Posłuchaj jako podcast w wersji audio:
Moim dzisiejszym gościem jest Weronika Nowakowska, dwukrotna medalistka mistrzostw świata, coach sportowy i mówczyni motywacyjna.
Weronika Nowakowska: Cześć, Michał. Dzień dobry wszystkim.
Powiedz, proszę, trochę więcej o tym, czym się teraz zajmujesz, jak się to zmieniło od czasów zakończenia Twojej kariery sportowej.
Weronika Nowakowska: Jestem przede wszystkim osobą blisko związaną ze sportem w bardzo różnych aspektach i to jest coś, co towarzyszy mi przez całe życie, natomiast zmieniają się moje role.
Przez wiele lat zawodowo uprawiałam sport – biathlon.
Jestem trzykrotną olimpijką, ocierającą się o medale olimpijskie, ale jednak tych medali nigdy nie zdobyłam. Byłam piąta, szósta i siódma na igrzyskach olimpijskich, ale zdobyłam dwa medale Mistrzostw Świata. Mam na swoim koncie medale Mistrzostw Europy w 2018 roku po igrzyskach olimpijskich w Pjongczang.
Zakończyłam karierę i zaczęłam budować swoją markę osobistą, ale przede wszystkim bardzo intensywnie się szkolić i rozwijać w obszarach rozwoju osobistego, coachingu. To jest dzisiaj coś, co jest moją główną ścieżką. Natomiast nie porzucam sportu, ponieważ przede wszystkim w nim pracuję.
Zajmuję się także szkoleniami trenerów, rodziców, ale też treningiem mentalnym samych sportowców. Oprócz tego jest ekspertem i komentatorem w Polsacie Sport, komentuję biathlon. Cały czas wszystkie moje działania krążą wokół sportu i rozwoju osobistego.
Mam podobne pytanie, jakie zadałem Oktawii Nowackiej, gdy gościła u mnie niedawno. To niezwykle interesujące – wyobrażamy sobie, że sportowiec ma już swoich kibiców i grono odbiorców, ma jakieś osoby, które go obserwują na social mediach. Jak łatwo, a być może niełatwo, sportowcowi po zakończeniu kariery zaistnieć jako marka osobista?
Weronika Nowakowska: Ja tak sobie myślę, że my wszyscy jesteśmy markami osobistymi. Oczywiście moment zakończenia kariery jest punktem zwrotnym, co tu dużo mówić. Ważna jest właśnie spójność, ale też kierunki, które obieramy. Dla mnie w dalszym ciągu sport jest corem wszystkich moich działań. Nieważne, czy będziemy mówić o mowach motywacyjnych, czy byciu ekspertem sportowym, czy coachingu, rozwoju osobistym, to wszystko u mnie w bardzo dużej mierze ciągle łączy się ze sportem.
Biznes jest niezwykle podobny do sportu.
Naprawdę wyzwania są bardzo, bardzo podobne. Zakończenie kariery sportowej jest momentem zwrotnym. Z jednej strony – fajnie, bo już mamy swoich followersów, ale też niekoniecznie musi im się podobać to, co zaczynamy robić po zakończeniu naszej kariery. Ktoś obserwuje na przykład mnie jako biathlonistkę, a ja zaczynam wrzucać jakieś „coachingowe bełkoty”. Trzeba się liczyć, że część osób z Tobą zostanie, a inni po prostu odejdą. Myślę, że to jest okej, bo próba trzymania wszystkich na siłę jest po prostu bez sensu.
Z jednej strony jest trochę łatwiej, a z drugiej jest trudniej, dlatego że zmieniasz rolę i oczekuje się od Ciebie, przynajmniej ja od siebie oczekuję, kompetencji w tym, co w danym momencie robię. Jeśli wszystko idzie dobrze, idzie gładko, klienci są zadowoleni to wspaniale, ta marka ma szansę rosnąć jeszcze bardziej w nowych obszarach. Natomiast jeśli powinie się noga, to nie pozostaje to bez echa. Jak wszystko w życiu, ma to swoje dobre i takie trudniejsze strony.
