnessu nie było 10 lat temu. U nas też są już jakieś mocne marki, wystarczy zobaczyć sobie na YouTube. Jednak i tak nie są w stanie zaspokoić potrzeb rynku. Największe marki zgarniają może 40% tortu z całej Polski, a do podziału zostało jeszcze 60%.
Oprócz tego obserwuję branżę fitness, która się cały czas rozwija. Ona z roku na rok jest coraz więcej warta. Ludzie zaczynają doceniać rolę sportu, gdy chodzi o odporność, emocje, oraz o to, jak się czują. Ta świadomość dociera też do Polski i trenerzy są potrzebni.
Faktem jest też, że zrobiłem moją markę w dwóch kierunkach, online i offline. Prowadzę fizycznie treningi personalne, fizycznie spotykam się z ludźmi. Ja sobie też zrobiłem research u mnie w mieście. Okazało się, że na 20-30 trenerów w moim mieście, może dwóch prowadzi działalność gospodarczą, a reszta to są po prostu chłopaczki, którzy chcą sobie dodatkowo dorobić. Jeśli jesteś dobrą marką i wiesz, co robisz, szanujesz swoich podopiecznych, chcesz ludziom pomóc, to zawsze się znajdzie dla Ciebie miejsce.
Gdy realnie pomagasz ludziom, to do Ciebie po prostu wraca.
Tak sobie myślę, że faktycznie jest tak, że kiedy jakaś branża czy zawód staje się bardziej popularny, to też niestety przyciąga osoby, które marzą czy myślą o szybkim zarobku. Z jednej strony powoduje to, że wydaje się, że jest jakiś przesyt na rynku, ale z drugiej strony tych specjalistów, jest dużo mniej, niż się można było spodziewać.
Moją mocną stroną jest moja własna przemiana. Potrafię zrozumieć ludzi, czuć empatię do tego, co oni odczuwają, rozumiem, dlaczego sobie nie radzą. To jest kwestia psychologiczna, choroba. Potrafię to zrozumieć, bo sam przeszedłem przez taką chorobę. Słyszałem setki razy: jakbyś chciał, to byś przestał, a ja nie potrafiłem przestać. Dzięki temu, że ich rozumiem, jest mi łatwiej z nimi rozmawiać, prowadzić i motywować ludzi, więc myślę, że to moja przewaga.
Dobrze słyszeć, że marka osobista ma swoją autentyczną historię. Jak się poczułeś tego pierwszego dnia rano, kiedy już nie musiałeś iść do pracy etatowej? Freelancerzy często opowiadają, że czuje się tę zmianę. Jak to było u Ciebie?
U mnie to była dość śmieszna sprawa. Pracowałem jako handlowiec, więc ja codziennie grzecznie przychodziłem do biura i pracowałem od 8:00 do 16:00. Pierwsza myśl w mojej głowie, gdy wiedziałem, że odchodzę to to, że już nie będę musiał wstawać do roboty. Jeszcze w ten sam weekend, zadzwoniła do mnie moja podopieczna i chciała się umówić na trening… W poniedziałek o 6:30 rano.
Mój pierwszy dzień w pracy jako freelancer był taki, że już musiałem wstać o dwie godziny wcześniej, niż wstawałem na etacie. Teraz się z tego śmieję, bo teraz sam sobie układam wszystkie treningi już od godziny 6:00, żeby być w pracy od rana. Dla mnie to jest super rozwiązanie, mam motywację do wstania. Natomiast wtedy to był taki strzał w kolano, bo myślałem, że pierwszego dnia jako freelancer będę robił ważne biznesowe rzeczy, załatwiał telefony z biznesmenami, a okazało się, że o 6:00 już musiałem wskakiwać w koszulkę techniczną i po prostu robić robotę.
Co się tak naprawdę zmienia, gdy musisz wstać nawet wcześniej? Jak do tego podchodzisz?
Jest ogromna różnica psychiczna. Czuję nieporównywalną wolność. Moi podopieczni są moimi pracodawcami, więc ich potrzebuję i tego, żeby mi zapłacili pieniądze, którymi ja będę mógł opłacić czynsz. Natomiast ta świadomość, że wcale nie muszę gdzieś iść, bo ktoś mi każe, to jest zupełnie inna relacja.
