Oktawia Nowacka – ON-włącz siebie, czyli jak włączyć swój wewnętrzny potencjał!

Oktawia Nowacka to medalistka olimpijska, która dzięki swojej marce osobistej pomaga innym odkryć swój wewnętrzny potencjał. Jak łączy treningi z budowaniem własnej marki? Dowiesz się z naszej rozmowy.

Posłuchaj jako podcast w wersji audio:

Moim gościem jest dzisiaj Oktawia Nowacka medalistka olimpijska i właścicielka marki "ON-włącz siebie". Mam nadzieję, że niczego nie pokręciłem, ale jest okazja do tego, żebyś sama to skorygowała.

Oktawia Nowacka: Dziękuję za zaproszenie do tego podcastu. Tak jak powiedziałeś, jestem sportowcem wyczynowym, uprawiam pięciobój nowoczesny. Można powiedzieć, że jest to bardzo trudna i stara dyscyplina składająca się z 5 różnych konkurencji, takich jak pływanie, bieg, strzelanie, szermierka i jazda konno.

Moja kariera sportowa była dosyć burzliwa i trudna, wiele mnie nauczyła i dzięki sportowi odkryłam i siebie.

Odkryłam swój wewnętrzny świat i stąd właśnie przy okazji trenowania jeszcze powstał pomysł na stworzenie marki ON-włącz siebie, czyli włącz swój wewnętrzny potencjał. Zależało mi, żeby pokazać ludziom, że każdy ma w sobie ukryty potencjał i potrzebuje tego włącznika, żeby ten potencjał uwolnić.

Kariera sportowa nauczyła mnie tego, że nie ma jednej drogi do sukcesu i że każdy z nas jest indywidualnością i jest totalnie inny. Ja sama jestem wysoko wrażliwym sportowcem, co wydaje się kłócić z byciem sportowcem. A jednak zdobyłam medal olimpijski, więc da się i na tym właśnie mi zależy, by pokazać, że każdy z nas jest inny. Każdy może mieć swoje cele, własne marzenia i pragnienia – każdy może je osiągnąć według swojego schematu i po swojemu. Nie ma jednej drogi do wyznaczonego celu.

Jak wpadłaś na to, żeby być sportowcem zawodowym. Ja sobie wyobrażam, że to się rozwija od dziecka i w pewnym momencie to zaczyna być bardziej na poważnie, więc kiedy to nastąpiło?

Interesuje mnie jeszcze jedna rzecz. Od którego momentu tak naprawdę sportowiec świadomie buduje swoją markę, a od kiedy powinien zacząć to robić?

Oktawia Nowacka: Tak jak powiedziałeś, zaczęłam swoją przygodę ze sportem, będąc dzieckiem. W zasadzie to obserwowałam moich rodziców, bo poznali się na stadionie i oboje trenowali. Jeszcze pamiętam, jak mój tato trenował, zresztą razem z moim dziadkiem, więc wyszło to u mnie zupełnie naturalnie.

Zaczynałam od lekkoatletyki, potem zaczęłam się uczyć pływania. W pewnym momencie dowiedziałam się, że jest coś takiego jak dwubój nowoczesny, czyli pięciobój dla najmłodszych, które są połączeniem biegu i pływania. Wystartowałam w zawodach, całkiem nieźle mi poszło. Nie wiedziałam do końca, w którą stronę pójść, czy w stronę lekkoatletyki, czy w stronę pływania, bo i tu, i tu startowałam na mistrzostwach Polski 14-latków. W obu przypadkach miałam predyspozycje i moja kariera zapowiadała się obiecująco, więc stwierdziłam, że zaryzykuję.

Zamiast rezygnować z którejś z dyscyplin, nauczę się jeszcze trzech.

No i to było, można powiedzieć, skok na głęboką wodę, bo totalnie nie wiedziałam, czy się nauczę tych konkurencji, czy będę miała do nich talent. Trening pięcioboju nowoczesnego wiązał się ze wczesnym opuszczeniem domu rodzinnego. Jestem ze Starogardu Gdańskiego na Pomorzu, a musiałam wyjechać do Łomianek pod Warszawą już jako czternastolatka. Wtedy to była 2 klasa gimnazjum. Czyli idąc do 2 gimnazjum już wyjechałam do internatu, żeby uczyć się pozostałych konkurencji pięcioboju nowoczesnego.

Było to ogromnym poświęceniem.