Fajnie, że powiedziałaś, że markę osobistą buduje się cały czas. Często osoby, które słuchają tego podcastu, później kontaktują się ze mną, bo mają wrażenie, że marka osobista to jest coś, co dopiero się zaczyna, gdy kończymy pracę etatową.
Zawsze powtarzam, że ilość zaufania, które wygenerowałeś wokół swojej osoby do tej pory, to też jest wskaźnik Twojej marki osobistej i po prostu idziesz dalej.
Followersi, którzy spodziewają się cały czas tych samych informacji, na przykład wyników sportowych, jak zaczynają widzieć coś innego, to niekoniecznie muszą chcieć zostać. Podobnie z markami osobistymi, które wychodzą poza etat. Część obserwatorów pewnie odpadnie po drodze, ale to naturalne.
Robiąc research, pochodziłem trochę po Twoim Facebooku i Instagramie. Znalazłem takiego posta z Dnia Zdrowia Psychicznego, w którym podzieliłaś się „intymnym odkryciem ostatnich lat”. Piszesz tam o przekonaniu, że gdy robisz więcej, osiągasz więcej, więcej działasz, to wtedy jesteś bardziej wartościowa i godna szacunku.
Takie przekonanie pośredniczące, czyli jeżeli wystąpi A, to też wystąpi B, jest znane w psychologii. Ono może powodować wiele trudności i negatywnych myśli o sobie. Kiedy się nie działa, kiedy ma się trudniejszy czas, kiedy chce się zwyczajnie też przystopować, to prawdopodobnie mając takie przekonanie, spada dobre myślenie o sobie. Takie przekonanie jest też dowodem na jakiś styl działania. Zaciekawiło mnie czy sportowiec jest kimś, kto ma od początku taką konstrukcję psychiczną i w związku z tym jest nastawiony na działanie, czy może odwrotnie, jako dziecko się pasjonujesz jakimś sportem i w pewnym momencie musisz przeobrazić się psychicznie w kogoś, kto osiąga, zdobywa i dzięki temu zostajesz mistrzem w sporcie. Jak to jest?
Weronika Nowakowska: Myślę, że moglibyśmy nagrać, co najmniej kilka odcinków na ten temat. To przekonanie, o którym powiedziałeś, to jest moje wcześniejsze przekonanie, z którego wyszłam, i warto to podkreślić. Otwarcie o tym powiedziałam, ponieważ myślę, że i w sporcie, i w biznesie, i w różnych obszarach życia, to przekonanie o ciągłym działaniu, rozwoju, osiąganiu, doprowadza często do wypalenia zawodowego. Kreujemy coś, a tak naprawdę jest to bardzo dalekie od bycia w prawdzie z samym czy samą z sobą.
Trzecia rzecz – jeżeli człowiek zaczyna postrzegać siebie przez pryzmat swoich osiągnięć, to kiedy tych osiągnięć nie ma, po prostu czuje się bezwartościowy. Dużo się mówi dzisiaj już o zdrowiu psychicznym i depresji w sporcie. Już w bardzo wczesnym wieku rodzice, trenerzy, system edukacyjny, o którym też moglibyśmy nagrać kilka odcinków podcastu, bardzo narzuca taki sposób myślenia. Mnie zajęło kilka lat, żeby z tego wyjść, żeby się z tego wyleczyć. Nie mówię tutaj o chorobie, na szczęście pozostałam w dobrym zdrowiu psychicznym.
Bywały jednak momenty szalenie trudne.
Występowały, kiedy postrzegałam siebie przez pryzmat swoich rezultatów i dopóki wszystko szło okej, to ja się czułam okej, czułam się sprawcza, moje ego było nakarmione. W momencie, kiedy tych rezultatów nie było albo zdarzały się potknięcia, wtedy bardzo mi było trudno. Zrozumienie tego, przynajmniej u mnie, było wieloletnim procesem.
Ciągle się łapię na tym, że po prostu za dużo pracuję, że znowu się wkręcam w jakieś różne rzeczy. Tylko dzisiaj już mam tę mądrość, bo popełniłam wiele błędów w swoim życiu, które kosztowały mnie kawałek zdrowia, i fizycznego, bo przecież trening to jest nic innego, jak ciągłe przesuwanie ściany, i psychicznego. Był moment, że bardzo ucierpiały moje relacje, bo byłam szalenie skupiona na sobie i zadaniach, które były dla mnie absolutnym priorytetem.
