Posłuchaj jako podcast w wersji audio:
Michał: Dzisiaj moim gościem jest Monika Budzińska, właścicielka marki Green-Dog.pl, psia behawiorystka i opiekunka zwierząt. Jeżeli macie jakieś kłopoty ze swoim czworonogiem, bo nie potraficie się z nim dogadać, to Monika z pewnością Wam pomoże.
Monika: Cześć, jestem Monika, jestem psią behawiorystą i doświadczonym opiekunem zwierząt. Z wykształcenia jestem zoopsychologiem. Specjalizuję się w budowaniu jak najlepszych relacji opiekuna z psem opartej na wzajemnym zaufaniu, komunikacji, zrozumieniu potrzeb, a także znalezieniu przyczyn niepożądanych zachowań.
Zbuduj ze swoim czworonogim przyjacielem relacje oparte na zaufaniu, komunikacji oraz zrozumieniu potrzeb
Sam jestem klientem Moniki. W zasadzie jesteśmy, z moim pieskiem, klientami, więc mogłem dobrze poznać, jak wygląda ta praca. Natomiast teraz jest doskonała okazja, żeby odsłonić zakamarki i tajemnice tego zawodu, szczególnie że wielu moich słuchaczy myśli o tym, co mogliby robić poza etatem. Jestem przekonany, że przynajmniej część z nich kocha zwierzęta. Ale najpierw powiedz, co robiłaś, zanim zostałaś freelancerką i zanim zaczęłaś budować swoją markę Green-Dog.pl?
Pracowałam już od 15 roku życia przy sezonówkach, a moja pierwsza prawdziwa praca to był staż w Urzędzie Skarbowym. Od zawsze byłam niezależna, bo chciałam w jakiś sposób odciążyć swoich rodziców. Staż w Urzędzie Skarbowym trwał jakieś pół roku, a praca polegała na przerzucaniu papierków, czyli kompletnie nie dla mnie. Kolejnym zajęciem, tym razem na dłuższy czas była praca w zakładach bukmacherskich na pełen etat. To była bardziej komfortowa praca, ponieważ nie miałam szefa nad głową, pracowałam sama w punkcie, samodzielnie planowałam dzień i byłam niezależna. Czy to była jakaś praca z pasją? Kompletnie nie, bo mnie w ogóle sport nie interesował.
Nie ukrywam, że wybranie kierunku studiów było dla mnie bardzo problematyczne. Nawet nie wiedziałam wtedy, że chcę być behawiorystą. Chciałam po prostu pracować ze zwierzętami, niezależnie jakiego gatunku. Czy to były konie, psy, koty, papugi, czy gryzonie, było to dla mnie zupełnie obojętne. Szukając odpowiednich studiów w tym czasie, nie znalazłam nic dla siebie. Dlatego zrobiłam sobie rok przerwy i zamiast tego, co chciałam, zrobiłam studia podyplomowe w Centrum Kształcenia Ustawicznego w Toruniu, Zarządzanie zasobami ludzkimi. Była to kompletna pomyłka, ponieważ w pracy z ludźmi czy w grupie nie za bardzo potrafię się odnaleźć. Jednak ukończyłam te studia i cały czas oczywiście szukałam swojej drogi.
Co dalej robić? W którym miejscu w moim życiu zawodowym mogą pojawić się zwierzęta? Niestety kierunki związane ze zwierzętami, jak weterynaria czy studia przyrodnicze, wymagały zdanej matury z biologii czy chemii, a ja tego nie miałam. Gdy tak siedziałam sobie w zakładach bukmacherskich, nagle wyświetliła mi się reklama o studiach z Psychologii stosowanej zwierząt. Więc sprawdziłam, czy to coś dla mnie i zadzwoniłam, bo to był początek roku akademickiego i rekrutacja się już zakończyła. Była to szkoła prywatna i nawet nie spojrzałam, gdzie ona jest, tak bardzo chciałam już iść na studia i robić coś fajnego. Gdziekolwiek by nie była, wiedziałam, że i tak tam pojadę. Podczas rozmowy telefonicznej okazało się, że szkoła znajduje się w Warszawie. Także wybór tego, żebym mieszkała w Warszawie, był taki totalnie przypadkowy.
Niektórzy ludzie mówią, że nie ma przypadków, że to po prostu czasem rzeczywistość nas popycha do różnych rzeczy. W którym momencie zdecydowałeś, że czas na pracę solo poza jakimkolwiek etatem?
