Aleksandra Janowska – skup się na jakości, a pojawią się klienci!

Aleksandra Janowska, gdy tworzyła markę Mów do mnie, nie miała planu. Teraz pomaga w nabraniu płynności w mówieniu po angielsku liderkom, menadżerkom i soloprenerkom. Posłuchaj, jak zbudować własną szkołę językową.

Posłuchaj jako podcast w wersji audio:

Moim dzisiejszym gościem jest Aleksandra Janowska, lektorka angielskiego, właścicielka firmy Gentle Way Academy. Ale któż lepiej przedstawi się, jeżeli nie ty sama? Zapraszam.

Aleksandra Janowska: Cześć, Michał! Dzięki za zaproszenie. Nazywam się Aleksandra Janowska. Jestem tancerką, fotografką, żeglarką i last but not least lingwistką. Założyłam Gentle Way Academy, czyli szkołę angielskiego dla menedżerek, liderek i soloprenerek. Wspieram ambitne kobiety, które chcą płynnie mówić po angielsku i dzięki temu realizować swoje cele zawodowe. Moją specjalizacją jest przygotowanie do rozmów kwalifikacyjnych, do prowadzenia prezentacji, ale także angielski w HR.

Teraz najbardziej dumna jestem z mojego projektu, którym jest prowadzenie prezentacji po angielsku dla perfekcjonistek. To jest usługa dla osób, które chciałyby w wyrazisty, przekonujący sposób prezentować swoje projekty i usługi, ale umiejętności językowe nie pozwalają im tak zaangażować odbiorców, jak zrobiłyby to po polsku.

Masa interesujących wątków już na początku. Właśnie do nich chciałem nawiązać, do początków jako marka, może nawet jeszcze wcześniej. Co robiłaś, zanim założyłaś swój biznes, oparty o markę osobistą?

Aleksandra Janowska: To jest ciekawe pytanie, bo ja wcześniej pracowałam w firmie ubezpieczeniowej, ale studiowałam lingwistykę. Nie miałam pomysłu po studiach, co ze sobą zrobić i już gdzieś w trakcie dostałam propozycję pracy w PZU, w dziale Szkód Zagranicznych. Byli bardzo szczęśliwi, że znam trzy języki obce.

Mówię po angielsku, rosyjsku i niemiecku.

Jednak już po pół roku myślałam: Boże, jak ja tego nie lubię. Ale nadal nie miałam pomysłu, co ze sobą zrobić. W międzyczasie skończyłam jeszcze szkołę fotografii. I ona zmobilizowała mnie do tego, żeby zmniejszyć wymiar etatu, ponieważ brakowało mi czasu na robienie zdjęć. Przeszłam na 7/8 etatu i ostatecznie się stamtąd zwolniłam.

Aleksandra Janowska Gentle Way Academy
Aleksandra Janowska

Czego najbardziej nie lubiłaś w pracy etatowej albo co cię najmniej kręciło?

Aleksandra Janowska: W przypadku tej pracy niemniej podobała mi się kwestia papierków. Zrobiłam jakiś czas temu test predyspozycji zawodowych. Moją najgorszą, predyspozycją jest ogarnianie dokumentów, a moja praca opierała się głównie na tym, więc cały czas to była jakby walka z materią. Wydaje mi się, że przystosowywanie się do z góry narzuconych zasad też nie było dla mnie. Nie raz słyszałam od swojej menadżerki ‘Ola, ja już nie chcę z Tobą dyskutować’.

Czy jest coś takiego, co przeważyło w podjęciu decyzji o rzucaniu etatu albo czy jest jakieś wydarzenie, które na to znacząco wpłynęło?

Aleksandra Janowska: Wizja tego, że wejdę na 3-miesięczny okres wypowiedzenia. Jak mi się zbliżało trzy lata pracy w firmie, to stwierdziłam ‘O nie’ i to mnie jakoś tak przycisnęło.

Opowiesz trochę, jak wyglądały przygotowania do zbudowania nowej marki?

