Ogarnij Hashimoto – czyli jak najlepiej pomóc innym przez pryzmat swoich doświadczeń

Ogarnij Hashimoto – zaczęło się od misji, a trwa do teraz. Wspierają ludzi zmagających się z Hashimoto, bo wiedzą, jak sprawić, by żyło im się lepiej. Lidia Wójcik i Kamila Bogucka, właścicielki i twórczynie marki Ogarnij Hashimoto korzystają ze swojego doświadczenia, by pomagać innym.

Posłuchaj jako podcast w wersji audio:

Dzisiaj odcinek z gośćmi, wyjątkowo, bo przeważnie rozmawiam z jedną osobą. Dwie osoby, które prowadzą jedną markę. Moimi gośćmi są dzisiaj Lidia Wójcik i Kamila Bogucka, właścicielki marki ogarnij Hashimoto.

Powiedzcie, czym się zajmujecie, o co chodzi w tym ogarnianiu Hashimoto.

Lidia Wójcik: Ogarnij Hashimoto to taka marka, która powstała na kanwie własnych doświadczeń, bo same byłyśmy chore na Hashimoto. Mówię byłyśmy, bo teraz nie odczuwamy objawów choroby.

Jest to projekt, którego głównym celem jest zainspirowanie Polek i Polaków do tego, aby wzięli odpowiedzialność za swoje zdrowie. Czyli żebyśmy zaczęli sami dla siebie, na poziomie dobrostanu fizycznego, być ważni.

Zadaniem naszej marki jest dostarczanie treści, które są przydatne, motywujące i dostarczają sprawdzonych informacji.

Dajemy ludziom bliskość i takie wsparcie, których potrzebuje tak grupa.

Kamila Bogucka: Zaczęło się od misji. Usiadłyśmy we dwie i wiedziałyśmy, że chcemy zrobić coś razem. Temat ogarniania Hashimoto wszedł od razu, w końcu jest taka dezinformacja i ludzie nie wiedzą, że mogą się leczyć i pokonać objawy tej choroby, nie muszą się męczyć. Obie poczułyśmy, że to jest to i że chcemy się tym zająć. Potem zaczęłyśmy się zastanawiać, jak to przełożyć na biznes. Bo wszyscy wiemy, że fajnie jest pracować, prowadzić markę, prowadzić swój biznes, kiedy stoi za tym coś więcej. I tak się zdarzyło, że dobrze trafiłyśmy w niszę, bo takich treści nie było wcześniej i w taki sposób, jaki my to robimy z racji naszego doświadczenia, wykształcenia, wcześniejszej pracy.

Lidia Wójcik: Czyli prostym językiem o skomplikowanych rzeczach.

Ja pamiętam, że jak z Tobą, Kamila, rozmawialiśmy o budowaniu marki to Hashimoto było tylko fragmentem. Czegokolwiek nie robiłaś w sieci, to to wywoływało duże zainteresowanie. To trochę jest tak, że z odpowiedzi rynku wyszło, że jest duże zapotrzebowanie na tę tematykę.

Kamila Bogucka: Tak, to się pojawiało we wcześniejszej mojej działalności, ale był też taki moment, kiedy powiedziałam sobie, że nie chcę tego więcej robić. Musiałam sobie przepracować i poukładać różne rzeczy, ponieważ ten temat mocno dotykał mnie emocjonalnie.

W momencie, kiedy powiedziałam sobie, że kończę z tematem Hashimoto, pojawiła się Lidka.

Lidia Wójcik: Ja weszłam cała na biało. Jestem jakim typem osobowości, że jak idę skreślać raz na rok kupon w totolotka, to już widzę, gdzie mieszkam, jakim samochodem jeżdżę, gdzie się przeprowadzam. Jestem wizjonerką. Pamiętam, jak wpadłam do Kamili i mówię: słuchaj, ten projekt Ogarnij Hashimoto, on ma moc, reaktywujmy go! Czuję, że to nam wypali, że to jest temat, w którym możemy dać bardzo dużo wartości dla grupy docelowej. I tak zaczęłyśmy dziergać, ale ta droga była też wymagająca.

Czyli to taka klasyczna ścieżka budowania marki. Najpierw małe kroczki, nie wiadomo, czy coś z tego będzie albo widać małe efekty, niewielkie i nagle okazuje się, że mija parę lat i dzisiaj jest to coś dużego.

Kamila Bogucka: U nas było tak, że na początku stałyśmy, rozdzielałyśmy naszą uwagę, bo ja prowadziłam szkolenia, Lidka swoje sesje coachingowe, zresztą nadal je prowadzi. W pewnym momencie musiałam sobie odpowiedzieć na pytanie, czy dalej mam tak pracować. Musiałyśmy podjąć decyzję czy projekt Ogarnij Hashimoto jest czymś, co robimy dodatkowo po godzinach, czy wiążemy z tym naszą przyszłość, karierę zawodową i tak dalej. No i wybrałyśmy to drugie. Sformalizowałyśmy, założyliśmy spółkę, zaczęłyśmy działać w ten sposób.