Ten moment nastąpił, gdy już pracowałam z psami i kotami w hotelu dla zwierząt pod Warszawą. Pracowałam tam całe cztery lata i uwielbiałam tę pracę. Dała mi bardzo dużo doświadczenia, nabyłam praktyki i każdy, nawet behawiorysta, może mi zazdrościć, bo to jest po prostu coś nie do opisania. Tam było nawet 30 psów, czasem kilka kotów i gryzoni. I tam, zdałam sobie sprawę, że jeśli ktoś zaburzał mi mój rytm pracy, to całkowicie burzyło to mój plan dnia i tak mnie stresowało, że byłam całkowicie rozbita.
Nie lubię też, jak ktoś mi coś mówi, co mam robić. Za to ja często lubiłam mówić dziewczynom, z którymi pracowałam, co mają robić, aby troszkę je odciążyć. Żeby wiedziały, że wszystko kontroluję i że wszystko będzie ok. Zawsze czułam taką chęć kierowania innymi, ale nie dlatego, że lubiłam pracować w grupie tylko, dlatego że ja po prostu czułam, że mogę coś zrobić lepiej. Jestem indywidualną osobą i wolę pracę w pojedynkę. To było pewnie tak, że mnie stresowało to, że nie mogę całkowicie kontrolować mojego otoczenia w pracy i robić tak jak ja chcę, tylko muszę jednak się z kimś konsultować.
Stresowało mnie, że nie mogę kontrolować mojego otoczenia w pracy i muszę się z kimś konsultować
Z jednej strony mówisz o szefie, a z drugiej o swojej osobowości. Że sama najlepiej się czujesz, kiedy możesz decydować, co i kiedy robisz. Brzmi to bardzo freelancersko, więc się nie dziwię, że wybrałaś taką drogę. Co było dla Ciebie najtrudniejsze w stawaniu się marką osobistą?
Zaufanie sobie i uwierzenie, że mi się uda, było dla mnie najtrudniejsze, bo ja jestem nieśmiałą osobą, ale strasznie niezależną. Czyli tak naprawdę nie potrzebuję ludzi, żeby robić to, co kocham, ale z drugiej strony potrzebuję wsparcia. Zaufać sobie, żeby zrobić ten krok do przodu i zaryzykować bez zabezpieczenia finansowego.
Tutaj bardzo ważną rzeczą jest tak naprawdę przygotowanie wewnętrzne, zmiana przekonań, uwierzenie w siebie. Tym bardziej trzeba zbudować silny trzon i podążyć za swoją intuicją, czy za pragnieniem na przykład bycia niezależnym. Czy gdybyś mogła cofnąć czas, to zmieniłabyś coś, co zrobiłaś, żeby wylądować w tym miejscu, w którym jesteś teraz?
Zrobiłabym to dużo szybciej. Na pewno nie pracowałabym aż cztery lata w hotelu, mimo że mile wspominam ten czas i wiem, że zdobyłam tam doświadczenie. Natomiast obecnie mój komfort życia się polepszył i cieszę się brakiem stresu z powodu, że ktoś jednak od ciebie czegoś wymaga i zawsze będzie cię oceniał. Teraz sama siebie oceniam.
Gdybym mogła cofnąć czas, przeszłabym na swoje dużo szybciej
A jak to bywa z twoimi klientami, miewasz niezadowolonych klientów? Czy to jest tak, że czasem musisz się z czegoś tłumaczyć albo kogoś ugłaskać?
Oczywiście mam niezadowolonych klientów, ale nie ze swojej winy, tylko z powodu ich wygórowanych oczekiwań. Niektórzy wyobrażają sobie, że przyjdę, machnę magiczną różdżką i nagle piesek będzie zmieniony. Na dłuższą metę nie jestem w stanie pracować z takimi ludźmi. Praca z psem wymaga poświęcenia czasu i dużego zaangażowania, a ktoś mnie zaprosił, zapłacił i się dziwi, dlaczego ja nie naprawiam jego psa podczas jednej wizyty. Z reguły, jeśli ktoś nie jest zadowolony z moich usług, to nie spotykamy się na kolejne spotkania.
Gdy mam takich toksycznych klientów, którzy chcą rezultatów na już, to wiem, że muszę odpuścić, mimo że chcę bardzo dobrze dla ich psa i życzę mu jak najlepiej i chciałabym mu po prostu nieba przychylić. Wiem jednak, że nie jestem w stanie tego zrobić. Później jestem zestresowana i moi klienci po prostu na tym tracą, bo nie mogę się skupić.
