Posłuchaj jako podcast w wersji audio:
Moim gościem jest dzisiaj Marta Skrok, właścicielka marki Życie w Lekkości. Zapraszam Cię, Marta, do przedstawienia się.
Marta Skrok: Witam serdecznie. Nazywam się Marta Skrok. Jestem właścicielką marki Życie w Lekkości. Inspiruję kobiety do zmiany, do życia w pełni swojego potencjału, w swojej prawdzie, w swojej mocy, ale również nie zamykam się tylko na kobiety, bo inspiruję też mężczyzn.
Opowiedz, co robiłaś zanim założyłaś swoją markę osobistą i jak to się ostatecznie stało, że etat rzuciłaś?
Marta Skrok: Moja historia jest bardzo ciekawa, wręcz filmowa. Pracowałam w korporacji w branży budowlanej, w betonie i asfalcie przez 13 lat. Także można sobie wyobrazić, jaka jest to różnica między bardzo technicznym, budowlanym środowiskiem, a tym, co robię na co dzień. Teraz żyję w lekkości, pokazuję, jak można żyć swoim życiem, niekoniecznie będąc na etacie. 13 lat pracowałam w firmie budowlanej i 3 lata temu stwierdziłam, że zupełnie mi to nie pasuje, że jestem wypalona i nie spełniam się tam zupełnie. Pracowałam w finansach: w liczbach, podatkach, w rachunkowości i talenty, które mam nie były używane. Były po prostu schowane gdzieś tam w środku we mnie. Czułam się zupełnie wypalona. Moja praca nie sprawiała mi żadnej satysfakcji.
Czytając Twój biogram, można zobaczyć więcej tych „twardych rzeczy”. Studia na SGGW, potem audyt i kontrola wewnętrzna na WSM, a dzisiaj ta lekkość. Na czym polegała Twoja transformacja, Twoja droga do lekkiego życia?
Marta Skrok: Takim punktem zwrotnym w moim życiu było pójście do szkoły liderek. To jest takie studium przedsiębiorczości dla kobiet, gdzie poprzez różne testy i ankiety zostały odkryte moje talenty. Zauważyłam wtedy, że mam zupełnie inne talenty niż to, co robię w pracy. Wręcz byłam po przeciwnej stronie do moich talentów. Moją zaletą jest to, że jestem relacyjną osobą i powinnam pracować z ludźmi, a ja pracowałam z liczbami i praktycznie 8 godzin dziennie siedziałam przy komputerze, czasami odbierając jakieś telefony. Ale te telefony to nie były rozmowy na tematy przyjemne, tylko na tematy finansowe.
To był dla mnie taki punkt zwrotny, kiedy zauważyłam, że nie robię tego, do czego jestem stworzona, ani nie podążam moją ścieżką rozwojową i nie wykorzystuję swoich predyspozycji, które z lekkością mogę później spełniać w życiu.
Czyli jak rozumiem, szkoła liderek to był pierwszy taki moment, w którym zaczęłaś dostrzegać, że to, co robisz zawodowo, mija się z Twoim potencjałem?
Marta Skrok: Tak.
W tej szkole okazało się, że to był jakiś test, który przeszłaś? Rodzaj jakiegoś narzędzia psychometrycznego?
Marta Skrok: Tak, to był test Talent Dynamics, gdzie wyszło, że jestem Deal Makerem czy nawet Supporterem, czyli wynik był po stronie relacji. Jestem dobrym negocjatorem, potrafię rozwiązywać konflikty. A pracowałam po przeciwnej stronie tam, gdzie pracują introwertycy, a ludzie unikają się siebie nawzajem, gdzie ich talentem jest to, że oni mogą zamknąć się w biurze i pracować z maszyną.
Od wyniku takiego testu do tego faktycznego rzucenia etatu jest jeszcze kawałek drogi. Co było później, gdy już zdałaś sobie sprawę, że Twoje talenty są niewykorzystywane?
Marta Skrok: To był cały proces, który przeszłam. Jak już dostałam policzek od losu: „Marta, co Ty robisz, gdzie Ty jesteś w tym życiu”, to zaczęłam słuchać przede wszystkim siebie, swojego serca i swojej intuicji. Zaczęłam chodzić na warsztaty rozwojowe dla kobiet, poszłam na jogę śmiechu, na kurs mindfulness i zauważyłam, że to sprawiało mi dużo radości i przyjemności. Czułam, że to jest właśnie ta ścieżka. Jednocześnie czytałam dużo książek, chodziłam na konferencje dla kobiet. Spotykałam nowe osoby. W moim życiu zaczęły się pojawiać mentorki i to przy nich zaczęłam się dużo uczyć i słuchać. Najważniejsze było, że zaczęłam słuchać siebie i swoich pragnień oraz tego, że to, czego nas uczą w szkole, jest zupełnie czymś innym, niż to, co później wykorzystujemy w życiu osobistym czy zawodowym i możemy całkowicie zmienić swoje życie.