Aleksandra Janowska: Nie, ponieważ ich nie było. To jest ścieżka, której nie polecam, ale ja czasami tak działam, że najpierw działam, później myślę. Najpierw się zwolniłam. Wiedziałam, że będę chciała uczyć i miałam już w pierwszych klientów, ponieważ każdy, kto studiuje kierunki związane z językami, to już od studiów tam daje „korki”, więc to jest naturalna ścieżka.

Nie miałam przemyślanego planu.

Jak zwolniłam się z etatu, to złożyłem wniosek o dofinansowanie, które dostałam z Urzędu Pracy. Nazywa powstała przypadkiem, ponieważ wiedziałam, że muszę iść do urzędu, zarejestrować firmę, a jeszcze tej nazwy nie miałam. Byłam na imprezie, gdzie tańczyliśmy salsę, i kolega powiedział do mnie: ‘mów do mnie’ i wiedziałam, że to jest ta nazwa. Zrobiłam jakąś bardzo prostą pierwszą ulotkę w Canvie i po prostu wrzuciłam na Facebook. Z tego miałam pierwszych klientów, ponieważ znajomi mnie polecili.

Wydaje się, że bycie lektorem czy uczenie języków, to jest jeden z tych biznesów, na którym dosyć szybko można zacząć zarabiać. Rozmawiałem z różnymi markami i oni często mówią, że to się w tym biznesie dosyć szybko dzieje.

Czy jesteś w stanie powiedzieć naszym słuchaczom, jak wyglądają dzisiaj realia, gdyby ktoś się zastanawiał, czy pójść w te ślady?

Aleksandra Janowska: Wydaje mi się, że to jest dobry rynek, jeżeli ma się swoją markę i jakość. Teraz przez wakacje miałam przestój. Miałam wrażenie, że wszyscy byli zmęczeni pandemią i nawet stali klienci nie chcieli się uczyć przez wakacje, a we wrześniu ten grafik momentalnie mi się zapełnił. Fakt, że ja teraz świętuję 7 lat działalności, więc upłynęło trochę czasu, żeby sobie wyrobić tę renomę.

Patrząc po znajomych i po innych lektorach, gdzieś na początku miesiąca jeszcze mówili, że mają wolne miejsca w kalendarzu. Teraz mówią, że już się robi ciasno, więc jeżeli tylko ma się tę jakość, to jako własna marka można to ogarnąć. Poza tym zatrudniałam lektorów. Jestem na grupach dla właścicieli szkół językowych, gdzie mogę poobserwować, na co się skarżą inni właściciele.

Popyt na lektorów jest cały czas, tylko jeżeli pracuje się dla kogoś, to stawka będzie niższa.

Aleksandra Janowska lektorka angielskiego

Jeżeli mogę, to chciałbym trochę pociągnąć ten wątek. Jak zatem wygląda merytoryczne przygotowanie do bycia lektorem? Wydaje mi się, że studia lingwistyczne to nie jest jedyna droga. Czy są jakieś kursy czy szkolenia, o które trzeba zadbać, wchodząc na rynek?

Aleksandra Janowska: Podstawą jest na pewno dobra znajomość dowolnego języka. Ja poszłam ścieżką studiów lingwistycznych, chociaż tam miałam rosyjski i niemiecki, a nie angielski. Teraz uczę tylko angielskiego, ale na starcie działalności uczyłam trzech języków.

Inną ścieżką na dobre nauczenie się języka jest wyjazd na studia do Anglii czy do Stanów i do tego zrobienie kursu nauczycielskiego.

Wielu ludzi, którzy są rozchwytywanymi nauczycielami, to osoby, które mają naturalny talent do uczenia. Wiele rzeczy, które robię, to nie jest wynik studiów, bo metodyka nauczania na moim kierunku była słabo prowadzona. Głównie bazuję na tym, co obserwowałam u innych nauczycieli przez lata, począwszy od podstawówki. To, co mnie inspirowało i widziałam, że się sprawdza, wdrażam to na co dzień i to nie jest rocket science. Wystarczy dobrać materiał, który jest odpowiedni dla klienta.