Zaczęłyśmy stacjonarną pracę, budowanie naszego wizerunku, uczenia się tego wszystkiego, wszystkich programów, systemów, marketingu, sprzedaży i tak dalej. Zajęło nam to z rok, ale potem przyszła pandemia i w naszym przypadku nam pomogła.

Lidia Wójcik: Była taką gwiazdką z nieba.

Kamila Bogucka: Jakkolwiek okrutnie to nie brzmi, pandemia przyspieszyła nasze decyzje, które tliły się z tyłu głowy i spowodowała, że przeniosłyśmy się całkowicie online. I to był strzał w dziesiątkę, bo nie byłyśmy ograniczone terytorialnie i od tamtej pory mamy klientów z całego świata.

W naszym przypadku było to akurat dobre wydarzenie, aczkolwiek my się do niego przygotowałyśmy i szybko zareagowałyśmy, to było to też naszym zamierzonym działaniem.

Lidia Wójcik: Zrobiłyśmy to w kryzysie. Marka rozwinęła się w momencie, kiedy miałyśmy naprawdę wiele wątpliwości w aspekcie tego, czy to dalej prowadzić. Obie miałyśmy dość, jak to się mówi, stabilny dochód w aspekcie własnych działań. Pojawił się nowy temat i decyzja wymagała tego, żeby świadomie zrezygnować z tej kasy.

Ogarnij Hashimoto
Lidia Wójcik & Kamila Bogucka

Musiałyśmy zaufać temu, w co wierzyłyśmy.

To była bardzo ważna decyzja, bo to nie jest proste zostawić coś, co cię utrzymuje, dać temu mniej uwagi, pozbyć się lęków i postawić na to wszystko. I to jest trochę tak, że, jak robiłyśmy te stacjonarne warsztaty, to one już nam dawały poczucie stabilności.

Przed pandemią miałyśmy taką historię, która pokazała nam trochę, jak żeśmy z niej wyszły zwycięską ręką. Zrobiłyśmy pierwsze duże warsztaty w Warszawie, a drugie we Wrocławiu, gdzie miałyśmy wynajęte sale, sprzedane bilety, części środków ze sprzedaży były zainwestowane i nagle wpadła pandemia i nikt nie wiedział, co się wydarzy. Pamiętam, jak dziś, ja jeszcze do tego byłam na kwarantannie, bo byłam za granicą i ludzie zaczęli też się bać i pisać.

Kamila Bogucka: Wtedy już wszyscy byli zamknięci, nawet na spacery nie można było wychodzić.

Lidia Wójcik: I my wtedy obie mamy taki system działania, nie wiem, czy on jest dobry, czy nie, do dzisiaj cały czas się zastanawiam, że przy wysokiej presji potrafimy bardzo dużo zrobić. Nadmiernie dużo, mam wrażenie. Zagrałyśmy va banque. Miałyśmy dwie opcje albo czekać, co się wydarzy do kwietnia, albo zareagować i dać ludziom opcję spotkania online.

Okazało się, że 95% osób wyraziło zgodę na spotkanie online.

Jak się okazało, że wszyscy są chętni, to postanowiłyśmy, że to jest dobra informacja, bo taki mamy zwyczaj, że słuchamy tej grupy, staramy się przynajmniej reagować na jej potrzeby. Po pierwszych warsztatach zobaczyłyśmy, że pomimo tego że jesteśmy za ekranem to jesteśmy w stanie zbudować z tą grupą odbiorców bliskość. I to było kluczowe, bo to też nas blokowało przed podjęciem decyzji przejścia do online.

Możemy sobie podać rękę albo przybić piątkę, bo ja mam podobne doświadczenia ze swoimi biznesami. Przejście na online paradoksalnie to był najlepszy krok, jaki można było zrobić, przeliczając to też na wyniki finansowe, bo ograniczenie przejazdu spowodowało, że zwielokrotniła się ilość uczestników.

Kamila Bogucka: To prawda i ludzie się przyzwyczaili do tych form online. Wcześniej nawet ci, którzy podchodzili do tego sceptycznie, później za bardzo nie mieli wyboru, więc korzystali z różnych form online. I myślę, że to też pomogło w takich biznesach, jak nasz.

Rozmawiamy tutaj o markach budowanych na pasji, ale są też marki budowane na własnej historii, w tym marki zbudowane dookoła choroby czy przypadłości, z którą się mierzymy. Mam sporo takich klientów, którzy zastanawiają się, na ile mogą się odsłonić. Jak bardzo wy się odsłaniacie w swojej marce ze swoimi perypetiami, z chorobą?

