Posłuchaj jako podcast w wersji audio:
Michał: Moim dzisiejszym gościem jest Aneta Wróbel. Osoba, która uciekła z dużego szklanego wieżowca. Mogę tylko powiedzieć, że marka nazywa się Projekt Alpaka, ale resztę opowie nam Aneta.
Aneta: Zajmuję się alpako-rekreacją. Alpako-rekreacja jest to sposób spędzania czasu ze zwierzętami. Karmimy je, głaszczemy, patrzymy, przebywamy z nimi. Co to daje? To redukuje przede wszystkim stres, wydzielają się endorfiny. Ludzie są po prostu tu i teraz, są bardziej wyluzowani, szczęśliwi. Może to brzmi trochę jak frazes, ale obserwuję to już od ponad roku i dostaję od naszych gości takie feedbacki, że najzwyczajniej w świecie zapomnieli o tym, co się dzieje u nich w życiu oraz o ich kłopotach.
Odwiedzający są u nas godzinę albo dwie. I rzeczywiście widzę, jak odpływają w świat zwierząt, jak zaczynają się nimi interesować albo jak zaczynają po prostu nic nie mówić tylko czuć. Ja też na tym oczywiście korzystam i dzięki temu też czuję się zdecydowanie szczęśliwsza, spokojniejsza.
Alpako-rekreacja to sposób na spędzenie czasu ze zwierzętami
Twoja marka nazywa się Projekt Alpaka i jako pierwsze pytanie, które w ogóle chciałem Ci zadać to: dlaczego właśnie te Alpaki?
Wiesz co, to nie jest tak, że akurat alpaki były moim marzeniem. Moim marzeniem od zawsze była farma albo takie miejsce, gdzie będę mogła pracować ze zwierzętami. Jako studentka zajmowałam się hipoterapią i dogoterapią. Wtedy wiedziałam, że chciałabym to robić, ale życie często toczy się inaczej.
Natomiast alpaki zobaczyłam przez przypadek w telewizji i mnie zachwyciły. Pojechaliśmy do kilku hodowli. Po prostu zaczęliśmy się tymi zwierzętami interesować. Okazało się, że posiadanie alpak nie jest takie nierealne, jakby się mogło wydawać. Powoli kiełkował w nas pomysł, że może by kupić te alpaki i zacząć je hodować, nie komercyjnie tylko tak dla siebie. W pewnym momencie dostałam alpaki w prezencie od mojego partnera i jak już byłam po kursach i wiedziałam jak się nimi zajmować, to coraz bardziej odważnie zaczęłam myśleć o tym, że może po prostu chciałabym się nimi zajmować na stałe i związać z tym swój zawód.
Co było wcześniej? Jaka była Twoja droga, zanim wylądowałaś na swojej farmie?
Ja od zawsze wiedziałam, że chcę pracować z ludźmi i im pomagać. Miałam dosyć jasną wizję. Moim marzeniem była psychologia, ale życie potoczyło się inaczej i skończyłam pedagogikę specjalną. Na pewno wiedziałam, że nie chcę pracować w korpo.
Jako studentka byłam w wielu miejscach wolontariuszem, tak jak już wspominałam, zajmowałam się dogoterapią, hipoterapią, ale też pracowałam w Fundacji Itaka, która zajmowała się poszukiwaniem zaginionych. Zajmowałam się też terapią dzieci autystycznych. W którymś momencie w Itace skończył się grant i zabrakło kasy, żeby mi płacić. A że kasa się skończyła, to coś trzeba było z tym zrobić. Ktoś mi powiedział, że jest rekrutacja do PTK Centertel. To było dla mnie totalną abstrakcją, ale złożyłam CV i się dostałam. Od tamtego momentu minęło siedemnaście lat.
Odłożyłam swoje marzenia na wiele lat i pomimo że w HR też w jakimś stopniu pomagałam ludziom, to jednak brakowało mi moich marzeń. Więc gdy przyszedł ten moment, koło czterdziestki, zaczęłam się zastanawiać nad tym, co dalej. Moja odpowiedź była dosyć prosta, chciałabym coś zmienić.
Wiedziałam, że nie chcę pracować w korporacji...