Wczoraj klientka powiedziała mi, że jest wdzięczna za zajęcia ze mną, bo w końcu się uczy czegoś, co jest dla niej interesujące i że nie idziemy z podręcznikiem, gdzie są teksty o pogodzie i tak dalej. Robimy na przykład negocjacje biznesowe albo tematy ogólne, ale nadal związane z jej zainteresowaniami.

Jest jeszcze kwestia dobrania odpowiedniego, dobrego tempa dla danej osoby. Dzisiaj przed spotkaniem z Tobą miałam lekcje z Karoliną. Cieszyła się, że i dałam więcej pracy domowej na weekend, bo ma większe moce przerobowe na ten moment. A niektórzy mogą tego nie udźwignąć, bo mają dużo obowiązków, dzieci, dom i mówią otwarcie, że ten raz w tygodniu to jest tyle, ile oni mogą poświęcić.

Opieram się na autentycznym kontakcie z drugą osobą i reagowaniem na jej potrzeby.

Czyli jest to również usługa szyta na miarę w kontekście relacji, budowania więzi z osobą, którą się uczy. Jak bardzo osobowość lektora i to, w jaki sposób buduje relacje, jaką atmosferę tworzy, ma znaczenie w kontekście efektu, czyli nauczenia się danego języka?

Aleksandra Janowska: Myślę, że to jest bardzo ważny czynnik, żeby zacząć współpracę. Pamiętam taki przypadek, że pracowałam z dziewczyną i ona poleciła mnie swojemu facetowi. Spotkaliśmy się raz na lekcji próbnej. On nie chciał dalej ze mną współpracować. Po prostu nie było takiego flow między nami. Bardzo wiele osób przychodząc na lekcje języka, ma blokadę językową, ponieważ w szkole głównie się uczymy gramatyki, a bardzo mało jest mówienia. W sytuacji, kiedy mają nagle, komuś odpowiedzieć na ulicy, jak dojść do hotelu Hilton, to po prostu ich paraliżuje. Osoby na zajęciach muszą się czuć bezpiecznie, a to się opiera na relacji.

Co sprawia, że uczenie się języków przychodzi niektórym z takim trudem? Myślę o Polakach, którzy rozmawiają w jednym z najtrudniejszych języków. Nie wiem, jak tam dzisiaj wyglądają statystyki, ale pamiętam, że język polski jest w top 3. Nauczyli się tego bez książek, słuchając rodziców i przychodzimy nagle w wieku dorosłym jakiegoś wyzwania, które jest związane z językiem i to nas blokuje. Co o tym powiesz?

Aleksandra Janowska: Jest tutaj kilka wątków. Zgadzam się z tym, że polski jest jednym z najtrudniejszych języków do nauczania się na świecie, więc warto to sobie uświadomić. Jednak nie jesteśmy taką nogą do języków, jakby się mogło wydawać.

Czasami to jest faktycznie jakaś wewnętrzna blokada. Na zasadzie, „ktoś mi kiedyś powiedział, że nie mam talentu”. Będę też wracać do systemu szkolnego, bo on nam niestety nie sprzyja. Oceniamy ciągle wynik i całkowitą poprawność – ma być 100% na teście.

A to nie sprzyja płynnej komunikacji!

Aleksandra Janowska Gentle Way Academy

Niezależnie od tego, czy powiem do, czy did, to druga osoba ma dużą szansę mnie zrozumieć.

Widzę ostatnio takie trendy mówienia, że nie ma czegoś takiego, jak talent językowy. Jednak mi się wydaje, że u niektórych jest większa bądź mniejsza łatwość w przyswajaniu pewnych rzeczy. Podobnie jak z matmą czy z każdym innym przedmiotem, czy obszarem.

Trzeba pamiętać o tym, że jak uczymy się polskiego, to jesteśmy nim cały czas otoczeni i ciągle musimy go używać, bo inaczej się nie porozumiemy z otoczeniem. Jeżeli ktoś przychodzi do mnie raz w tygodniu i później sobie jeszcze raz na pół godziny usiądzie nad pracą domową, to jest bardzo mało. To jest też kwestia pewnego zaangażowania i otoczenia się tym językiem.