Tym bardziej, że urodził się mój najmłodszy brat, więc z moim najmłodszym rodzeństwem praktycznie nie mieszkałam. Jestem najstarsza, mam trójkę rodzeństwa. Myślę, że dla dziecka był to taki dosyć trudny czas, ale już wtedy miałam wielką chęć zdobycia medalu olimpijskiego, co u dziecka było dosyć nietypową rzeczą.

Medal olimpijski wymarzyłam sobie już w przedszkolu, kiedy pani przyszła do nas w czasie igrzysk olimpijskich w Nagano i kazała nam narysować rysunek przedstawiający jakąś dyscyplinę. Ja do dziś pamiętam, jak ten rysunek wyglądał. Narysowałam parę łyżwiarzy. Podpisałam Nagano 1998 rok. Miałam wtedy 7 lat. Wróciłam z tym rysunkiem do domu i zapytałam Taty, co to w ogóle są te igrzyska. Tata mi wytłumaczył, czym są i ja stwierdziłam, że kiedyś w takich wystartuję.

Mieszkaliśmy w niewielkim mieście i nie mieliśmy dużych środków finansowych, więc nawet nie mogliśmy podróżować po świecie, a podróże po świecie zawsze były moim marzeniem. Spędzaliśmy świetnie razem czas, ale zawsze w obrębie granic Polski. Zawsze miałam takie marzenie, że jak będę dobrym sportowcem, to w końcu wyjadę poza granicę kraju i moje marzenie się jakoś tak połączy.

Jako dziecko stworzyłam sobie już taki plan, że będę najlepszym sportowcem, zdobędę medal i będę jeździła po całym świecie.

Można powiedzieć, że to moje marzenie schowałam gdzieś głęboko w sercu. Nie dzieliłam się nim z nikim i po prostu zaczęłam ciężko pracować i trenować, żeby to marzenie osiągnąć. Oczywiście po drodze było mnóstwo problemów, przejść z kontuzjami, z trudnymi momentami, momentami wypalenia, ale wszystko szczęśliwie się skończyło. Nie wiem, czy będziemy potem zahaczać o te tematy przed igrzyskowe, czy tematy kontuzji.

Chciałam jeszcze odpowiedzieć na twoje drugie pytanie. Muszę szczerze przyznać, że mimo że byłam w miarę świadoma tego, że sportowiec powinien budować swoją markę i myślałam, że idę w miarę w tym kierunku, to jednak byłam parę lat spóźniona. Myślę, że dzisiaj sportowcy są bardziej świadomi, mają swoich PR-owców, menedżerów, którzy pomagają im w budowaniu marki osobistej.

Jeżeli ktoś myśli o wyczynowej karierze sportowej, to zawsze powinna być to kariera dwutorowa. Każdy młody sportowiec powinien przygotowywać się do życia poza sportem, bo nigdy nie wiadomo, kiedy sport się skończy. Wystarczy zwykła kontuzja, która może wykluczyć zawodnika ze sportu, a potem zderzamy się z zupełnie innym światem, na który nie był gotowy. Już od najmłodszych lat, będąc na studiach, każdy sportowiec powinien się zastanowić, w czym czuje się dobry, co chciałby robić po karierze sportowej albo chociaż szukać. Wiadomo, nie zawsze to, co chcemy robić, od razu nam się wyklaruje, ale budowanie swojej marki jest bardzo ważne i warto tego momentu nie przespać.

Jako sportowiec, o jakiej marce myślisz już po zakończeniu kariery? W jaką stronę będziesz chciała to rozwijać? Opowiedz trochę, o pomyśle na włączanie siebie.

Oktawia Nowacka: Na pewno bardzo chciałabym wykorzystać swoje doświadczenie i zależy mi na pracy z ludźmi, bo bardzo ją lubię. Lubię pomagać ludziom. Dlatego po zakończeniu kariery sportowej bardzo chciałabym to robić. Myślę o robieniu warsztatów. Z tym że nie będą to typowe warsztaty czy obozy, na których będę mówiła każdemu, co ma zrobić, żeby osiągnąć sukces, czy żeby czuć się i żyć lepiej, bo nie tędy droga. Myślę, że każdy zna odpowiedź na to pytanie.

Oktawia Nowacka
Oktawia Nowacka

Chciałabym podarować ludziom uniwersalne narzędzia, które pomogą każdemu.