Z drugiej strony trzeba być gotowym na to, że nagle nie ma kogoś, kto mówi, kiedy masz wstać, co masz zrobić, kiedy masz to zrobić, jakie obowiązki wykonać, jakie są deadliny. Trzeba sobie wszystko samemu zaplanować i być na to gotowym.
Myślę, że jest to moją pięta Achillesa, ale pracuję nad tym, aby móc jeszcze bardziej się zorganizować w czasie, żeby móc wykonać więcej pracy, w krótszym czasie i po prostu być bardziej produktywnym.
Zresztą Ty chyba masz to samo z podcastem, wiesz, że go prowadzisz, że słuchacze czekają, więc mimo że nie masz presji szefa, to jeżeli chcesz być profesjonalny, sam się motywujesz do tego.
Tak, muszę powiedzieć, że nie jestem bardzo systematyczny w działaniu, co nie oznacza, że nie jestem pracowity. Produkuję podcasty hurtowo, czyli wolę jednego dnia nagrać ich 5-6, robić to cały dzień, żeby później mieć kilka tygodni luzu. Ja raczej pracuję w takich „sprintach” i tak wolę. Lubię pracować, natomiast wolę pracować w sposób skondensowany i mieć więcej później więcej wolnego. Jest coś, czego żałujesz, w kontekście odejścia z etatu? Coś, czego Ci brakuje?
Jeżeli chodzi o żałowanie to nie, to nie powiedziałbym, że jest coś, czego ja żałuję. Natomiast czego mi brakuje? Na pewno ludzi. Jednak ostatnie dwa lata spędziłem w biurze z czterema fajnymi handlowcami. Siedzieliśmy codziennie, nawiązaliśmy relacje, jeździliśmy razem na targi. I nagle dzień się zmienił. O 17:00 już nie mam wolnego, tylko konsultację, z której może wyniknąć trening, z którego może wyniknąć rozpisanie diety, więc to jest inne niż na etacie.
Czego mi brakuje? Ludzi.
Czy jest coś, co jakoś Cię kompletnie zaskoczyło w byciu poza etatem, coś, czego się nie spodziewałeś?
Nie było czegoś takiego, co mnie zaskoczyło. Pewnie dlatego, że podszedłem do tego trochę książkowo i byłem na to przygotowany. Wiele lat przygotowywałem się mentalnie, aby być gotowym na rzucenie etatu. Więc byłem przygotowany, że sam sobie muszę zostać szefem, że będę musiał prowadzić swój marketing i różne działania, których do tej pory nie prowadziłem, że będę musiał się cały czas rozwijać, że przyjdą czynności, których nie lubię wykonywać.
Bałem się tego, że będzie zbyt wiele rzeczy, których muszę się nauczyć przed rzuceniem etatu, ale nie byłem zaskoczony, bo większość umiejętności już posiadłem. Umiejętności nabywałem po drodze.
Trening to jest jednak coś systematycznego, coś, co się wykonuje cyklicznie, myślisz, że te umiejętności mogą pomóc przyszłemu freelancerowi? Co byś na to powiedział?
Myślę, że tak. Na pewno jest to pomocne, ale to też nie są tylko moje słowa. To też wiedza, którą wyniosłem z książek i przygotowania do tego, że zadbanie o swoje ciało, żywienie, odpowiedni trening to domena ludzi sukcesu. Umiejętności miękkie też zdobyłem dzięki sportowi i diecie. Mnie sport nauczył systematyczności. Miałem z tym problem, byłem niesfornym dzieckiem, typem buntownika, źle mi się kojarzyła dyscyplina, samodyscyplina. Natomiast właśnie sport pokazał mi wartość tej dyscypliny, która jest raczej wyrazem miłości do samego siebie, niż kary. Zacząłem regularnie chodzić na treningi, zacząłem się odżywiać, liczyć kalorie, zwracać uwagę na to, co jem i to dzięki temu mogę powiedzieć, że mogłem się rozwijać mentalnie i osiągać cele.
Sport mi pokazał, że do tego się dochodzi długo i trzeba włożyć w to dużo pracy. To daje nam największe efekty. Sport nauczył mnie jeszcze zasady robienia rzeczy, nawet jeśli się nam nie chce. Czasem nie chce się robić pewnych rzeczy jako przedsiębiorcy, ale właśnie ten sport i też trzymanie diety nauczyło mnie wykonywać te rzeczy, których mi się nie chce robić.