Wrócę do Karoliny, z którą dzisiaj miałam zajęcia. Stwierdziła, że wczoraj bolała ją głowa, więc nie miała za bardzo siły mocniej popracować nad angielskim, to sobie pooglądała jakiś kanał na YouTube, który jej podesłałam. On jest oparty o seriale, więc jest to wesołe i śmieszne, a jednocześnie tam są wytłumaczone różne wyrażenia.

Są też osoby, które na przykład mają dysleksję i wtedy inaczej się pracuje. Wtedy nauka wymaga cierpliwości od jednej i drugiej strony, i wiary, że w pewnym momencie to się poukłada. Najlepiej działa wystawienie się ten język i powtórzenie jakiegoś zdania kilka razy. Później mózg w końcu zaskoczy i będziesz mówić, nie rozumiejąc nawet, dlaczego mówisz w ten sposób, ale wiedząc, że to jest poprawnie.

To bardzo inspirujące otoczyć się światem w innym języku. To trochę tak dziecko, które jest otoczone przez świat, który mówi w danym języku i próbuje się z nim skomunikować. To droga poprzez oglądanie czegoś, co nas interesuje czy rozmawianie o tym.

Pracujesz z biznesem, z liderkami, z menadżerkami. Jak to teraz jest? Kiedyś, jak pracowałem w korporacji, raczej wszyscy dążyli do tego Easy English, czyli najprostszego porozumiewania się. Jak bardzo dzisiaj świat korporacji operuje bardzo specyficznym językiem angielskim, branżowym i techniczno-biznesowym, a na ile to zostało w takich prostych słowach?

Aleksandra Janowska: To zależy od branży i od firmy. Myślę, że od firmy przede wszystkim, bo jeżeli głównie współpracują z native’ami z krajów takich, jak Słowacja, Czechy, Hiszpania, to ten język będzie prostszy. Chociaż to jest taki miks, że z jednej strony używamy prostych konstrukcji, natomiast pojawia się też słownictwo branżowe.

Zazwyczaj, jak ktoś do mnie przychodzi, to nie ma problemu, ze słownictwem branżowym tylko z powiedzeniem na przykład „do windy proszę tędy”, czyli codzienne frazy.

Tego przeważnie nie ma w podręcznikach. Trzeba to wyszperać gdzie indziej albo samemu się zastanowić po prostu, jak można to powiedzieć. Wiele osób potrzebuje potwierdzenia, że mówią dobrze, bo nie ufają sami sobie.

Wracając do poziomu języka, jeżeli ktoś współpracuje ze Stanami, albo z Wielką Brytanią, to faktycznie ten poziom się podnosi. Śmiesznie jest, jak zaczynamy rozmawiać ze Szkotami. Wtedy pojawia się kilkukrotna prośba o powtarzanie zdań. Ważna jest akceptacja tego, że się czegoś nie rozumie i można poprosić o powtórzenie.

Mam przyjaciela Szkota, więc trochę znam temat. Ale to chyba nawet sami Anglicy potrafią powiedzieć „stary, nie wiem, o czym mówisz”. I nie mówię tutaj o języku staroszkockim, tylko po prostu o specyficznym akcencie.

Aleksandra Janowska: Ostatnio jedna klientka przyszła do mnie na zajęcia z paniką, że nie rozumie, co Szkot do niej mówi. Pierwsze, co zrobiłam, to pokazałam jej nagranie z Parlamentu, gdzie Brytyjczyk dwukrotnie prosił Szkota, żeby powtórzył swoją wypowiedź, bo nie rozumiał. To jej dało taki luz „To nie ja jestem głupia, tylko oni po prostu tak mówią”.

Aleksandra Janowska lektorka

Wcześniej mówiłaś o perfekcjonizmie i o tym, że jedna z klientek chciała robić coś bardzo, bardzo dobrze. Teraz mówisz o też pewnym przekonaniu, że ktoś jest mniej adekwatny, gorszy od innych. Jak dalece nauka języka to jest praca z odblokowywaniem ograniczających przekonań?