Z jednej strony w sporcie czy w biznesie są momenty, że po prostu trzeba się skupić na pracy, natomiast warto mieć tę drugą nogę, tę świadomość, że jest jeszcze inny świat. Jeśli się zamkniemy tylko w jednym, to często, gdy coś nie wyjdzie, tak jakbyśmy sobie tego życzyli, to wtedy kończy się to czasami nawet tragediami. Ja na szczęście aż takiej tragedii nie doświadczyłam, ale popełniłam mnóstwo błędów w moim życiu i dzisiaj czuję, że jestem o wiele mądrzejsza.
To mi się kojarzy z konstrukcją psychiczną, o której mówię. Ona, jak się rzuci etat i się zostanie marką osobistą, niekoniecznie znika. To jest absolutnie „story of my life”.
Chęć kolekcjonowania różnych tytułów, osiągania coraz więcej, jakiegoś prześcigania się, towarzyszyła mi w zasadzie od zawsze i to nie znika, jak się rzuci etat. Mówi się często, że korporacja nakręca i przez to wypala. To jest ten fragment do poradzenia sobie z własnymi przekonaniami, które gdzieś tam powstały wcześniej.
Uśmiechałem się, jak mówiłaś o systemie i o systemie edukacji, o ocenach, bo ktoś nas ocenia. Ktoś ma wyższą, ktoś ma niższą ocenę, a to może tę konstrukcję psychiczną podkręcać. To jest coś, z czym każdy powinien indywidualnie się zmierzyć na drodze stawania się czy marką, czy po prostu bycia szczęśliwym człowiekiem.
Weronika Nowakowska: Absolutnie zgadzam się z Tobą, to ze mną rezonuje. Dlatego też w swoich działaniach sięgam bardzo nisko. Zaczynam od pracy z rodzicami w kontekście sportu, z trenerami, pracuję także z zawodnikami. Mam taką teorię, że jeżeli trener i rodzic są świadomi tego, o czym my tutaj rozmawiamy i działają w nurcie takiej psychologii sportu pozytywnego, to bardzo często zawodnik nie potrzebuje mojego wsparcia. Wtedy potrzebuje go tylko jako taką wisienkę na torcie, żeby troszeczkę tych technik mentalnych dodać.
Natomiast dzięki temu sportowcy nie mają już takich grubych rozkmin i cieszę się, że dużo się mówi o psychologii w sporcie.
Wielkie gwiazdy, jak Iga Świątek czy Robert Lewandowski, podkreślają, że korzystają z tego typu wsparcia.
Tutaj bardzo potrzebna jest praca od podstaw. Ja przeszłam taką drogę, gdy miałam poczucie, że staję się coraz bardziej świadoma, próbowałam wprowadzić jakieś zmiany w swoim sposobie myślenia, postrzegania pewnych rzeczy, w nastawieniu. Ten system, w którym tkwiłam, totalnie nie był spójny z tym, co próbowałam zrobić. W ogóle mnie w tym nie wspierał. Wręcz przeciwnie, dostawałam komunikat, że w głowie mi się poprzewracało, co ja wymyślam, że zawsze tak było.
Czasami trzeba mieć naturę pstrąga, po prostu płynąć pod prąd.
Działania u podstaw są bardzo potrzebne i to jest dzisiaj coś, co mi przyświeca i to, co sobie pomyślałam, kiedy mówiłeś, że osiąganie jest też o Tobie. Jasne, że to zostaje z nami.
Czuję, że bardzo dużo się we mnie zmieniło. Że kiedyś bardziej myślałam o sobie po to, żeby nakarmić własne ego, żeby poczuć tę sprawczość, te postępy, te wyniki. Dzisiaj nie chodzi o mnie. Owszem dalej się trochę ścigam, ale ścigam się ze sobą w rozwoju moich kompetencji w obszarze psychologii i rozwoju osobistego. Chcę lepiej wspierać innych, żeby tego, czego ja się dowiedziałam w wieku 28 lat, wiedzieli już dzisiaj. Staram się, aby młodzi sportowcy, młodzi rodzice, trenerzy, środowisko sportowe, mogli zdrowo rosnąć i wydawać dorodne plony w postaci dobrych wyników, ale też wychowywać fajnych, zdrowych, szczęśliwych ludzi, a nie wypalonych i nieszczęśliwych.