Pamiętasz dzień, w którym pojawiła się ta wewnętrzna decyzja, że to już koniec kariery etatowej i reszta to już tylko kwestia czasu? Od kiedy ktoś podejmuje decyzję, żeby rzucić etat, do jego rzucenia zwykle może upłynąć sporo czasu, szczególnie na przygotowaniach. Bardziej jednak ciekawi mnie ten moment, kiedy Ty podjęłaś decyzję.
Nie pamiętam takiego jednego momentu, natomiast nosiłam się z tą decyzją wiele lat. Może nie w stronę alpak, co to w stronę jakiejkolwiek zmiany, nawet z korpo do korpo.
Natomiast zmiana na własną działalność, żeby już robić coś na własną rękę, przyszła, gdy dostałam swoje alpaki w prezencie. Więc jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B. Jak już przyszedł ten moment w pracy, gdzie się zbliżały zmiany, podjęłam decyzję o odejściu. Co ciekawe dogadałam się wtedy ze swoją szefową i uzgodniłyśmy, że odejdę za rok. Miałam więc cały rok bezpiecznego zarobku. Jednak po tym, jak już wypowiedziałam głośno, czego chcę, tak sama przed sobą, to dwa tygodnie później zmieniłam wypowiedzenie na dwumiesięczne.
Jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B.
Co jest Twoim największym wyzwaniem? Co Cię najbardziej stresowało w drodze budowania swojej marki?
Dla mnie największym wyzwaniem były media społecznościowe i reklama swojej działalności. Wiedziałam, że to jest ważne, ale nie wiedziałam tak naprawdę, jak bardzo, ani ile to kosztuje pracy. Oczywiście jednym to idzie łatwiej, drugim trudniej i nie nigdy nie wiemy, ile pracy za tym stoi. Dla mnie jest to wyzwanie. Na początku napisanie każdego posta było też bardzo stresujące. Pisałam go po pięć razy, zmieniałam, wybierałam zdjęcia, zastanawiałam się, czy coś ma sens, czy ktoś to przeczyta. Przed przejściem na swoje powinnam się była lepiej przygotować do promocji swojej marki w social mediach.
Czy jest coś, co byś zmieniła, gdybyś mogła cofnąć czas i robić to wszystko jeszcze raz?
Jestem taką osobą, która woli najpierw robić i nie przejmować się przyziemnymi sprawami. Ale teraz wiem, że pieniądze są ważne, więc myślę sobie, że mogłabym trochę bardziej przyłożyć się do zrozumienia finansów, księgowości, tych wszystkich rzeczy, które w działalności są megaważne. Mam to szczęście, że mam partnera, który ma głowę na karku pod tym względem i on mnie sprowadza na ziemię, bo ja najchętniej to bym wszystkich przyjęła za darmo.
Myślę, że musiałam nabyć wiedzy i przygotowania oraz zmienić trochę sposób myślenia na to, że to ja jestem odpowiedzialna za wszystko. W korpo pracowałam w dużym zespole. Często ktoś mi mówił, co mam robić, a tutaj to ja jestem księgową, finansistką, marketingowcem, PR-owcem. To jest jednoosobowa działalność gospodarcza, więc brakuje mi ludzi i tego, że nie pracuję w zespole i muszę sobie wszystko rozkminiać sama.
Tutaj to ja jestem księgową, finansistką, marketingowcem i PR-owcem w jednym.
To jest dość popularne u freelancerów, że brakuje nam właśnie towarzystwa ludzi. Czy pamiętasz ten moment pierwszego dnia, kiedy się obudziłaś poza etatem? Co wtedy sobie myślałaś? Co wtedy czułaś?
Wiesz co, nie do końca było to takie wyraziste, dlatego, że ja rozpoczęłam działalność podczas pierwszej fali pandemii. Gdy odeszłam z pracy w zeszłym roku w kwietniu, już pracowałam z domu od miesiąca, więc nic się nie zmieniło, wciąż byłam w tym samym miejscu. Natomiast za każdym razem, gdy jestem na pastwisku i zbieram alpacze kupy myślę:
Kurczę przecież mogłabym teraz być na jakimś szkoleniu, robić teraz prezentację… I z wielką satysfakcją nabieram tę kolejną łopatę kup. Wybieram sprzątanie kup alpak na moich zasadach. Być może kiedyś zmienię zdanie. Natomiast zdecydowanie jestem na etapie tego, że chcę to robić, a nie po prostu być w korporacji.