Aleksandra Janowska: To zależy od osoby, ale statystycznie jest tego bardzo dużo. Powiedziałabym, że sam początek pracy to bardzo dużo przekonywania klientek, że robienie błędów jest OK, że celem rozmowy z kimś jest nawiązanie komunikacji i dogadanie się, a nie zdanie egzaminu na szóstkę. Mamy to bardzo głęboko wpojone.

Pozostaje mi się z tym zgodzić, ponieważ upatruję źródła ograniczeń związanych z pracą dla siebie, czy z budowaniem marki w systemie edukacji, który jest bardzo oceniający. Mamy dorównać to jakieś skali, do jakiegoś wyznaczonego poziomu. Mało bazujemy na indywidualnych zasobach czy talentach.

Chciałbym wrócić do przekonań związanych z byciem przedsiębiorcą. Czy zdiagnozowałaś u siebie jakieś ograniczające przekonania, jak już opuściłaś etat? Jak sobie z nimi poradziłaś, żeby budowanie marki było możliwe?

Aleksandra Janowska: Pierwsza rzecz, jaka mi przychodzi do głowy, że ja nie mogę być przedsiębiorcza. Mój Tata całe życie był przedsiębiorcą, ale uświadomiłam sobie dość późno, że miałam ten przykład w domu. To dotarło do mnie później. Natomiast wymagało to ode mnie bardzo dużo pracy.

Kilka lat pracy wymagało przekonanie związane z pieniędzmi i w ogóle złapanie nad nimi kontroli. Praca nad tym, mówienie o stawkach, wyznaczanie swojej stawki. No to był duży temat i widzę, że nie tylko mój. Pracuję teraz w Master Mindzie ze znajomą i ona jest kilka kroków za mną. Cieszę, że mogę jej trochę pokazać ścieżkę i pomóc w zmianie przekonać, które sama pokonałam.

Wiele osób się blokuje, gdy chodzi o finanse.

Jest takie bardzo niebezpieczne przekonanie wśród kobiet, że nie robimy swojego budżetu i nie sprawdzamy, czy jesteśmy na plusie, bądź na minusie, nie sumujemy tego wszystkiego, bo jest obawa, że jesteśmy na minusie, boimy się tego. Słyszałam coś takiego i wiem, że miałam podobne odczucie. Ale jak w końcu to obliczyłam i wyszło mi, że jestem na minusie, to w końcu przyszło takie otrzeźwienie. W prowadzeniu działalności jest niestety taka pułapka, ale często cash flow jest zachowany. Nawet jeśli budżet się nie spina, ponieważ na przykład wpadnie mi wpłata z góry za cały semestr, więc na ten moment kasę w portfelu i tak cały czas żyję na własny kredyt.

Ciekawe. To takie lękowe błędne koło. Z obawy przed tym, że budżet może się nie spinać, nie zarządzam nim w ogóle. Jak sobie z tym poradziłaś i co się zmieniło wtedy w twoim zarabianiu, gdy już byłaś po tej drugiej stronie?

Aleksandra Janowska: Obserwuję kilka osób, które się zajmują tematem finansów osobistych i firmowych. Od finansów osobistych jest Michał Szafrański, czyli blog Jak oszczędzać pieniądze. Kontakt internetowy z nim zmotywował mnie do tego, żeby najpierw zacząć liczyć swoje wydatki i je zapisywać, a później ostatecznie połączyć to w Excelu z przychodami.

A druga osoba, którą śledzę to Celestyna Osiak. Ona jest coachem, ale też zajmuje się relacją z pieniądzem. I ten pieniądz opisuje jak jakieś zwierzątko, które trzeba doglądać, głaskać je i poświęcać mu uwagę.

Faktycznie tak jest, że jeżeli oswoimy się z tym, że możemy chcieć tych pieniędzy, to zaczyna to działać.

Aleksandra Janowska

Czasami pojawia się problem, żeby powiedzieć, że chcę pieniędzy za swoją usługę.