Wszystko zależy od nas i od naszej odwagi.
Z własnego doświadczenia wiem, że kiedy już się odkryje to, co się powinno robić, to później powrót w poniedziałek do pracy etatowej jest szczególnie trudny. Czy był jakiś moment kluczowy, w którym podjęłaś decyzję „OK etat nie jest dla mnie, wychodzę”?
Marta Skrok: U mnie była taka historia, że jak skończyłam szkołę liderek, to tam wyszły moje talenty takie organizatorskie i menadżerskie. Mam talent zarówno w nauczaniu, pokazywaniu duchowości czy pracy z ciałem, jak i talenty organizatorskie. Zaczęłam też tworzyć, organizować i prowadzić różne warsztaty dla psychologów, coachów, nauczycieli i terapeutów, jednocześnie sama biorąc w tym udział.
Wszyscy byli wygranymi, bo każdy na tym korzystał. Ja też się uczyłam.
W momencie, gdy zobaczyłam, że tak super mi idzie i uczestnicy mnie chwalą, bo zorganizowałam im najlepszy warsztat, jaki do tej pory mieli, wtedy stwierdziłam, że na pewno rzucenie etatu to jest tylko kwestia czasu.
Mniej więcej jesienią dwa lata temu powstała moja marka. Założyłam fanpage Życie w lekkości i tak to się powoli rozwijało. Jednocześnie jeszcze pracowałam na etacie. To był taki moment, że przepracowałam jakby na dwa etaty, bo dla siebie i dla korporacji.
Wszystko się zweryfikowało w czasie covidu, bo przyczynił się do tego, że miałam jeszcze więcej czasu przez to, że nie jeździłam do pracy. Miałam czas, żeby brać udział w różnych szkoleniach online i wtedy zauważyłam, że ta praca to było dla mnie zupełne nieporozumienie, że zaczęłam rozmawiać innym językiem i było mi bardzo ciężko się dogadywać się z innymi pracownikami, aczkolwiek wciąż miałam z nimi dobre relacje.
Czułam, że już jestem w innym świecie. Coraz częściej odczuwałam opór, że chodzę tam tylko dlatego, że dostaję wynagrodzenie, ale ani z ludźmi nie miałam jakiegoś flow, ani ta praca przy budowaniu biurowców mi nie odpowiadała. Na początku firma zajmowała się budową autostrad i dróg szybkiego ruchu, później były biurowce i misja tej firmy przestała mi odpowiadać. Stwierdziłam, że niedługo będzie tak, że ciało odmówi mi posłuszeństwa i zacznę chorować, albo zacznę mieć takie zaburzenia psychosomatyczne, więc stwierdziłam, że ta decyzja musi zapaść do któregoś tam momentu i dokładnie rok temu, we wrześniu, składałam wypowiedzenie.
Są trzy kluczowe rzeczy w tym, co powiedziałaś. Po pierwsze to, że przez pewien czas łączyłaś budowanie marki z pracą etatową. Miałaś już swoich klientów, swoje projekty, jak odchodziłaś. Po drugie, że pandemia to był dobry czas, aby zrobić ten krok i to wcale nie był jakiś moment kryzysowy dla wszystkich branż, jak się mogło wydawać.
A po trzecie, chyba najważniejsze, to ten aspekt ciała, które nam podpowiada, że robimy coś nie tak, że jesteśmy w jakimś miejscu, które nie jest dla nas. I często te sygnały z ciała, mam wrażenie, deprecjonujemy, pracując w korporacji albo zachowujemy się, jakbyśmy byli na nie głusi. Nie słyszymy ich i to się później kumuluje. Ciało też ma swoją pojemność i potem pojawiają się choroby somatyczne. Więc jeżeli ktoś nas słucha i zastanawia się skąd nagle brak energii, pogorszony sen albo chroniczne zmęczenie, to może się okazać, że to nie jest tylko przepracowanie, ale też nasze skumulowane w ciele emocje próbują nam coś powiedzieć.
Dobra kończę się mądrzyć, bo miejsce to jest dla Ciebie. Co to znaczy żyć w lekkości? I gdzie o tą lekkość jest łatwiej według Ciebie na etacie czy na freelancerce?