Kamila Bogucka: To jest bardzo dobre pytanie. Mówisz, że masz klientów, którzy budują to na pasji wokół na przykład schorzenia, my mamy to z dwóch stron. Postanowiłyśmy, że nie chcemy się skupiać na chorobie jako takiej ani nie pogłębiać stygmatyzacji Hashimoto. My poszłyśmy w tym kierunku, żeby pokazywać, że możesz mieć na nią wpływ, że możesz wyjść z objawów tej choroby, że musisz wziąć odpowiedzialność za siebie i za swoje zdrowie i to ty musisz podejmować decyzje, być na bieżąco, doedukować się w tym. Bo możemy oskarżać system, lekarzy i tak dalej, ale co to nam da, przez to zostaniemy bierni i nic się nie zmieni.

Lidia Wójcik: Dajemy taką informację, że szukamy najbardziej idealnego rozwiązania w nieidealnej sytuacji. Bo trochę jest też tak, że rzeczywiście w przypadku tego projektu nie można było uniknąć tego wyłożenia na stół prywaty. Nasze doświadczenia co do grupy odbiorców, z którą współpracujemy, jest taką odpowiedzią na ich potrzeby, dlatego że jednym z najważniejszych argumentów, który nas kierował w budowaniu tego projektu, była informacja zwrotna od tych kobiet.

Bardzo często mam wrażenie, że ludzie prowadzący projekty, biznesy, za którymi stoi odpowiedzialność społeczna, pomijają ważne informacje.

Musiałyśmy się tutaj wystawić, ale jako że obie mamy predyspozycje, mamy skille i obie jesteśmy life coachami, dbamy też o swój dobrostan emocjonalny. Staramy się to robić w równowadze: dajemy tyle z tej prywaty, co uważamy, że jest niezbędne, a jednocześnie staramy się siebie chronić, bo to jednak jest internet. Nie zawsze nam się to udaje, bo internet ma swoje plusy i minusy, ale myślę, że dla obu stron to wyłożenie prywaty w odpowiedniej formie, jest bardzo ważne. Podajemy tę prywatę w taki sposób, który może być motywujący i wnosić wiele korzyści.

Ze swojego punktu widzenia mogę powiedzieć, że to jest dobra forma mojej autoterapii w sieci, że mogłam wywalić pewne rzeczy, z którymi się borykałam, ale też wychodziłam z założenia, że muszę autentyczna być przed społecznością. Nie mogę udawać, że u mnie jest inaczej w momencie, kiedy czuję się dobrze.

Prowadząc biznes, w którym jesteś twarzą marki, nie musisz się rozbierać do naga, to można w jakiś sposób wypośrodkować.

Kamila Bogucka: Nasze klientki mówią, że dla nich taką największą wartością dodaną jest to, że my się dzielimy tym doświadczeniem i pokazujemy drogę, jaką przeszłyśmy, bo one dzięki temu mogą się zainspirować i zobaczyć, że skoro u nas to zadziałało, to może u nich też przyniesie to oczekiwany skutek.

Bez tego nie wyobrażam sobie prowadzenia tego projektu, że byłoby to wyzute z emocji, nastawione tylko na biznes. I myślę, że nas to wyróżnia, że bardzo często mówimy o takich najtrudniejszych momentach w naszym życiu. Nasz przykład, to nie jest liniowa droga sukcesu, tylko to jest sinusoida. I my o tym też mówimy, że są chwile fantastyczne, czujemy się dobrze, nie mamy objawów, ale są też momenty trudne, które potrafią nas zmieść na jakiś czas i my nawet płaczemy na naszych webinarach czy na naszych kursach.

Lidia Wójcik: Ale to też stało się chyba największą wartością tego projektu. Dostajemy mnóstwo wiadomości, maili i bardzo często w nich pojawia się to stwierdzenie „dziękuję wam, bardzo mi pomogłyście, robicie wspaniałą robotę i jesteście z tym na maksa autentyczne”. Uczciwość podana w etyczny sposób przynosi wiele korzyści obu stronom.

Myślę, że wasza marka zyskuje na autentyczności o tyle, że wasze klientki czy klienci mogą powiedzieć, to są osoby, jak my. Też cierpią na tę chorobę i mogą opowiedzieć swoją historię”. To na pewno buduje duże zaufanie.

Z drugiej strony, gdy padło słowo etyczny, to nie sposób nie zapytać w kontekście waszej marki, czy powinnyście mieć wykształcenia co najmniej medycznego? Możecie odpowiedzieć, jak sobie z tym radzicie?

Lidia Wójcik: Pytasz, żeby doprecyzować, czy nas atakują za to, czy, bo odważnie chcemy o tym mówić? Bo to są dwa aspekty.