Mam takie poczucie, że rozwój firmy, jeżeli jest się soloprenerką czy freelancerem i prowadzi się swoją małą działalność, to bardzo jest to związane z rozwojem osobistym. Jeżeli nie dowartościujesz siebie, to też nie dowartościujesz swoich usług i nie ustawisz stawek na odpowiednim poziomie. Widzę ogromną różnicę w tym roku. Już czuję, że mimo że moja stawka jest już dość wysoka to, jeszcze mam przestrzeń, żeby ją podnieść, bo wiem jaka wartość za tym idzie. Zaczęłam to już tak wewnętrznie czuć.

Cieszy mnie, że mam w tym większą swobodę. Bardzo polecam Excela i spisywanie wydatków, przychodów – to nie gryzie i to daje swobodę. Właśnie to jest fajne w wybieraniu projektów! Ostatnio na przykład pojawił mi się taki projekt, gdzie teoretycznie mogłabym wystawić fakturę na 15 000, co wydaje się niemało. No ale jak się zastanowiłam, ile czasu ja na to poświęcę? Jaki to będzie rodzaj pracy? No to wyszło mi, że to mi się jednak nie opłaca, że nie doprowadzi mnie do mojego celu budżetowego na ten rok.

Myślę, że to też ciekawe, żeby zobaczyć, że mimo wzorców przedsiębiorczych w domu, mimo tego można mieć szereg ograniczeń związanych z pieniędzmi. One też są często kulturowo piętnowane jako brudne, nieetyczne.

Z tym wiąże się również poczucie własnej wartości i wycena tego, co robimy. Mówi się, że sukces ma twarz matki i to zależy od relacji i wzorców kobiety, kobiety, matki, którą obserwujemy. No ale to wątek na jakąś psychologiczną rozmowę niż na biznesową.

W związku z tym chciałbym się zapytać, czy ty czegoś żałujesz w kontekście budowania marki albo, czy zrobiłabyś coś inaczej, gdybyś mogła cofnąć czas?

Aleksandra Janowska: Żałować nie żałuję, ale na pewno trochę czasu, energii i pieniędzy oszczędziłoby mi, gdybym na początku zatrudniła się w szkole językowej. Nawet od strony biura. Po około 3 latach działalności zaczęłam zatrudniać lektorów i to było znowu dość spontaniczne, ponieważ jeden z moich klientów, prezes firmy, poprosił mnie, żebym zorganizowała kursy dla jego pracowników. Tego nie byłam w stanie zrobić sama, więc trochę na wariata zrobiłam te kursy i okazało się, że wzięłam sobie zły punkt odniesienia, jeśli chodzi o wyznaczenie stawek na początek.

Prowadziłam też samą rekrutację, tak jak mi się wydawało, że powinno być, więc to było dość trudne. Zaczęłam wtedy mieć palpitacje serca, trochę siwych włosów mi przybyło. No, ale czy tego żałuję? Powiedziałabym, że nie, bo przez te 3 lata prowadziłam kursy na zasadzie zatrudnienia kogoś. Mam fajne kontakty z osobami, z którymi teraz mogę współpracować na innych zasadach. Na przykład ktoś mi napisze artykuł na stronę, komuś polecę klienta i wiem, że będzie zadowolony.

Gdybym zatrudniła się w szkole, to miałabym wgląd, jak to wygląda od strony organizacyjnej i cenowej.

Albo, chociaż, gdybym wtedy dołączyła do grup na Facebooku, gdzie ludzie dzielą się tymi informacjami. Dopiero później to znalazłam i zobaczyłam, że mam 30% niedoszacowanych cen i to jednak mnie to kosztuje.

Prowadzenie biznesu polega na tym, że części rzeczy po prostu się nie da przewidzieć. Nie da się ich zaplanować. To może być niefajne dla tych, którzy chcieliby mieć wszystko dokładnie zaplanowane od A do Z. Biznes jest jednak żywy organizm. Trudno nieraz wszystko przewidzieć i takie doświadczenia są paradoksalnie bardzo cenne. O tyle o ile nas nie zmiotą z rynku, to możemy z tego wyjść tylko bogatsi.

Kończąc już naszą rozmowę, zastanawiam się, czego mogę Tobie życzyć na przyszłość?