Praca z psem wymaga poświęcenia czasu i dużego zaangażowania
Tak się zastanawiam, czy to nie jest trochę tak, że praca z czworonogiem to tak naprawdę masa pracy z jego właścicielem, bo niejednokrotnie mam wrażenie, że pies jest trochę taką kopią emocjonalną. Czy to nie jest tak, że, jak taki właściciel trochę się obawia świata zewnętrznego, to może jakoś przerzucać to na swojego psa?
Może tak być, bo pies czyta nasze emocje. On od szczeniaka jest po prostu włożony w świat ludzki i chłonie to, jakie ludzie mają emocje. Psy w ogóle ogólnie non stop nas obserwują i po prostu są w stanie wyczuć, co się zaraz wydarzy, bo widzą na przykład, że jesteśmy już bardziej spięci.
Jak Ciebie słucham, to odnajduje w swojej pracy psychologa i coacha dużo podobnych aspektów. Jest dużo o emocjach, nastawieniu, przekonaniach i relacjach. Czy ty, gdybyś miała robić w życiu coś innego, niż zajmować się psami i zwierzętami, to co byś robiła?
Jeśli nie miałabym pracować ze zwierzętami, to pewnie byłabym na jakimś etacie, pewnie na siłowni, bo uwielbiam chodzić na siłownię i myślę, że odnalazłabym się jako trenerka personalna. Ale gdybym mogła pracować ze zwierzętami na etacie, no to pewnie pracowałabym w hotelu dla zwierząt albo w zoo. Starałabym się poprawić warunki tych zwierząt w niewoli.
Tak sobie myślę, że z pewnością jest dużo ludzi, którzy się zastanawiają, czy taka pasja i miłość do zwierząt może być jakoś szybko zamieniona w zawód. Co byś na to powiedziała i w ogóle, jak szybko można zostać psim z behawiorystą?
Teoretycznie jest to bardzo łatwo przyswoić, natomiast w praktyce nie jest to takie proste, ponieważ wiąże się z kilkuletnią edukacją. Nie uważam, że człowiek może zostać zoopsychologiem po jednym kursie albo po skończonym kursie online. Jeśli ktoś chciałby pracować ze zwierzętami, musiałby mieć co najmniej kilkuletnią praktykę. Wiedza i praktyka to zupełnie co innego, bo pies mieszkający z nami jest zupełnie inną istotą niż taki obcy pies, który po prostu boi się nawet swojego cienia. Więc praca z problematycznymi psami, a nawet samo przebywanie z takimi psami dużo daje. Do tego uczęszczanie na kursy, seminaria, konferencje. Tutaj trzeba cały czas się dokształcać.
Wiem, że pracujesz bardzo dużo, więc myślę, że możesz powielać ten mit, że na tak zwanym swoim pracuje się 24 godziny na dobę, ale gdybyś miała zdecydować czy wrócić na etat, czy robić to dalej, nawet kosztem dużej ilości pracy, to co byś zrobiła? Jaką decyzję byś podjęła?
Na pewno nigdy nie wróciłabym na etat i na razie nie widzę tego w mojej przyszłości. Nie zamierzam zawieszać działalności, chcę się dalej rozwijać, bo po prostu uwielbiam to robić. Ale to nie jest tak, że wcześniej pracowałam mniej. Bo na przykład w tym hotelu dla zwierząt czasami byłam 24 godziny na dobę i porównując komfort życia teraz a wtedy, to teraz mieszka i żyje mi się dużo lepiej z tego względu, że mam czas na odpoczynek. W hotelu odbierałam późno telefony, byłam na pet-taxi często już po pracy. Także, tak czy siak, uważam, że pracuję teraz mniej i jeśli widzę po sobie, że potrzebuję odpoczynku, to naprawdę jestem w stanie sobie ten odpoczynek dać.
Pomimo że pracuję dużo, uważam, że pracuję mniej niż na etacie. Mogę też pozwolić sobie na opoczynek, gdy tego potrzebuję.
Czy pamiętasz taki dzień i jak się wtedy poczułaś, kiedy już nie musiałaś iść do pracy na etacie?