Kamila Bogucka: Ja tutaj podkreślę, że nie wypowiadamy się z poziomu specjalistów i lekarzy. Mamy wszędzie klauzulę, że nie udzielamy porady medycznej, nie interpretujemy wyników badań. Jeśli przekazujemy treści typowo medyczne, zawsze szukamy specjalistów. Współpracujemy z różnymi specjalistami. Nawet idąc prywatnie na wizytę do endokrynologa, 3 minutki to jest rozmowa o naszych sprawach, a 20 minut to przepytywanie o różne rzeczy, żeby móc to później pokazać u nas na socialach. Więc my też współpracujemy z lekarzami, dietetykami, z terapeutami. Wprowadziłyśmy jakiś czas temu gotowe jadłospisy dla osób chorujących na Hashimoto i insulinooporność. Znalazłyśmy dietetyka klinicznego, który stworzył dietę na bazie naszych doświadczeń, bo wiedziałyśmy, co się sprawdza, a co nie. Dietetyczka nam to potwierdziła od strony klinicznej, dietetycznej, i przygotowała jadłospisy w taki sposób, żeby były zgodne ze sztuką.

Lidia Wójcik: Czyli ta wiedza nie wybiega poza przyjęte standardy.

Mówimy o zadbaniu o siebie – to też jest ważne.

Ogarnij Hashimoto Lidia i Kamila

Był taki moment, kiedy byłyśmy w lęku pod tytułem „słuchaj, a jak ktoś nam kiedyś zarzuci, że zabieramy głos, nie mając ku temu odpowiedniego wykształcenia medycznego?”. Ale uznałyśmy, że nasz projekt ma inspirować Polki do tego, żeby współpracowały z lekarzem, czyli zrobiły coś od siebie, żeby połączyć tę chorobę na wielu obszarach. Wzięłyśmy w ręce aspekt psychosomatyczny tej choroby, bo on był bardzo często pomijany. Lekarze też bardzo rzadko wspominają aspekt psychosomatyki, emocji, niezałatwionych spraw z dzieciństwa, jakichś przekroczeń wobec siebie. A my chciałyśmy tak poukładać te klocki, żeby osoba, która idzie do lekarza, była świadoma, że lekarz ma swój kawałek, a ona swój i jest odpowiedzialna za własne zdrowie.

Zresztą ty sam wiesz, bo dużo ćwiczysz, dbasz o siebie, gotujesz i to jest Twój wkład we własne zdrowie. Nikt Ci tego nie da sam, to się samo nie wydarzy. Żeby to wszystko zaistniało, trzeba budować samoświadomość, dlatego my uważamy, że nie przekraczamy swoich kompetencji, nie uciekamy się do takich stwierdzeń, które mogłyby być dla społeczności szkodliwe. Co więcej, mamy lekarzy, którzy nas śledzą i z którymi współpracujemy i bardzo często dostajemy informacje zwrotne na przykład od żon lekarzy, że robimy dobrą robotę. Myślę, że gdybyśmy nie miały przestrzeni na dzielenie się tą wiedzą, ludziom byłoby bardzo ciężko zdobyć odpowiednią pomoc.

Są luki w systemie związane z tym, że niestety na 2 miliony osób chorych jest tylko 1250 aktywnych lekarzy endokrynologów.

Kamila Bogucka: Których jeszcze musimy przesiać.

Lidia Wójcik: I teraz my jako osoby, koleżanki z bloku, przyjaciółki powiemy „słuchaj, jak ty teraz do tego lekarza się dostaniesz za te pół roku i masz zapłacić te 350 zł za wizytę, to nie przepal tej wizyty, zrób sobie badania, żebyś mogła już je lekarzowi pokazać. Zobacz, czy masz niedobory, bo możesz te niedobory uzupełnić dobrą dietą. Zacznij się wysypiać”. To nie są informacje, które są szkodliwe, a raczej bym powiedziała, niosą ze sobą bardzo dużo dobrego.

Kamila Bogucka: Wyszłyśmy naprzeciw potrzebom tej grupy. Nasz projekt zaczął się od tego, że zaczęłyśmy mówić o emocjonalnej stronie tej choroby i prowadzić warsztaty emocjonalne, edukować pod tym kątem. Bardzo często przy chorobach autoimmunologicznych element emocjonalny jest kluczowy, ale niestety pomijany. Początki głównie opierały się na tym, ale po warsztatach czy szkoleniach ludzie do nas przychodzili i mówili, że pomimo lat leczenia u lekarza, nie ma u nich efektu. Mamy 15 lat doświadczenia z tą chorobą i stanęłyśmy przed wyzwaniem zostawiać to i mówić, „dalej chodź do go lekarza, który nic ci przez 15 lat nie dał”, czy dać wskazówki, że samo TSH nie wystarczy, powinno się zrobić kolejne badania. Zdecydowałyśmy, że biorąc…

Lidia Wójcik: … ogrom zapotrzebowania…

Kamila Bogucka: … jest w tym jakaś odpowiedzialność. Poszłyśmy w tym kierunku, dając proste wskazówki, robiąc szkolenia, dzieląc się też własnym doświadczeniem w tym zakresie, jednak zawsze podkreślając, że każdy z nas jest inny i nawet to, że łączy nas ta choroba, to nie oznacza, że postępowanie w przypadku każdego będzie samo.