Te narzędzia pomogą pracować ze sobą i nad sobą. W taki sposób, jak chcemy to robić i jaki nam odpowiada, w swoim własnym tempie. Będziemy dążyć do celów, które sami sobie ustanowimy, czyli uwolnimy swój własny potencjał i podążymy za nim. Będzie to niemówienie innym, co mają robić, jak mają to robić, tylko sami wybiorą własną drogę i skierują się tam, gdzie chcą.

À propos potencjału i maksymalnego odblokowania czy wykorzystania go, chwilę też rozmawialiśmy o pewnym aspekcie duchowym rozwoju sportowca. Mogłabyś trochę zdradzić, jak twój rozwój duchowy miał wpływ na Twoje najlepsze do tej pory wyniki?

Oktawia Nowacka: Rozwojem duchowym zaczęłam się interesować bardzo wcześnie, miałam raptem 18 lat. Od tamtej pory miałam taką potrzebę sięgnięcia głębiej. To, co na zewnątrz nie do końca mi wystarczało. Wtedy nie rozumiałam siebie, nie rozumiałam swoich wszystkich potrzeb, nie rozumiałam swojej wrażliwości, ani tego, że różnię się od innych sportowców i przez to zaczęłam szukać.

Chciałam po prostu czuć się dobrze sama ze sobą i trafiałam na różne ślady, książki i osoby, które gdzieś mnie zawsze otwierały, pokazywały jakieś drzwi, z których potem korzystałam. Przez te wszystkie lata rozwijałam się na własną rękę i stało się to moją pasją.

W 2016 roku w styczniu, 8 miesięcy przed igrzyskami doznałam kontuzji rozcięgien podeszwowych i mój start na igrzyskach stanął pod znakiem zapytania.

Wszystko wtedy się totalnie odmieniło, bo przeżyłam chwilę grozy. Kontuzja nie odpuszczała jeszcze w maju. Na 3 miesiące przed igrzyskami olimpijskimi miałam zabieg na rozcięgnach podeszwowych. Chodziłam o kulach, więc to był taki moment, kiedy wpadłam w straszny dołek depresyjny, kiedy już myślałam, że nie wystartuję w igrzyskach. Odechciało mi się już nawet startować, bo wiedziałam, że wszyscy zawodnicy solidnie przetrenowali ostatnie pół roku, a ja na pół roku przed największą imprezą sportową, na którą pracowałam całe życie…

4 lata wcześniej, kiedy chciałam się zakwalifikować na igrzyska, zerwałam więzadło krzyżowe w kolanie, więc już jedną szansę straciłam. Kiedy przed drugą szansą doznałam poważnej kontuzji, naprawdę miałam chwilę załamania. Wtedy w cudowny sposób poznałam niesamowitego człowieka, który stał się takim moim trenerem mentalnym, ale też przewodnikiem duchowym. Ta praca, którą z nim wykonałam, była co najmniej nietypowa.

Jako sportowiec na co dzień pracuję z psychologami i bardzo sobie cenię pracę z psychologami sportowymi. Jednak Waldek otworzył we mnie jakąś furtkę, przecisnął jakiś przycisk, który naprawdę do mnie dotarł, który uwolnił ten skrywany mój potencjał. Kiedy miałam kontuzję, pracowałam tylko z moją głową. No i okazało się, że zrobiliśmy coś, czego nie mieliśmy prawa zrobić, sięgnęliśmy po medal olimpijski po kilku miesiącach bez treningu!

Byłam wtedy w niesamowitym stanie mentalnym, psychicznym, duchowym.

To było tak niesamowite flow, że człowiek, który doświadcza czegoś takiego, wie, że tego dnia nie ma możliwości, żeby coś nie wyszło. Czuje się wtedy niesamowitą pewność siebie. Czuje się tak niesamowitą moc, która nas niesie, że dzieją się wtedy cuda.

Byłam ogromnie zafascynowana tym odkryciem – zawsze wiedziałam, że nasza głowa, siła mentalna ma niesamowity potencjał, ale dopiero kiedy tego doświadczyłam, zaczęło mnie to fascynować jeszcze bardziej. Zaczęłam zgłębiać tajniki i naszej duchowości, i naszej mentalności. Zaczęłam holistycznie patrzeć na człowieka jako człowieka składającego się i z poziomu fizycznego, mentalnego, i duchowego i myślę, że połączenie tych wszystkich części, daje taką spójną całość, dzięki której jesteśmy w stanie robić niesamowite rzeczy.