Aleksandra Janowska: Na pewno zgodzę się z Tobą, że jeżeli ktoś decyduje się na założenie swojej działalności, to elastyczność, dostosowywanie się jest kluczowe i ma dużą wartość.

W teście Gallupa mam też Adaptability, które jest jednym z moich Top 5 talentów. Bardzo sobie cenię, że jak zmieniają się okoliczności, to mi jest dość łatwo zmienić kierunek i zareagować na to, co się dzieje. I to też jest zaleta prowadzenia małej firmy. Jak się jest kolosem, to wszystkie zmiany dłużej zachodzą, a tutaj możemy od razu dostosować żagiel i płynąć w nowym kierunku.

Czy pamiętasz ten pierwszy dzień, kiedy nie musiałaś już iść pracy w PZU i mogłaś zacząć budować swoją nową markę?

Aleksandra Janowska: Nie pamiętam. To jest ciekawe, bo ostatnio ktoś też mnie pytał, o ten ostatni okres przed odejściem i czy był jakiś mocny impuls do tej zmiany – ale szczerze mówiąc, to nie. Na pewno się cieszyłam, bo od dłuższego czasu na mapie marzeń miałam wklejony obrazek kawa z croissantem w kawiarni. To była moja wizja, że chcę poszwendać się po mieście, tak na luzie zarządzać swoim czasem, więc na pewno z tego wtedy korzystałam.

Ciekawe jest to, że teraz pracuję zupełnie w innym trybie. Już nie szlajam się po kawiarniach, bardziej szanuję swój czas i wiem, że potrzebuję go w bardzo taki esencjonalny sposób wykorzystać. Może to też wynika z tego, że się przeprowadziłam do bardziej przyjemnego mieszkania i mam kawiarnię w domu. Po prostu już nie muszę tego robić na mieście.

Gdybyś mogła jakoś zmotywować osoby, które teraz nas słuchają i zastanawiają się, czy rzucenie etatu i zostanie lektorem, to coś dla nich, co byś im mogła powiedzieć z perspektywy swoich doświadczeń?

Aleksandra Janowska: Z jednej strony na początku warto się zatrudnić w jakiejś porządnej szkole językowej, gdzie będzie opieka, metodyka, gdzie można trochę się podszkolić. A jednocześnie budować swoją markę, obserwować innych lektorów, jak to robią w sieci, bo świetnie się można wypromować i pozyskać klientów, z którymi będzie się nam bardzo przyjemnie pracować. Mam takie osoby, z którymi lubię się spotykać. Wtedy nawet jeżeli się pojawiają jakieś tam trudniejsze momenty, to wiem, że to minie.

Aleksandra Janowska żeglarka

Kończąc naszą rozmowę, chciałbym wrócić trochę do początku, czyli Twojego przedstawienia się. Powiedziałaś najpierw o sobie, że jesteś tancerką i żeglarką, a dopiero potem opowiedziałaś o nazwie swojej marki. Wyobrażam sobie, popraw mnie, jeżeli się mylę, że bycie marką osobistą, freelancerem, to jest też odblokowanie zasobów i czasu przede wszystkim na bycie w innych rolach niż rola zawodowa.

Często praca na etacie wypełnia ten najlepszy czas w ciągu doby. Konsumuje najlepszą energię. Czasami jest tak, że freelancerzy, którzy tu przychodzą, opowiadają, że praca często nie jest na pierwszym planie i faktycznie udaje im się realizować ten tryb „żyję nie po to, żeby pracować, tylko praca bywa dodatkiem do życia”.

Jak to u Ciebie? Skąd to przedstawienie się najpierw tancerką i żeglarka?

Aleksandra Janowska: Ponieważ są to dwa bardzo ważne obszary w moim życiu, które dają mi bardzo dużo radości. W zeszłym tygodniu byłam na żaglach. Dzisiaj idę na salsę i nie mogę się doczekać, żeby wciągnąć moje super ciuchy i się pokręcić po sali. Na ten moment, nie powiedziałabym, że praca na freelansie daje więcej czasu na realizację pasji. Na początku faktycznie tak było, że zmniejszyłam sobie wymiar etatu, żeby móc zajmować się fotografią.