Marta Skrok: Życie w lekkości to są takie słowa bardzo wysokiej wibracji i każdy może sobie sam odpowiedzieć, czym dla niego jest życie w lekkości, czym dla niego jest lekkość. Tu mogą być różne odpowiedzi. Dla mnie życie w lekkości to jest przede wszystkim życie w zgodzie ze sobą, swoimi darami i talentami, z tym, czego pragniemy dla siebie. To jest słuchanie siebie, swojego serca i takie życie, gdzie możemy z niego czerpać, korzystać w pełni. Życie to nie tylko praca i etat i ucieczka w tę pracę. Wiele osób ucieka w pracę, bo boi się odkryć swoje emocje, przepracować je i wtedy praca jest dla nich ucieczką. Natomiast życie składa się z wielu obszarów, które możemy badać, doświadczać, korzystać. Chociażby wyjść na spacer i zobaczyć coś więcej niż tylko praca i pogoń za materializmem.
Pogadajmy chwilę o tej duchowości. Ja mam takie wrażenie, że ta sfera duchowość i new age to jest taki przedział tymczasowy. Tam wpadają różne rzeczy, które są nowe, nie do końca jeszcze przebadane. I one albo z tego przedziału wychodzą, tak jak było na przykład z mindfulness, którym wiem, że też się zajmujesz, albo tam zostają. Skąd u Ciebie zainteresowanie duchowością? Czemu akurat ten aspekt pracy z rozwojem kobiet interesuje Cię najbardziej? Mówisz o wibracjach, pojawia się u Ciebie tantra, kundalini joga, czemu akurat to?
Marta Skrok: To jest takie pytanie z serii, dlaczego lubi się daną osobę. Z poziomu głowy moje zainteresowanie tym tematem ciężko wytłumaczyć, bo to jest z poziomu czucia, z poziomu serca. Jak człowiek zaczyna się zastanawiać, co lubi jeść, gdzie lubi spędzać czas i zacznie słuchać swojego ciała, to wtedy przychodzą te odpowiedzi. Lubię rozwój duchowy, bo moje ciało się do tego wyrywało. Gdy zaczęłam trenować jogę kundalini czy poszłam na warsztaty tantryczne, moje ciało było ogromnie szczęśliwe. Czułam każdą komórkę swojego ciała i z poziomu głowy wiele osób może tego nie rozumieć, natomiast powinniśmy słuchać przede wszystkim swojego serca i ciała, bo ono nas nigdy nie okłamie.
Przyznam, że moim kolejnym pytaniem było, jak rozpoznać w sobie predyspozycje do tego typu pracy. Czy można jakoś odczytać sygnały wewnętrzne lub zewnętrzne, szczególnie pracując w innym, twardym środowisku?
Marta Skrok: Tu opowiem taką historię, jak odchodziłam już z etatu. Często to opowiadam, że jak składałam wypowiedzenie w czasie drugiej fali pandemii, to głównie pracowałam z mężczyznami, w środowisku bardzo hermetycznym, zamkniętym na duchowość – to jest dla nich czary-mary. Gdy już cały zespół dowiedział się, że odchodzę, wiele osób do mnie podchodziło i pytało, czy jestem świadoma, czy wiem, co robię, czy postradałam zmysły? „Jak Ty teraz, Marta, będziesz robić Życie w lekkości, jak jest druga fala pandemii, jak jest lockdown? Jakie warsztaty, jak wszystko jest zamknięte”.
Był to dla mnie wielki egzamin, ogromny test, żeby zostać przy sobie, żeby słuchać się siebie.
To był dla mnie test, czy ja naprawdę jestem zdecydowana odejść z etatu, z tej bezpiecznej posady i robić to, co pragnę robić, co chcę przekazywać dalej, pokazywać ludziom i inspirować inne osoby. Egzamin, który pokazał, że można odejść z etatu i można pracować zgodnie ze swoimi marzeniami, pragnieniami, potrzebami.
Wyobrażam sobie, że rzucając etat dla marki związanej z duchowością tych komentarzy, że daleko „odleciałaś”, pewnie trochę było. Chociaż powiem szczerze, że większość freelancerów, którzy odchodzą z etatu, spotykają się na swojej drodze z osobami, którym odchodzenie z etatu nie mieści się w głowie.
Zależy mi na tym, żeby jakoś wsparła osoby, które właśnie być może mocno to czują, ale nie mają jeszcze w sobie tej odwagi. Myślę, że takich osób trochę jest. Takich, których dotychczasowe życie, szczególnie zawodowe, było i bardzo racjonalne, twarde, a jednak oni wewnętrznie mocniej odbierają sercem i ciałem. Myślę, że to jest dobry moment na autentyczny komunikat dla tych ludzi.