Na Twojej stronie można znaleźć informację o wypracowaniu niepowtarzalnego, autentycznego stylu. Czy ten rozwój duchowy to jest właśnie to, co miałaś tam na myśli? Nawiązuję tutaj trochę do coachingu i coachingu sportowego.

Tutaj często się mówi o indywidualnej drodze do mistrzostwa. To jest praca samego ze sobą albo praca z kimś nad sobą, ale nie w kontekście wyników stricte sportowych, fizycznych, ale właśnie bardziej wpływu psychiki na wykorzystanie tego swojego potencjału. Jak się taki niepowtarzalny, autentyczny styl wypracowuje?

Oktawia Nowacka: Tutaj mam na myśli sięgnięcie do duchowości i tak jak już rozmawialiśmy, ciężko jest to wytłumaczyć. Pewne rzeczy trzeba poczuć. Szczególnie ciężko jest uchwycić słowami takie ulotne rzeczy jak duchowość, którą każdy czuje na swój indywidualny sposób. Duchowość każdy musi odkryć sam i oczywiście można mniej więcej powiedzieć, czym jest ta duchowość, w jaki sposób się ją odkrywa.

Jest to zgłębianie siebie, swoich prawdziwych pragnień potrzeb, ale dopóki się tego nie poczuje, to ciężko tę duchowość wytłumaczyć słowami. Myślę, że często ignorujemy tę naszą duchowość i nasze wewnętrzne potrzeby i głos serca. A to jest coś niesamowicie istotnego w naszym życiu i powinniśmy się na ten głos naszego serca otworzyć.

Oktawia Nowacka

Szukając analogii do budowania czegoś swojego poza etatem, wydaje się, że tutaj też mamy do czynienia z takim przygotowaniem fizycznym, czyli coś trzeba zrobić, stworzyć, napisać, wymyślić. Ale później, żeby to maksymalnie wykorzystać, trzeba się mocno otworzyć na swoją autentyczność, lepiej poznać siebie.

Trzeba zawierzyć sobie, a często też nieznanemu, co może się wydarzyć. Należy przyjąć jakieś widmo porażki albo samą w sobie porażkę. Dla kogo jest marka "ON-włącz siebie"?

Oktawia Nowacka: Tak naprawdę jest to marka dla wszystkich, nie tylko dla sportowców. To, o czym mówię, jest uniwersalne i nieważne, kim jesteś, możesz skorzystać z tego przesłania. Każdy z nas ma swoją duchowość. I każde z nas, nieważne, co robi, może ją odkrywać, więc ta marka jest dla każdego. Nieważne, czy ktoś jest osobą aktywną fizycznie, czy pracującą w biurze nie ma to żadnego znaczenia.

Mówisz o tym, że będąc czynnym sportowcem, nie jest łatwo równolegle budować markę osobistą, szczególnie taką cyfrową. Na pewno dużo ludzi wyobraża sobie budowanie marki przez sportowca, szczególnie na tak wysokim poziomie, jest to dosyć łatwe. Tak sobie można pomyśleć, patrząc z boku. Masz rozpoznawalność, pojawiasz się w mediach. Czy faktycznie jest tak z górki?

Oktawia Nowacka: Uważam, że nie do końca jest to łatwa sprawa i tu też trzeba rozdzielić totalnie dyscypliny sportu. Każda dyscyplina jest inna, a pięciobój nowoczesny jest dyscypliną niszową. Zresztą jak większość dyscyplin, gdzie nawet duży sukces nie jest gwarantem tego, że teraz już wszystko pójdzie.

Trzeba się sporo napracować i rozróżnić dwie rzeczy. Budowanie marki jako sportowiec i budowanie marki jako sportowiec, który robi coś jeszcze poza sportem. Mamy na przykład w Polsce wielu sportowców, którzy są rozpoznawalni właśnie z tego, że ludzie interesują się ich wynikami i to są najczęściej fani sportu.

W moim przypadku też interesują się pięciobojem osoby, które są fanami sportu. Więc teraz pokazać, że robi się jeszcze coś poza sportem, znaleźć ludzi, którzy się tym zainteresują, nie jest łatwym zadaniem. Ludzie, obserwując sportowców, oczekują tylko tego, że oni będą wrzucać zdjęcia z treningów albo wyniki z zawodów.