Dajemy ci iskierkę, wskazówkę, a teraz ty musisz znaleźć sobie drogę do tego, żeby to poukładać.

To bardzo szybko przyniosło efekty. Zaczęłyśmy dostawać informacje, że ci ludzie zaczęli zdrowieć i lepiej się czuć. Opisywali nam swoje historie, pokazywali wyniki badań, że to się rzeczywiście zmienia.

Lidia Wójcik: Reagowałyśmy na ich realne potrzeby, nie pozostawiałyśmy tego bez odpowiedzi, bo to jest nasza misja, a także projekt, który wymaga tego, żeby wszystko klikało w aspekcie i pomocy i tego, żeby go utrzymywać. Słuchamy, pomagamy i staramy się, żeby to wszystko mieściło się w ramach pewnych standardów, które nikogo nie będą boleć w aspekcie medycznym. Przekazujemy te informacje w bezpieczny sposób, tak, żeby nikt się do nas nie przyczepił, że robimy coś nie tak.

Do mnie przychodzą ludzie, którzy chcą budować marki osobiste i mówię, że budowanie marki osobistej zaczyna się od spisania swojej historii z momentem przełomu, która ciebie stworzyła. Czasem to są ludzie, którzy mówią o tym, że przejście choroby spowodowało przełom. Jednak mają obawy, że jak zaczną o tej chorobie opowiadać to, pojawi się zarzut, że nie są lekarzami. Wasza marka jest pięknym przykładem na to, jak można to pogodzić, nie robiąc nikomu krzywdy, dzielić się swoją historią.

Kamila Bogucka: Samo dzielenie się historią jest tutaj niewystarczające. Obie miałyśmy doświadczenie z jednej strony biznesowe, z różnych korporacji. Miałyśmy doświadczenie trenerskie, bo każda z nas prowadziła szkolenia, więc wiedziałyśmy też, jak tę wiedzę przekazywać, plus mamy doświadczenie coachingowe. Połączyłyśmy to wszystko, dołożyłyśmy nasze doświadczenia związane z chorobą i to spowodowało, że umiałyśmy tę wiedzę przekazać. Zajęłyśmy się najpierw naszą częścią związaną ze stroną emocjonalną, zarządzaniem sobą w stresie, czyli coś, co robiłyśmy już wcześniej, a potem dołożyłyśmy do tego wiedzę, którą same zdobywałyśmy. To, że my miałyśmy doświadczenie z chorobą to jedno, ale żeby z niej wyjść, musiałyśmy same zdobyć wiedzę w tym zakresie, żeby najpierw pomóc sobie, a potem, żeby móc tę wiedzę przełożyć i przekazać dalej.

Lidia Wójcik: Ta historia to jest jedno, ale też ważne jest zadawanie pytań w aspekcie relacyjnym pomiędzy nami a naszym klientem.

Czego nasz klient potrzebuje, co chciałby od nas usłyszeć, w jaki sposób my to możemy dać?

To jest część przewodnia. Bardzo często robimy ankiety, dajemy przestrzeń do wypowiadania się, nie boimy się też pokazać wyników ankiety. Jak na przykład wyrzucamy prywatę, to się pytamy, czy ludzie tego chcą, czy nie i to wszystko jest oficjalne. Myślę, że oprócz historii, która na pewno jest taką podwaliną drogi bohatera, bardzo ważne jest też to, jak się to połączy z i też skillami biznesowymi. To jest podstawa, to jest niezbędne, plus strategia, to są ważne rzeczy.

Ogarnij Hashimoto Lidia i Kamila 2

Na pewno jest też tak, że część osób, które ze mną rozmawia, myśli, że dopiero jak skończą na przykład medycynę, to będą mogli o tym coś powiedzieć, a to tak wcale nie wygląda. Są potrzebne pewne kompetencje z różnych dziedzin, żeby skutecznie prowadzić markę.

Prowadzicie jedną markę we dwie, jaka jest najfajniejsza rzecz w budowaniu marki razem i jedna najmroczniejsza, najmniej fajna.

Lidia Wójcik: Najfajniejsza? Taką fajną rzeczą, która dzisiaj wybrzmiewa z tego naszego projektu po 3 latach wspólnej pracy, jest taka historia, że w naszej drodze było bardzo dużo chaosu przy budowaniu marki. Projekt zaczął się rozwijać tak dynamicznie, że chwilami nawet nie było przestrzeni na budowanie długofalowej strategii.

Ze swojej perspektywy jako urodzony lider, któremu trudno mi się było odnaleźć w biznesach wieloosobowych. A teraz, w biznesie z Kamilą, coraz bardziej się odnajduję, znalazłam tę swoją przestrzeń. Ta praca wpłynęła na mój rozwój osobisty i poczułam, że można robić biznes w dwie osoby, dogadywać się, wynieść z tego korzyści i że to może działać.