Bardzo się cieszyłam, że moja przygoda na etacie się zakończyła. Natomiast to nie było tak, że ja z dnia na dzień rzuciłam wszystko i zaczęłam po prostu pracować na swoim i odbierać kilkanaście telefonów dziennie. Przygotowywałam się do założenia swojej firmy dużo wcześniej. Znajdowałam nowych klientów, będąc jeszcze na etacie. Opiekowałam się zwierzętami moich znajomych. Brałam je do mieszkania i patrzyłam, jak to w ogóle będzie wyglądać w praktyce. Dopiero potem zdecydowałam, że warto zakończyć etap etatu.
Do założenia firmy przygotowywałam się dużo wcześniej.
To, co mówisz, jest ważne, bo sam często mówię, że przejście na swoje to powinna być ewolucja, a nie rewolucja. A teraz powiedz, jak pozyskujesz klientów? Jak to się dzieje, że osoby do Ciebie trafiają?
Na początku, jak dzwonił do mnie klient, to nie pytałam, skąd ma na do mnie namiar. Natomiast teraz bardzo często robię, ponieważ mnie to ciekawi. Mam głównie klientów z polecenia, dużo znajomych mnie polecało. Na przykład jedna osoba pracuje w Psychodni, w przychodni weterynaryjnej, inna osoba, ma hodowlę zwierząt, jeszcze inna na przykład ma salon groomerski, więc wiedziałam, że komuś w końcu przyda się mój numer i tak to się zaczęło.
Wielu twierdzi, że rekomendacje to jest najszczersze złoto. Czy jest jakaś zmiana, którą musiałaś przejść, żeby zbudowanie marki Green-Dog.pl było dla Ciebie możliwe?
Musiałam bardzo uwierzyć w siebie i znaleźć swoją wartość. Uwierzyć w to, że potrafię. Musiałam też nabrać pewności siebie, jeśli chodzi o kontakty z obcymi ludźmi. Tak naprawdę wchodzę głęboko do czyjegoś życia. Wchodzę do mieszkania, bo muszę zobaczyć, jak pies mieszka, jakie są relacje między domownikami, jakie jest jego środowisko, gdzie ma na przykład postawione miski, gdzie leży jego legowisko, czy ten pies ma w ogóle, gdzie odpocząć. Muszę wejść do czyjegoś domu i do czyjegoś życia, więc ta osoba musi mi też zaufać. Najbardziej bałam się, jak sobie poradzę w tak bliskim kontakcie z obcym dla mnie człowiekiem.
Bardzo dziękuję, że to mówisz, bo myślę, że to pozwala odkryć, jak wygląda taka praca. Rozumiem, że jest tak, że jeżeli ktoś ma kłopoty ze swoim psem, to może się do Ciebie w każdej chwili odezwać.
Tak oczywiście, że tak. Natomiast będzie długo czekał na termin, jeśli chodzi o konsultację behawioralną.
Myślę, że to jest megabudujące, bo to, co mówisz, bo taka marka osobista, taki freelancer, do którego trzeba trochę postać w kolejce to chyba najlepsza rekomendacja. Gdybyś miała dać jakąś radę lub zachęcić inne osoby, które myślą o tym, żeby zostać psim behawiorystą, to co byś im powiedziała? Jak byś ich zmotywowała?
Każdemu freelancerowi mogę poradzić, żeby nie robił takiego błędu jak ja na początku, że nic sobie nie odłożył i troszkę się bał o to, czy starczy na czynsz. A jak chodzi o przyszłych behawiorystów, to mogę tylko poradzić, żeby mieć cały czas otwarty umysł i szkolić się u różnych ekspertów. Nie mieć jakiegoś jednego superszkoleniowca. Czytałabym bardzo dużo książek i nie zamykała się na daną metodę, bo każdy pies i tak nas zaskoczy.
Dzięki za cały wywiad. Monika, nie mając żadnych oszczędności, założyła swoją firmę i po dwóch latach trzeba stać u niej w kolejce, żeby się dostać na konsultacje. Życzę wszystkim, którzy się zastanawiają albo dopiero rzucili etat, takiego obrotu sprawy. Jeszcze raz, bardzo, bardzo Ci dziękuję za poświęcony czas.
Wszystkich zainteresowanych psim behawioryzmem, pracą psiego behawiorysty, ale też byciem klientem psiego behawiorysty zapraszam do odwiedzenia marki Green-Dog.pl
Chcesz się dowiedzieć więcej? Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony.
– Michał Bloch, Jak rzucić etat