Bardzo ciężko, jeżeli robi się coś poza sportem, zainteresować osoby tą drugą stroną swojego życia. Nieważne, czy jest się rozpoznawalnym sportowcem, czy nie, trzeba mieć coś do zaoferowania, ciekawą markę, czy coś, co spodoba się ludziom, bo na samej marce sportowca można być tylko popularnym. Można być popularnym, póki się trenuje, ale potem sport się skończy i nie można wrzucić zdjęcia z treningu czy z zawodów.

I teraz pytanie, co zrobić, jak pokierować tą marką?

Kim jesteśmy, oprócz tego, że zawodnikami? Każdy ma jakąś osobowość, swoje szczególne zainteresowania, pasje i warto też pomyśleć o tym, co taki sportowiec chciałby robić po skończeniu kariery sportowej. To niekoniecznie jest łatwe i to nie jest tak, że dzięki temu, że sportowiec jest popularny i ma kilkadziesiąt tysięcy obserwujących na Facebooku czy Instagramie, to zrobi karierę w różnych innych dziedzinach swojego życia, bo to jest coś, nad czym niezależnie trzeba pracować.

Fan sportu niekoniecznie będzie możliwy do przekonwertowania na fana nowej marki. Jednak pełna postać sportowca uzupełniona o osobiste rzeczy, o swoją wrażliwość i nowe projekty nie zawsze spowoduje konwersję fanów jeden do jednego.

Myślę, że to może naszych słuchaczy jakoś też zmotywować. Mimo że u sportowca jest jakiś zasięg, to wcale nie jest mu łatwiej niż osobie, która pracuje na etacie.

Na Instagramie czy w ogóle w mediach społecznościowych poza sportem pokazuje się coś innego – kawałek prywatnego życia. Teraz social media dobrze reagują na różnego rodzaju momenty z życia, które się sprzedaje. Te wszystkie instastories, rolki i tak dalej, zachęcają nas do tego, aby być autentycznym. U siebie piszesz o pewnym pogodzeniu się z sobą.

Pytanie, co tutaj się zmieniło w momencie, w którym bardziej się zaakceptowałaś? Czy uznałaś to, że jesteś taka, jaka jesteś i jak innym to nie pasuje, to mogą co najwyżej sobie to skomentować? Co się wtedy zmienia? Czy w głowie, czy właśnie w duszy?

Oktawia Nowacka: Bardzo dużo się zmienia, ale to jest też rzecz, nad którą cały czas pracuję. Zawsze przejmowałam się tym, co mówią inni i to było dla mnie bardzo, bardzo trudne. Było to mierzenie się z opinią innych. I czasem jedna opinia potrafiła zepsuć cały dzień, więc wiedziałam, że to jest coś, co mam do przepracowania. Zaczęłam pracować nad samoakceptacją, ale też nad akceptacją innych ludzi. Mimo że mam różne poglądy na wiele rzeczy, swoje zdanie i nie boję się już tego zdania wypowiadać tak, jak bałam się kiedyś, to zdaję sobie sprawę, że każdy ma prawo do innego zdania.

Jestem osobą, która jest w stanie zaakceptować każdego, bez względu na poglądy.

Oktawia Nowacka

Tego właśnie nauczył mnie rozwój duchowy. Może nam się coś nie podobać, ale trzeba to akceptować. Akceptacja innych i siebie dała mi większą pewność siebie i swobodę do tego, żeby wypowiadać to, co myślę i jednocześnie nie krytykować innych i nie narzucać też swojego zdania. Bardzo dużo się wtedy zmieniło i widzę, że się bardziej otworzyłam i na tym też mi zależy.

Chciałabym budować markę, która jest autentyczna, która jest po prostu mną. Jeżeli z kimś się spotkam w 4 oczy, to każdy mi powie: jesteś taka sama jak na Instagramie. Przecież to w dzisiejszym świecie jest najważniejsze, bo brakuje nam tej autentyczności. Świat jest sztucznie kreowany i widać, że ludziom brakuje tej prawdziwości. Potrzebujemy osoby, która jest w stanie nas zrozumieć, która też ma gorsze dni, której też coś nie wychodzi. Zawsze mi zależało na tym, żeby po prostu być sobą i nie wstydzić się tego, że jestem sobą i nie jestem idealna.

Myślę, że media, takie jak Instagram mają w sobie takie zaproszenie do pokazywania trochę upiększonego świata. Ale z drugiej strony obserwuje się teraz dużą otwartość wśród firm, również marek celebrytów, na pokazywanie tych trudniejszych rzeczy.