Pomimo tego, że nie robiłyśmy sobie testów kompetencyjnych za co, która ma odpowiadać, podział obowiązków się nam fajnie po tych 3 latach wyklarował.

Widzę za co ja odpowiadam i czuję to flow i idę tą stroną.

Na przykład Kamila dała mi taką przestrzeń, że ja jestem osobą do kontaktów, do nawiązywania nowych relacji, do wymyślania strategii, a Kamila ogarnia to, co tu i teraz, czyli przyziemne rzeczy. I zobaczyłam też, że to daje mi bardzo dużą wartość i z perspektywy prowadzenia spółki uważam, że to była bardzo fajna droga do rozwijania się dla mnie. Nie wiadomo jeszcze, czy nie będziemy miały jeszcze innych biznesów, czy samodzielnie, czy we dwie, ale ta spółka dała taką wartość w postaci szkoły o mnie samej i o tym, że jak się włoży w to pracę, puści kontrolę to dużo dobrych rzeczy się dzieje.

Kamila Bogucka: Moje najlepsze to jest to, że jesteśmy we dwie, więc możemy się wspierać w tych gorszych momentach, bo one zawsze są i zawsze będą. Z mojej perspektywy jest tak, że łatwiej się przechodzi przez te trudne momenty, kiedy masz obok kogoś, kto rozumie, przez co przychodzisz i się tym dzielimy. Wsparcie w tej stronie biznesowej, że mamy swoje działeczki, za którą każda odpowiada, więc nie musimy się martwić, że któraś nie dowiezie. To jest ta jedna rzecz z takich najfajniejszych.

A z najgorszych?

Kamila Bogucka: Jeszcze chciałam powiedzieć, że oprócz tego, że tworzymy ten biznes, to też nasza relacja się zmieniała w trakcie. Musiałyśmy się dotrzeć i dla mnie to też było taką wartością dodaną z tej współpracy, bo musiałam się wielu rzeczy nauczyć w relacji. Nie biznesowo, tylko w relacji. Zaprzyjaźniłyśmy się.

Lidia Wójcik: Tak na maksa.

Kamila Bogucka: To jest też fajne, że możesz prowadzić biznes, dać sobie czasami po buzi, możesz sobie wygarnąć, ale wiesz, że jesteś w bezpiecznej relacji, bo taką stworzyłyśmy i ona też tak się fajnie układa poza życiem zawodowym. A co jest najgorsze we współpracy we dwójkę? To jest dobre pytanie.

Lidia Wójcik: Nie zastanawiałam się nad tym. Ja to wyraziłam, bo dla mnie to były najlepsze i najgorsze rzeczy, to jest tak jak konfrontacja.

Kamila Bogucka: I docieranie się.

Lidia Wójcik: Obojętnie czy w związku partnerskim, czy w spółce, ego pod sufit nie jest najlepszym rozwiązaniem. Wtedy sobie staję przed lustrem, daję sobie kubeł zimnej wody i odkładam ego na bok, bo trzeba rozwiązać problem. Myślę, że konfrontacja z własnym ego to jest we mnie taka rzecz, nad którą trzeba popracować.

Kamila Bogucka: Ale nie ma czegoś takiego, co jest dla mnie najgorsze.

To kwestia dotarcia się, popracowania nad komunikacją, wyrażania własnych potrzeb, dogadania się. To mogło być trudne i dla nas było.

Lidia Wójcik: No tak, bo to jest zderzenie dwóch osobowości, które na pewno nie spotkały się z przypadku. Operujemy na bazie pasji do psychologii, że zawsze wszystko się gdzieś ładnie zazębi.

Kamila Bogucka: I nie jest też przypadkiem, że poznałyśmy się u Ciebie w szkole.

Lidia Wójcik: Właśnie. Gdybyśmy miały dać radę osobom, które tworzą spółkę, trzeba mieć z tyłu głowy parę rzeczy. Tematy sporne muszą być rozwiązywane, niezamiatane pod dywan i bardzo ważne, żeby nauczyć się oddzielać emocje od racjonalnych dyskusji i decyzji, które są bardzo ważne. Poza tym trzeba mieć też taki mechanizm emocjonalny, który rozmowy o pieniądzach upraszcza w aspekcie dwóch stron, żeby to nie był temat tabu. Bo paradoksalnie ludzie, podejmując się współpracy, bardzo często idą na żywioł, a nie dogadują wielu rzeczy, nie stawiają spraw jasno.

Ze swojej perspektywy mam tak, że lubię zawsze wyłożyć kawę na ławę i przedyskutować. Uczyłyśmy się tych dyskusji i też nie ukrywałyśmy, jak był problem. Pomimo tego były momenty, że mogłyśmy powiedzieć, że się dzisiaj nie lubimy, bo coś się wydarzyło. Miałyśmy ten fundament zbudowany, że mamy wspólną firmę, dużo dla siebie zrobiłyśmy, ta firma osiągnęła sukces.