To, co ja mógłbym jeszcze dołożyć do tego tematu to, że ta zmiana w sposobie podejścia i myśleniu, osiąganiu różnych rzeczy, ona jest do dostrzeżenia chyba tylko wewnętrznie. Gdy ktoś patrzy na Ciebie z zewnątrz, nie wie, co robisz, czy coś osiągasz, próbujesz coś zrobić, masz jakiś czas w wyniku sportowym.
Pomyślałem sobie o wędkarstwie. Siedzę i rzucam pięćsetny raz, próbując złowić szczupaka. Tylko tak naprawdę różnicą jakościową jest to, co się dzieje u Ciebie w głowie. Czy masz tak „kurde, muszę koniecznie to osiągnąć”, czy to jest tak, że przynajmniej część Ciebie jest w trybie tego radosnego dziecka, które mówi „fajnie byłoby wygrać, ale też cieszę się, że to robię”?
Weronika Nowakowska: Dla mnie takim momentem zwrotnym w myśleniu i w tym, że być może jest to widoczne tylko wewnątrz (choć sądzę, że z czasem środowisko, które Cię dobrze zna też dostrzega te zmiany), był moment, kiedy miałam 27 lat i trafiłam pod skrzydła coacha i pracowałam z Kasią Grzybowską-Tomaszek, której jestem wdzięczna po dziś dzień.
Dużo się zmieniło w momencie, kiedy sobie uświadomiłam, co jest dla mnie ważne.
Nie, czego inni oczekują ode mnie tylko, co jest dla mnie ważne. Co poza tym osiąganiem jest jeszcze ważne w tym sporcie. To jest moje życie i co ja chcę z niego wziąć poza medalami, które być może będą, a być może ich nie będzie. Przecież wynik to jest wypadkowa bardzo wielu czynników i nie wszystkie są w obszarze Twojego wpływu – chociażby Twój przeciwnik, którego nie jesteś w stanie kontrolować.
Jedyne, co możesz kontrolować to siebie, swoje przygotowanie, emocje, swój sprzęt.
Jeżeli pokłada się 100% nadziei w czymś, na co nie mamy wpływu, to jest to po prostu cholernie niebezpieczne. Dla mnie to był moment przełomowy w życiu. Dokonałam wtedy bardzo dużo zmian, też w życiu prywatnym. Można powiedzieć, że rozmontowałam swoje życie do poziomu piwnicy i zbudowałam je sobie na nowo. Dzisiaj bardzo śmiało mogę powiedzieć, że naprawdę jestem, może to górnolotnie zabrzmi, szczęśliwym człowiekiem żyjącym w zgodzie ze swoimi wartościami. Nawet jeśli osiągam cokolwiek, to robię to na własnych zasadach i jestem z tego bardzo duma.
Dzięki temu, że mam określone własne drogowskazy, swoje wartości, nie mam problemu z tym, żeby komuś podziękować za coś i nie wziąć udziału w czymś czy nie podjąć się jakiegoś projektu. Robię to bez żalu. Może kiedyś bym rozkminiała, że mogłam zarobić, mogłam to, mogłam tamto, dzisiaj po prostu zadaję sobie jedno bardzo ważne pytanie: czy to, co chcę zrobić, jest zgodne z moimi wartościami. Jeżeli nie, to ja się po prostu w to nie pakuję. Mam dzięki temu czystą głowę, czuję się okej ze sobą, czuję się w prawdzie ze sobą i dobrze mi się żyje.
Kontynuując wątek ścigania się i kopiąc dalej i głębiej w Twoich mediach społecznościowych, znalazłem post, gdzie piszesz o tym, że po pierwsze brat mówił do Ciebie marmolada. Możesz jakoś to skomentować?