Świat nie jest tylko kolorowy, piękny, idealnie zbudowany, z wybielanymi zębami, ale to też są łzy i cierpienie.

Tak mi się to kojarzy z dualizmem w analizie Jungowskiej. Jung pisał, że lepiej być kompletnym niż tylko dobrym albo tylko złym. Nawiązywał tutaj do równowagi, do yin-yang, do pewnego rodzaju harmonii. W archetypach jungowskich mówi się o osobistym raju. Wtedy, kiedy zaczynasz rozumieć, że świat jest jednocześnie dobry i zły, przychodzi ta akceptacja, która jest osobistym rajem. Jest rodzaj komfortu, który się pojawia. Mówi się, że wtedy osiąga się archetyp mędrca, kogoś, kto zrozumiał istotę rzeczy.

Oktawia Nowacka: To jest ciekawy temat. Dużo osób mówi o tym trendzie autentyczności. Czasem jest jednak tak, że na siłę pokazujemy, jacy jesteśmy zmęczeni, czy jak bardzo nam coś nie wychodzi, a myślę, że to też nie o to chodzi, żeby pokazywać tylko słabe strony. Trzeba też cieszyć się z życia.

Jestem w stanie powiedzieć, że nie jestem idealna, nic mi nie wychodzi i się wkurzam, jak stoję w korku, ale doceniam też moje życie. Nie znaczy to jednak, że skoro ono nie jest idealne, takie jak powinno być wymarzone super życie, to ja się z tego życia nie cieszę i nie jestem za nie wdzięczna. Ma ono w sobie mnóstwo wspaniałych momentów.

Tak samo piękne chwile, jak i te gorsze mają prawo być częścią naszego życia.

Czego można życzyć takiej marce osobistej jak Twoja na tym etapie, na którym właśnie jesteś?

Oktawia Nowacka: Odnalezienia swojego prawdziwego kierunku, znalezienia misji. Moja marka się dopiero klaruje. Mam mnóstwo pomysłów. Jestem osobą kreatywną, ale nie na wszystko mam zawsze czas czy możliwości, trenując. Nie ukrywam, że pomiędzy treningami jestem zazwyczaj bardzo zmęczona i często czuję frustrację. Bo mam w zanadrzu pomysły, które chciałabym realizować, a nie mogę tego zrobić. Czasem mnie to po prostu denerwuje, więc bardzo chciałabym znaleźć jakiś najmocniejszy punkt tej mojej marki, mieć na nią czas i mieć siłę poprowadzić ją od A do Z. Tak, aby po skończeniu kariery sportowej móc kontynuować to, co zaczęłam już teraz i wyciągnąć jak najwięcej mądrości z kariery sportowej, żeby móc ją potem przekuć na dalsze życie.

Oktawia Nowacka

Jeżeli mógłbym Ci coś doradzić w kontekście budowania marki – najbardziej promieniejesz, kiedy opowiadasz tę historię o poznaniu swojego przewodnika. O tym, jak to wpłynęło na Twoją karierę sportową, ale też na jakąś przemianę wewnętrzną. Te momenty wyraźnie Cię rozświetlają i jeżeli mógłbym coś doradzać odnośnie budowania marki, to ja bym chciał taką historię słyszeć i oglądać, żeby ona była opowiadana w mediach. Na pewno znajdzie swoich fanów, swoich odbiorców i to jest coś, co może bardzo mocno magnetyzować do Ciebie.

Oktawia Nowacka: Super, bardzo mi się to podoba. Sama się też uśmiecham, jak to mówisz i ma to sens.

A czy zdarza się, że sportowcy po zakończonej karierze zaczynają pracę etatową? Wiem, że ty jesteś tak jakby na etacie. No ale umówmy się, to jest taki trochę inny etat niż etat w korpo. Pytanie, czy są tacy sportowcy, którzy kontynuują pracę zawodową i co ty planujesz po zakończeniu swojej kariery?

Oktawia Nowacka: Jest sporo takich sportowców. Po zakończeniu kariery sportowej część tych sportowców, którzy również są żołnierzami, zostają po prostu na etacie w wojsku. Większość sportowców jest wykształconych i kończyli różnego rodzaju uczelnie. Więc rozpoczynają pracę w kierunku, który studiowali. Część sportowców zostaje w sporcie, są trenerami, działaczami sportowymi, pracują przy związkach sportowych.