Mocne słowa. Myślę, że chodzi o wybieranie po prostu tego, co jest nam bliższe. Czy jest jakaś wewnętrzna mentalna zmiana, którą musiałaś przejść, żeby to się wszystko mogło się wydarzyć?
Zdecydowanie. Mam wrażenie, że mam dosyć rozrośniętego wewnętrznego krytyka i w kontekście rzucania etatu oczywiście był cały czas w mojej głowie. Jednak dotarło do mnie, że po prostu dam radę. Że po pierwsze świat poza korpo istnieje. Po drugie może być fajniejszy, ciekawszy i nie musi się kojarzyć z brakiem pieniędzy czy pogorszeniem warunków życia. To po prostu kwestia zmiany przekonań, sposobu myślenia i uwierzenia, że to po prostu jest możliwe. Mam dużo więcej wiary w sobie, jakiejś takiej odwagi i jakby ktoś powiedział mi teraz, że mam mieszkać za granicą albo w drugim końcu kraju, zmienić znowu zawód to już mnie tak nie przeraża, jak przerażało przed zrobieniem tego pierwszego kroku.
Dla mnie rozmowa z Tobą to jest wyjątkowa okazja, bo myślę, że możesz być wzorem dla ludzi, którzy właśnie co jakiś czas mówią: A może w ogóle rzucić życie w mieście. Jak to się robi i co byś mogła im poradzić?
Na pewno trzeba się do tego przygotować i mentalnie, i fizycznie. I oczywiście jakoś zabezpieczyć. Warto porozmawiać z ludźmi, którzy już to zrobili. W moim otoczeniu nie było takich ludzi, ale miałam mocne przekonanie, że mi się to spodoba i że się w tym odnajdę. Jednak zobaczyłam zmiany, które powoduje życie na wsi i praca przy zwierzętach. Człowiek zastanawia się nad całkiem innymi rzeczami. Na przykład dla mnie teraz ma znaczenie susza i deszcz. W korporacji człowiek żyje tak szybko, że pogoda nie ma znaczenia. Jeżeli się hoduje zwierzęta, to nagle wszystko się zmienia. To jest niesamowite, gdy niektóre rzeczy przestają, a inne zaczynają być ważne. Na przykład jest susza, więc może nie być trawy, jak nie będzie trawy, nie będzie siana, a ja nie będę miała zwierzętom co dać jeść. To są tak różne światy, że w zasadzie człowiek zaczyna myśleć na wsi o takiej jakiejś prawdzie, o takich rzeczach, które się wydają naprawdę ważne.
Niektórzy ludzie w pewnym wieku, z dziećmi, obawiają się założenia biznesu. Co jak nie wypali? Jak Ty się do tego odnosisz?
U mnie to też była klasyka. Kredyt, dziecko i oczywiście to mnie przez wiele lat powstrzymywało. Drażniły mnie wywiady z osobami, które po prostu zmieniły swoje życie. Wtedy tego nie rozumiałam. Jak ktoś mówił, że gdy czegoś bardzo chcesz, to możesz to osiągnąć albo gdy się odpowiednio przygotujesz, możesz to zmienić. A u mnie było tyle zobowiązań, przecież to w ogóle się nie da, to jest nierealne, niemożliwe. Tak naprawdę można zarabiać mniej, mniej wydawać, a jakość naszego życia nie musi się zmienić. Wcześniej mieszkałam w małym mieszkaniu w bloku w Warszawie. Teraz co prawda wynajmuję, ale nie ma to znaczenia. Oczywiście ceny na wsi są diametralnie inne niż w Warszawie, za naprawdę niewielkie pieniądze wynajmuję dom i mam poczucie, że mimo tego, że zarabiam mniej niż w korpo, to jakość życia jest lepsza. Mieszkałam koło lasu i koło zalewu. Mam większy dom. Jestem ze zwierzętami. Robię to, co lubię.
Drażniły mnie wywiady z osobami, które po prostu zmieniły swoje życie. Wtedy tego nie rozumiałam.