Kamila Bogucka: I nie możesz zarzucić focha i wyjść.

Lidia Wójcik: Że trzeba rozmawiać, znajdywać rozwiązania. Ale myślę, że to jest trudna droga. Dzisiaj mówimy o tym z perspektywy, bo jest już prościej, ale były momenty, że było nam trudno, że się docierałyśmy, że płakałyśmy, że wymieniłyśmy wieczorami parę krótkich sms-ów, ale to dzisiaj, z perspektywy prowadzenia spółki uważam za duży zasób i że to nam się przydarzyło.

Jak jesteśmy już przy radach, to chciałbym was poprosić o jedną rzecz, o jakieś orędzie, odezwę ludzi, którzy nas słuchają. Co byście powiedziały ze swojej perspektywy? Warto czy nie warto?

Lidia Wójcik: To zależy. Chciałabym zacząć na ten temat mówić mądrze i szczerze, bo prowadzenie własnego biznesu i rzucanie etatu to jest trudna droga. Żeby rzucić etat i zająć się prowadzeniem biznesu, trzeba na początku drogi zweryfikować samego siebie, czy mamy predyspozycje i konstrukt psychiczny, które pozwalają nam na to, żeby ten biznes prowadzić. Często rozmawiamy na temat tego, że mamy taką wolność w głowie, że jest to nasz biznes, to my decydujemy, kiedy chcemy pracować, ale bywały momenty w tej naszej drodze, że gdyby nie wsparcie mojego partnera, myślałam już, żeby wrócić na etat za super pensyjkę.

Zeszłam z dość wysokiego stanowiska menedżerskiego, więc miałam tam jak pączek w maśle: 28 dni urlopu, zamykasz o 17:00 komputer i nara. To jest balans pomiędzy tym, co tam dostajesz, powiedzmy, na stałe, a pomiędzy tym, że tutaj decydujesz.

Jednak naprawdę myślę, że podjęcie decyzji wymaga takiego stanięcia przed lustrem i przygotowania się do tego od strony kompetencji. Sam pomysł to jest 5% sukcesu.

Wdrożenie, realizacja i wzięcie odpowiedzialności za to, co się później wydarzy, to jest największa praca i trzeba sobie też zdać sprawę, że bycie przedsiębiorcą jest super, ale będzie też trudniej. Ze swojej perspektywy mogę powiedzieć, dobrze jest wydawać cudze pieniądze i mieć poczucie, że nawet, jak się coś źle potoczy to i tak dostaniesz pieniądze. A tutaj już bierzesz stuprocentową odpowiedzialność. Poczucie stresu czasami bywa większe, więc do bycia przedsiębiorcą trzeba się przygotować. To musi być przemyślana decyzja i założyć parę scenariuszy co by było, gdyby. Trzeba wyznaczyć sobie ramy czasowe, które będą cię też determinowały do tego, w jaki sposób działasz.

Uważam, że to jest bardzo ważne, ile dajesz sobie czasu i jak to ma wyglądać. Nie wiem, czy dzisiaj wróciłabym na etat. Chyba nie, ale dla poczucia swojej pewności w biznesie zawsze sobie powtarzam jedną rzecz, podejmujesz jakąś zmianę, daj sobie furtkę, że przecież zawsze możesz wrócić do miejsca, w którym byłaś. I to mnie trzyma i buduje. Zawsze mogę wrócić do miejsca, w którym byłam. Spróbuję, jak jest tam, a nie zamykam za sobą na amen drzwi. Także myślę, że tak, że przygotowanie kompetencyjne do prowadzenia biznesu czy na freelance jest bardzo ważne.

Kamila Bogucka: Ja też myślę, że nie każdy się nadaje do prowadzenia własnego biznesu. Nawet pomijając kwestie kompetencyjne, a bardziej od strony emocjonalnej. Znam osoby, które muszą mieć poczucie bezpieczeństwa w postaci stałej pensji co miesiąc. Wypracowanie sobie stałej pensji, co miesiąc własnym biznesie też ci trochę czasu zajmuje. Nie każdy jest w stanie to mentalnie przepracować. My przez pierwsze miesiące…

Lidia Wójcik: Przez rok.

Kamila Bogucka: Nie wypłacaliśmy sobie żadnej kasy. O tyle miałyśmy fajnie, że nie zainwestowałyśmy w naszą spółkę swoich pieniędzy, oprócz czasu, energii i tak dalej, ale nie włożyłyśmy w to żadnych pieniędzy.

Nie inwestowałyśmy wtedy jeszcze dużej kasy. Zanim założyliśmy spółkę, to każda z nas miała jeszcze inne doświadczenia związane z prowadzeniem działalności, czyli kilka spółek.