Zanim to zrobisz, chcę tutaj wspomnieć o tym, że piszesz o jego wielkim wsparciu w początkach Twojej kariery sportowej, natomiast wspominasz też, że jesteś najmłodsza z rodzeństwa. Spojrzałem okiem psychologa i pomyślałem, że są dwie teorie. Jedna mówi, że ci najmłodsi, najpóźniej urodzeni to są takie dzieci, które mają dużo uwagi i one wystarczy, że są i raczej się nie ścigają, ale jest też druga, która mówi kompletnie odwrotnie, że właśnie uwielbiają się ścigać ze starszym rodzeństwem.
Pytanie, jak to było u Ciebie?
Weronika Nowakowska: To jest bardzo ciekawe pytanie. Sama się nad tym zastanawiam.
Po pierwsze może warto powiedzieć, że moja siostra jest 13 lat ode mnie starsza, pierwszy brat 11 lat i drugi lat 7, więc dzieli nas spora różnica wieku. Z wczesnego dzieciństwa nie do końca pamiętam siostrę. Natomiast bardzo dokładnie pamiętam opowieść o tym, że miała wielki potencjał w biegach narciarskich, ale swego czasu, jak była nastolatką, zdecydowała, że jednak woli prowadzić takie normalne, życie, a nie takie ascetyczne, sportowe. Miałam gdzieś z tyłu głowy, że moja siostra miała ten potencjał, ale niekoniecznie go wykorzystała.
Bawiłam się sportem.
À propos ścigania się, moi bracia byli w ogóle niesportowi, a że ja z wczesnego dzieciństwa siostry nie do końca pamiętam, więc też nie mam poczucia, że się ścigałam. To będzie bardzo osobiste, co powiem, ale czułam taki żal mojej mamy, że Iza nie wykorzystała swojego potencjału i może próbowałam się uczyć na błędach mojej siostry. Wiem, że później z kolei bardzo chciała wrócić do sportu, ale była już dorosła, miała dziecko i była w zupełnie innej sytuacji życiowej.
To, za co jestem bardzo wdzięczna moim rodzicom, to bardzo dużo wolności jako dziecko. Na początku sport był jedną z bardzo wielu aktywności, które podejmowałam. Grałam w kółku teatralnym, śpiewałam w chórze, chodziłam na kółko taneczne, plastyczne, turystyczne, po prostu robiłam mnóstwo rzeczy i sport stawał się coraz ważniejszy.
Czułam też, że są te osiągi, jest ten potencjał, że mogę to rozwijać i z czasem stało się to moim sposobem na życie.
Wtedy też już moje rodzeństwo prowadziło dorosłe życie i ja potrzebowałam wtedy wsparcia jako nastolatka, młoda dorosła. Muszę powiedzieć, że faktycznie Seweryn, mój brat i moja siostra Iza szczególnie, bardzo mnie wsparli w tym, co robiłam. Może też jakby mieli taką tęsknotę za tym, czego oni nie osiągnęli. A może po prostu albo jedno i drugie z takiej życzliwości, miłości brata czy siostry. Także cieszę się, że takie wsparcie otrzymałam w momencie, kiedy zdecydowałam się, że będzie to mój sposób na życie i bardzo to sobie cenię. Cieszę się, że mam troje rodzeństwa.
Co ze świata sportu można przełożyć jeden do jednego, jeśli chodzi o budowanie marki osobistej, a co jest kompletnie inne, różne?
Weronika Nowakowska: Kiedy myślę o budowaniu marki osobistej, przychodzą mi do głowy dwa kluczowe słowa – autentyczność i samoświadomość. Trzeba wiedzieć, kim jesteś, co jest dla Ciebie ważne, co lubisz, w czym jesteś dobra, co jest Twoją słabszą stroną. To też jest okej, przyznać się do tego, nie udawać kogoś, kim nie jesteśmy.
Niektóre próby budowania marek osobistych w sztuczny sposób kończą się fiaskiem, są po prostu czymś śmiesznym.