Niektórzy budują swoją markę, tworzą fundacje, więc przekrój jest bardzo duży i nie wiem, czy jest jakaś statystyka, czy większość sportowców idzie na etat, czy raczej prowadzi swoją działalność gospodarczą. Znamy tylko kilkoro sportowców popularnych z mediów, ale tak naprawdę sportowców, którzy trenują wyczynowo i którzy kończą trochę wcześniej albo nie osiągali wybitnych wyników sportowych, takich osób jest naprawdę mnóstwo.

Wynik sportowy to jest praca na swój własny wynik, czyli pracuję na moje konto, sama dla siebie na swój wynik i nie wiem, czy umiałabym się przerzucić na pracę dla kogoś. Najtrudniejsze byłoby dla mnie ograniczenie czasowe, że muszę pracować w jakichś ramach od do. Na tę chwilę wychodzę na 2 godziny na trening, wracam na godzinę do domu, zjem obiad i znowu wychodzę na trening. Ja się czuję w tym stylu życia wolna i bardzo mi taki styl życia odpowiada. Chciałabym go kontynuować po zakończeniu kariery sportowej i w takim stylu myślę, że najlepiej bym się odnalazła.

W zasadzie dobrze opisałaś wolność i możliwość elastycznego planowania sobie dnia, która jest dostępna dla większości freelancerów. Może nie superelastycznego, bo pewnie trening wyznaczy jakiś rytm, a tutaj klienci pewnie będą też wyznaczyć jakiś rytm.

Praca wtedy, kiedy mamy naturalną energię w ciągu doby jest jak najbardziej w naszym zasięgu. Kończąc nasz wywiad, czy mogłabyś jakoś po sportowemu zmotywować naszych słuchaczy, którzy być może jeszcze zastanawiają się, czy budowanie marki osobistej to jest coś dla nich?

Oktawia Nowacka: Po pierwsze, trzeba sobie zadać takie szczere pytanie, czego tak naprawdę się chce i czy to, co mam do tej pory jest tego wynikiem. Dla jednych praca na etacie będzie czymś, co się chce robić, a dla innych nie. Inna perspektywa może wydawać się po prostu straszna, więc może to strach kogoś ogranicza? To znaczy, że trzeba ten strach przełamać i odważyć się zrobić to, czego się w życiu pragnie.

Każdy się boi – ja się bałam na każdych zawodach sportowych i to od dziecka.

Myślę, że z takim stresem i strachem można się obyć. Można się nauczyć z nim żyć, ale nie można pozwolić mu wejść sobie na głowę. Mimo strachu można działać, bo tylko w ten sposób jesteśmy w stanie zrobić to, co naprawdę chcemy. Bez odwagi nigdy nie staniemy się tym, kim chcemy być i nie dokonamy tego, czego chcielibyśmy dokonać.

Oktawia Nowacka

Mogę się tylko podpisać i przyłączyć do tego odzewu motywacyjnego. Jednocześnie bardzo ci dziękuję za wspaniałą rozmowę. Moim gościem była Oktawia Nowacka, medalistka olimpijska i właścicielka marki "ON-włącz siebie".

Oktawia Nowacka: Dziękuję bardzo.

Chcesz się dowiedzieć więcej? Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony. Chcesz więcej? Zapraszam do przeczytania bądź przesłuchania pozostałych wywiadów z tej serii.

– Michał Bloch, Jak rzucić etat

Piotr Raźny – człowiek nie musi być idealny!

Piotr Raźny – człowiek nie musi być idealny!

Piotr Raźny stworzył markę Człowiek (nie)idealny, aby wspierać ludzi w dążeniu do celu w nieidealny sposób. Zobacz, jak to może…
Aleksander Drwięga – prospecting potrzebny jest wszędzie!

Aleksander Drwięga – prospecting potrzebny jest wszędzie!

Aleksander Drwięga, ekspert prospectingu, potwierdza, że znajomość idealnego klienta to podstawa! Zobacz, czym jest prospecting i jak może pomóc Tobie.
Monika Adamska: promuję bezwstydność w śpiewie i pasji

Monika Adamska: promuję bezwstydność w śpiewie i pasji

Monika Adamska, podcasterka multipasjonatka, która nie robi niczego na pół gwizdka. Dowiesz się, jak zapanować nad wieloma pasjami.
.
.