Jak odchodziłam z etatu, to był najgorszy moment, jaki mogłam sobie wybrać, bo miałam wtedy umowy o współpracę, znaczy jak na etat, ale formalnie była to działalność, byłam w 6 tygodniu ciąży i za bardzo nie miałam pomysłu, co dalej ze sobą zrobić.

Ogarnij Hashimoto Lidia i Kamila 3

Wtedy podjęłam decyzję, że nie mogę jeździć po całej Polsce, będąc w ciąży i już nie identyfikując się w ogóle z tamtą firmą. I to był dla mnie bardzo trudny czas. Bardzo emocjonalny okres, mimo że się starałam, coś robiłam, pracowałam, prowadziłam szkolenia i tak dalej, ale to było dla mnie trudne doświadczenie od strony emocji, stresu, który mi wtedy towarzyszył. I mi się wtedy wydawało, że jak ma się swoją firmę i prowadzi ją, to jest tak fajnie, bo ja o wszystkim decyduję.

Stwierdziłyśmy jakiś czas temu, że my w tej własnej firmie czasami mamy dni, gdzie pracujemy znacznie więcej niż na etacie. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że są momenty, że siedzisz po 14 godzin w pracy, a i tak nie możesz się do końca oderwać, bo i tego maila sprawdzisz i ktoś ci tam na socialach napisze, więc reagujesz. No i my staramy się mieć jakieś zabezpieczenie, ale uczymy się tego cały czas. Podsumowując to nie jest easy. Trzeba się do tego przygotować zarówno kompetencyjnie, ale też pod kątem emocjonalnym.

Gdybym miała wybierać, to nie zamieniłabym się teraz z nikim, nie wróciłabym na etat.

Lidia Wójcik: Ale, żeby też tak tylko nie straszyć, mamy dni, że jest spokój. W korpo zawsze z tyłu głowy była taka smycz, że ja sobie wyjdę na spacer w ciągu dnia, ale wiem, że muszę wrócić i odrobić ten czas.

Kamila Bogucka: Samo to, że teraz jesteśmy w sytuacji, jakiej jesteśmy – tak sobie ułożyłyśmy tę pracę, że ja za tydzień rodzę, a jeszcze we wtorek przed pójściem do szpitala, wiem, że będę pracować i odpisywać na maile. Gdy trafiłam na tydzień do szpitala na obserwację, na początku pomyślałam „Boże, jak ja to wszystko pogodzę?”. Ale widziałem, że jak będzie masakrycznie i nie będę w stanie pracować, to Lidka ogarnie i że sobie damy radę. Z drugiej strony mogłam nawet, będąc w sytuacji szpitalnej, przygotowywać różne rzeczy, które robię na bieżąco siedząc, czy w biurze u siebie, czy w domu, czy pracując ze szpitala.

Lidia Wójcik: Ale reasumując, odpowiedniość jest większa. Wchodząc na własny biznes, odpowiedzialność na wielu obszarach podchodzi pod sufit i to jest jednak inne uczucie niż praca u kogoś na etacie.

Myślę, że to jest tak, że na etacie mamy więcej presji i lęku, a tutaj mamy taką realną odpowiedzialność za swój kawałek, nie mamy kogo z tego rozliczyć, tylko możemy sami siebie rozliczyć i odpowiedzialnością jest wynik na koncie pod koniec miesiąca.

Bardzo wam dziękuję, za te wszystkie historie, to było naprawdę bogactwo. Moje pytania już się wyczerpały, więc przechodzę pozwoli do zakończenia. Było mi supermiło, że przyjęłyście zaproszenie.

Serdeczne dzięki, Kamila i Lidka były moimi gośćmi, marka Ogarnij Hashimoto.

Lidia Wójcik & Kamila Bogucka: Dzięki wielkie.

Chcesz się dowiedzieć więcej? Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony. Chcesz więcej? Zapraszam do przeczytania bądź przesłuchania pozostałych wywiadów z tej serii.

– Michał Bloch, Jak rzucić etat

Piotr Raźny – człowiek nie musi być idealny!

Piotr Raźny – człowiek nie musi być idealny!

Piotr Raźny stworzył markę Człowiek (nie)idealny, aby wspierać ludzi w dążeniu do celu w nieidealny sposób. Zobacz, jak to może…
Aleksander Drwięga – prospecting potrzebny jest wszędzie!

Aleksander Drwięga – prospecting potrzebny jest wszędzie!

Aleksander Drwięga, ekspert prospectingu, potwierdza, że znajomość idealnego klienta to podstawa! Zobacz, czym jest prospecting i jak może pomóc Tobie.
Monika Adamska: promuję bezwstydność w śpiewie i pasji

Monika Adamska: promuję bezwstydność w śpiewie i pasji

Monika Adamska, podcasterka multipasjonatka, która nie robi niczego na pół gwizdka. Dowiesz się, jak zapanować nad wieloma pasjami.
.
.