Sport nauczył mnie zasady robienia rzeczy, nawet jeśli mi się nie chce.
Jaki jest Twój sposób na utrzymywanie motywacji i czy faktycznie trenerzy personalni mają motywację cały czas?
To nie jest tak, że my trenerzy personalni to po prostu urodziliśmy się z motywacją pod korek i nigdy jej nie ubywa. Oczywiście większość trenerów nie chce tego pokazać, bo jest to element naszej pracy. Czyli na samym treningu personalnym, kiedy rozmawiam z podopiecznym, to chcę, żeby klient czuł ode mnie tę motywację. Nawet jeżeli mam gorszy dzień, robię wszystko, żeby klient tego nie odczuł.
Natomiast może bardziej bym to powiedział, bo to jest jakby element mojej pracy, więc tutaj mam umówiony ten trening i ja po prostu na niego idę, czy mi się chce, czy nie, ja jestem umówiony, ja mam słowo podane człowiekowi. Mnie też się czasami nie chce wykonywać treningów i trzymać diety. Mam dużo gorszych dni w ciągu roku, więc przeżywam to samo co my wszyscy. Nauczyłem się jednak tej konsekwencji. Wyrobiłem ją i zdałem sobie sprawę, że jest konieczna, aby osiągnąć to, czego się chce.
Aby się zmotywować, czytam dużo książek, słucham podcastów, webinarów i motywację czerpię ze źródeł zewnętrznych, typu osobistości, takie jak Tony Robbins.
Jak według Ciebie, ktoś, kto chciałby podążać Twoją ścieżką, mógłby to zrobić? Co jest najważniejsze?
Rozwój, rozwój i jeszcze raz rozwój. Cały czas. W różnych kierunkach. Trener personalny powinien skupić się na technicznych szkoleniach, takich jak trening medyczny, trening funkcjonalny, trening ze złamanym kolanem. Myślę, że są mianowniki wspólne z innymi branżami, na przykład rozwój osobisty. To moim zdaniem właśnie jest klucz ze zmianą mentalności, z wyjściem z polskich schematów, światopoglądów. Tutaj chodzi głównie o rozwój osobisty. Myślę, że to jest droga do sukcesu w każdej dziedzinie, nie tylko freelancingu.
Jak pandemia wpłynęła na branżę fitness?
Zasadniczo w Polsce nie jest lekko. Branża bardzo mocno dostała, wszyscy cierpimy, trenerzy personalni, klubowicze, instruktorki fitness, dietetycy. Ciężko jest mi się wypowiedzieć na temat całej branży, natomiast ja się zaadaptowałem. Prowadziłem markę Fit Vision wcześniej i podczas kompletnego lockdownu przeszedłem z etatu na bycie trenerem, wiec jestem dowodem na to, że da się to zrobić w najtrudniejszych sytuacjach. Oczywiście trzeba jak zwykle się dostosować do rynku. Wtedy wszedł online, więc mocno poszedłem w online. Musiałem się przełamać, żeby się poczuć komfortowo i pewnie, ale to przyszło z czasem. Po prostu trzeba się dostosować i tyle.
Co byś powiedział naszym słuchaczom, żeby ich zmotywować?
Jeżeli jesteś osobą, która nie chce pracować na etacie, jeżeli sprawdziłeś i freelancing jest dla ciebie, jeśli jesteś człowiekiem, dla którego wolność jest ważniejsza i jesteś gotowy, mogę Ci powiedzieć tylko jedno. Warto. Zaplanuj, co masz zaplanować i po prostu to rób, nie słuchaj ludzi wokół. Powodów, żeby czegoś nie robić będzie wokół Ciebie tysiące, więc ty to po prostu rób. ja mówię, że warto, jest naprawdę fajnie!
Uśmiecham się, bo dużo razy słyszałem, jak niektórzy mówią, że nie poszliby nawet na studia i od razu założyli biznes. Bardzo Ci dziękuję za wywiad. Życzę Wam wszystkiego. Do usłyszenia.
Chcesz się dowiedzieć więcej? Tomasz Majewski opowiada o branży fitness w podcaście. Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony.
– Michał Bloch, Jak rzucić etat