To mi się kojarzy z wyjściem z tej pogoni, z wyścigu szczurów. À propos pewnej pogoni, to na Twojej stronie można przeczytać takie zdanie: Przyszedł czas, aby dogonić marzenia. Tak się zastanawiam czy Ty już wszystkie swoje marzenia dogniłaś, a jeżeli nie to jakie jeszcze są przed Tobą?
Myślę, że absolutnie nie dogoniłam wszystkich marzeń. Pracuję ze zwierzętami i to jest dla mnie ważne. Natomiast marzy mi się mini zoo. Chcę łączyć pracę ze zwierzętami, z byciem psychoterapeutką. My działamy cały rok, jednak zimą nie jest tak różowo, więc mam wtedy sporo wolnego czasu. Idealnie byłoby móc to po prostu wypełniać tym, co bym chciała robić, czyli sesjami z pacjentami i klientami.
Właśnie skądinąd wiem, że istnieje coś takiego jak alpako-terapia i Ty w zasadzie już zaczęłaś się z tego szkolić, kiedy będzie można do Ciebie przyjechać po wsparcie psychologiczne w otoczeniu zwierząt.
Wiesz co alpako-terapia to jest forma terapii wspomagającej i w zasadzie jest terapią motywującą. Stosuje się ją najczęściej wśród dzieci z różnymi rodzajami zaburzeń i traktuje się ją jako motywator. Na przykład spotkanie z alpaką, karmienie alpaki albo jej pogłaskanie jest nagrodą za wykonanie jakiegoś ćwiczenia. Alpaka to nie jest zwierzę jak pies czy kot. Jeżeli ktoś oczekuje tego, że wytarmosi alpakę albo ją wyprzytula to się zawiedzie. Alpaki są płochliwe i niezależne. Dla nich stado jest najważniejsze. Na pewno uczą cierpliwości i pokory, jakiej w kontakcie z nimi człowiek musi nabrać, bo to raczej jest na ich zasadach niż na naszych.
Jeżeli ktoś oczekuje tego, że wytarmosi alpakę albo ją wyprzytula to się zawiedzie.
Mówisz, że stworzyłaś miejsce, gdzie czas płynie wolniej, baterie szybciej się ładują, a endorfiny przeszywają na wskroś. To się może kojarzyć oczywiście ze szczęściem Twoich gości, ale mnie ciekawi jak tyładujesz swoje baterie?
Wiesz co, to pytanie zmusiło mnie do myślenia, bo wcześniej nie zastanawiałam się, jak ja tak naprawdę ładuję te baterie. Oczywiście mam codzienny dostęp do zwierząt i one mi dużo dają, bo oprócz tego, że trzeba się nimi zajmować, to korzystam z tego, że mogę z nimi być. Od niedawna medytuję, pracuję z oddechem. To jest dla mnie jakiś rodzaj ładowania baterii, ale powiedziałabym, że raczkuję w tej dziedzinie i jeszcze mi daleko do codziennej konsekwencji. Jest to obszar zdecydowanie u mnie do rozwoju.
Co byś powiedziała naszym słuchaczom, którzy rozważają teraz rzucenie pracy i budowę marki?
Żałuję, że sama tak długo o tym myślałam i że nie miałam wcześniej odwagi. Jak myślę o korzyściach z tego, że jestem w tym miejscu, to wiem, że robię to, co lubię, że jestem swoim szefem. Czuję też tę wolność i jak mam ochotę rano pojechać z synem na basen, to po prostu jadę. W końcu mogę sama decydować o tym, jak sobie ten plan dnia ułożyć. Ta odwaga i ta moc, którą się dostaje, gdy się odważysz i zrobisz ten krok, to jest po prostu coś niesamowitego. A później się naprawdę otwierają różne fajne drzwi i kontakty.
Tak jak mówię, kryzys wieku średniego może dopaść wcześniej lub później, więc ja miałam takie poczucie jak nie teraz, to kiedy? Za pięć lat, za dziesięć? Wtedy mogę się bać jeszcze bardziej.
Bardzo się cieszę, że zrobiłaś ten krok. Życzę Ci siły i energii, a wszystkich zainteresowanych zapraszam do Projektu Alpaka.
Chcesz się dowiedzieć więcej? Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony.
– Michał Bloch, Jak rzucić etat