W związku z tym, że w pewnym momencie, jak już weszłam na duży ZUS i tak dalej wyszło mi, że jestem na minusie. No to trzeba było troszkę przycisnąć i ja teraz jestem bardziej w takim momencie przebudowania swojej marki, tworzenia systemu, który pozwoli mi więcej tego czasu odblokować.

Teraz sporo pracuję, ale bardzo to lubię i daje mi to dużą satysfakcję.

Daje mi to poczucie, że tworzę coś swojego, według mojego pomysłu. To nie zawsze jest łatwe, bo na przykład mierzę się z tym, że nie mogę znaleźć dobrego grafika dla siebie, który mi zrobi to, co bym chciała, a już doszłam do kresu swoich umiejętności.

Dla mnie nieocenioną wartością jest to, że codziennie mogę uciąć drzemkę po obiedzie. W pewnych firmach wprowadzają nap room czy coś takiego, ale w większości nie. A to była dla mnie mordęga, bo mi koło południa, zazwyczaj głowa spada, więc teraz jest to duży komfort. Myślę, że to zależy od osobistych preferencji, ale jeśli ktoś tego potrzebuje, to się da osiągnąć. Jedna z moich klientek jest żeglarką. Pytałam ją ostatnio, ile dni w roku ona spędza na morzu. Powiedziała mi, że 100 dni, a jest specjalistką HR-u na freelance.

Myślę, że w Twojej odpowiedzi jest przynajmniej kilka różnych wizji, które mogą trafić do różnych osób o różnych preferencjach. Powiedz na koniec, czego można życzyć takiej marce, jak Twoja na przyszłość?

Aleksandra Janowska: Odwagi do realizacji śmiałych wizji i do mówienia o sobie głośno, z przekonaniem i z takim zadowoleniem. A także odwagi w pokazywaniu się jako bardzo wartościowy produkt, który może pomóc się rozwinąć. Nie chodzi o to, że ja chcę coś wcisnąć za kasę, tylko jeżeli pracuję w określony sposób z klientką, to widzę później, jakie oni odnoszą sukcesy w pracy. Przychodzą i mówią „ta prezentacja w końcu wyglądała tak, jak chciałam”. Jedna z klientek zgłosiła, że chciałaby, żeby jej prezentacja była jak cupcake, czyli właśnie tak ładnie brzmiała i wywoływała zaangażowanie odbiorców.

Takiej właśnie odwagi zatem Ci życzę. Moim gościem była dzisiaj Aleksandra Janowska, lektorka angielskiego. Właścicielka Gentle Way Academy. Starałem się to powiedzieć, najbardziej po angielsku a akcentem, jak tylko mogłem. Bardzo Ci dziękuję.

Aleksandra Janowska: Dziękuję również, bardzo ładnie to powiedziałeś.

Chcesz się dowiedzieć więcej? Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony. Chcesz więcej? Zapraszam do przeczytania bądź przesłuchania pozostałych wywiadów z tej serii.

– Michał Bloch, Jak rzucić etat

Piotr Raźny – człowiek nie musi być idealny!

Piotr Raźny – człowiek nie musi być idealny!

Piotr Raźny stworzył markę Człowiek (nie)idealny, aby wspierać ludzi w dążeniu do celu w nieidealny sposób. Zobacz, jak to może…
Aleksander Drwięga – prospecting potrzebny jest wszędzie!

Aleksander Drwięga – prospecting potrzebny jest wszędzie!

Aleksander Drwięga, ekspert prospectingu, potwierdza, że znajomość idealnego klienta to podstawa! Zobacz, czym jest prospecting i jak może pomóc Tobie.
Monika Adamska: promuję bezwstydność w śpiewie i pasji

Monika Adamska: promuję bezwstydność w śpiewie i pasji

Monika Adamska, podcasterka multipasjonatka, która nie robi niczego na pół gwizdka. Dowiesz się, jak zapanować nad wieloma pasjami.
.
.