Ktoś, kto na mnie patrzy, zwykle dostaje informację zwrotną, że ogarniam, że jestem sportowcem, który po drodze zdobywania medali igrzysk olimpijskich założył rodzinę, że mam dzieci, że przełożyłam sobie dwa tory, i życia zawodowego, i życia prywatnego, mimo że życie sportowca jest bardzo trudne w takiej dyscyplinie jak moja. To jest 250 dni w roku na wyjazdach. Warto wspomnieć o tym, że to sobie ogarnęłam, że się wyedukowałam, bo ja jestem pedagogiem po Uniwersytecie Wrocławskim, jestem magistrem AWF Uniwersytetu Katowickiego, jestem po szkołach coachingowych między innymi w NOVO i cały czas się rozwijam. Zrobiłam studia z psychologii sportu.
Cały czas się rozwijam i to jest też coś, co bardzo się przekłada na moją pracę. Mówiąc dzisiaj o życiu w zgodzie z własnymi wartościami, gdzie w sporcie nie zawsze jest łatwo iść pod prąd, w biznesie zresztą tak samo, ta dwutorowość jest moją taką ważną cechą. Jest czymś, co pozwala być w równowadze.
Nie zawsze tak było, że działałam w zgodzie z własnymi wartościami.
Wiedziałam, że jestem nieszczęśliwa, nie wiedziałam tak do końca dlaczego, ale w którymś momencie to odkryłam. Dlatego mówię o tej autentyczności i samoświadomości i to można przełożyć jeden do jednego.
Można byłoby się spodziewać jakichś słów jak determinacja, systematyczność, a tu proszę, jednak autentyczność pozostaje najbardziej w cenie.
Gdybyś miała jakoś tak po sportowemu zmotywować naszych słuchaczy, którzy są teraz na progu i zastanawiają się czy zrobić krok do przodu – mówię o rozpoczęciu budowania swoich marek osobistych, co mogłabyś im powiedzieć, żeby ich jakoś zagrzać?
Weronika Nowakowska: Rozumiem, że tutaj prośba do mówcy motywacyjnego. Oboje wiemy, że motywacja to jest historia o tym, co jest dla Ciebie ważne.
Jeżeli chcecie się zmotywować do czegokolwiek, to zastanówcie się, dlaczego to jest dla was ważne, co zyskacie, jak będziecie się czuć, jeśli zrobicie ten pierwszy krok.
Z drugiej strony myślę, że jak ktoś nie ma gotowości, to też jest okej. Ja ze swoją marką osobistą w kontekście coachingu też nie wystartowałam od razu po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Pjongczang. Najpierw mi się musiały ułożyć emocje. Później zaczęłam się szkolić i powoli, powoli, powoli zaczęłam pracować, najpierw charytatywnie. Dopiero później pewne rzeczy zaczęły zarabiać, ale najpierw bardzo dużo zainwestowałam.
Warto też zdefiniować swoje zasoby, co ja dzisiaj mam – a każdy z nas coś ma i często o tym zapominamy, bo jesteśmy w takim poczuciu ciągłego niedosytu, bycia niewystarczającym. Co ja mam, co mogę dać innym, co ja z tego chcę mieć? Ważne jest, żeby to była relacja w dwie strony i może to was zmotywuje. Sorry, jeśli to nie było „możesz wszystko”, ale myślę, że to jest prawda o motywacji i o robieniu pierwszego kroku.
Takich motywacji w stylu „jesteś zwycięzcą” czy „możesz wszystko” jest już dużo. Myślę, że taka autentyczna odpowiedź od Ciebie jest dużo bardziej wartościowa i przemawiająca. Czego można życzyć takiej marce osobistej jak Twoja?
Weronika Nowakowska: Dobre pytanie. Mam poczucie, że mam wszystko, czego potrzebuję, więc żeby było tak, jak jest i zdrowia, bo nie zawsze to jest dziś w pełni w naszym zasięgu.
To życzę dużo, dużo, dużo zdrowia. Myślę, że życzenia niebagatelne jak na te czasy. Bardzo Ci serdecznie dziękuję za ten wywiad. Moim gościem była Weronika Nowakowska, dwukrotna mistrzyni świata, coach sportowy i power speech woman. Bardzo dziękuję.
Weronika Nowakowska: Dziękuję.
Chcesz się dowiedzieć więcej? Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony. Chcesz więcej? Zapraszam do przeczytania bądź przesłuchania pozostałych wywiadów z tej serii.
– Michał Bloch, Jak rzucić etat