Marta Skrok: Myślę, że wiele osób mogę swoją historią zainspirować do zmiany. Jestem żywym przykładem, że to zrobiłam, że przeszłam tę drogę i że jest to możliwe.
Co dla mnie jest najważniejsze? Przede wszystkim, żeby wierzyć w swój projekt.
Wierzyć w siebie, czyli kwestia pewności siebie. Zabezpieczenie finansowe też jest ważne, a także, żeby tego nie robić pod wpływem jakiejś emocji czy impulsu, tylko zachować zdrowy rozsądek i umiar. Trzeba podjąć tę decyzję ze świadomością, że naprawdę chce się odejść z etatu i ma się jakiś pomysł na siebie i w ten sposób to po prostu robić, działać.
Czy coś jeszcze? Słuchać siebie, położyć sobie rękę na sercu, posłuchać odpowiedzi, jakie przychodzą do nas. Czy ta praca na etacie sprawia Ci frajdę, czy nie. A może jest to kwestia zmiany działu albo zmiany pracy? Bo niekoniecznie każdy się nadaje i nie każdy chce zakładać swoją działalność. Wiele osób jednak jest usatysfakcjonowanych z pracy na etacie. We wszystkim zachowajmy umiar.
Jestem bardziej po tej stornie barykady, że nie każdy by chciał i że nie każdemu to pasuje, niż po tej, że nie każdy się nadaje. Znam dużo takich osób, które osobowościowo nie są predystynowane do takiego stereotypowego przedsiębiorcy. Nie są rekinami biznesu, dobrymi sprzedawcami czy gwiazdami na scenie. Dużo marek, którym pomagałem się rozwijać, to byli introwertycy, osoby wysoko wrażliwe. Wolę myśleć, że każdy się nadaje, ale nie każdy chce.
Czy Ty pamiętasz ten dzień, kiedy już nie musiałaś wirtualnie iść do pracy, czyli zalogować się na Zooma czy Teamsa?
Marta Skrok: Tak, tak. Pamiętam ten dzień, aczkolwiek u mnie to było tak, że brałam jeszcze urlop i były zaraz święta Bożego Narodzenia. Ten dzień był przed samymi świętami i pamiętam, że się wyspałam i spotkałam z moimi koleżankami. Miałam dla nich białe róże jako znak wolności. Później były święta, a potem poleciałam sobie do Barcelony celebrować ten czas.
To, że odeszłam z etatu, dotarło do mnie po kilku tygodniach, jak już wróciłam z Barcelony i stwierdziłam, że nie jestem na urlopie. Na początku myślałam, że jestem na jakimś dłuższym urlopie. Bo tu święta, a tu jakiś wyjazd. Dopiero po kilku tygodniach doszło do mnie, że nie muszę wstawać rano, nie mam szefa i że nikt mnie nie kontroluje i nie sprawdza i że teraz życie będzie wyglądało zupełnie inaczej. To było bardzo nowe uczucie i jeszcze przez kilka miesięcy czułam się jak na jakimś wolnym. Wiedziałam, że mam firmę, ale bardziej czułam się, jakbym miała wolne od pracy, od etatu. A dopiero po kilku miesiącach do mnie dotarło, że zmieniłam swoje życie.
Czy jest coś, co Cię zaskoczyło po opuszczeniu etatu, albo poza etatem na freelancerce, bo okazało się zupełnie inne, niż to sobie wcześniej wyobrażałaś?
Marta Skrok: Inne może nie, natomiast zaskoczyło mnie, że czas tak szybko mija. Jednak taki systematyczny dzień pracy w stałych godzinach oznacza tą regularność i człowiek ma taki harmonogram. A gdy jesteś freelancerem, to pracujesz praktycznie i wieczorami, i weekendami i to jest zupełnie coś innego. To mnie tak zaskoczyło, że te dni bardzo szybko mi uciekają i nie wiadomo, kiedy one mijają. Czasami bywa tak, że wydaje mi się, że nic nie zrobiłam i cały dzień minął. Jak się jedzie do biura, odsiedzi się tam 8 godzin przy komputerze, to jakoś tak zupełnie inaczej to wygląda.
No tak, większość z nas musiała się nauczyć pracy z domu i własnej organizacji swoich zadań, żeby te dni spędzać przynajmniej w części produktywnie. Jakbyś miała powiedzieć o jednej najważniejszej zmianie wewnętrznej, którą przeszłaś, która umożliwiała Ci bycie poza etatem, bycie marką osobistą, co by to było?
Marta Skrok: Taką cechą to jest dla mnie odwaga. Bez odwagi nie podjęłabym tych kroków. Zdecydowałabym się, ale nie wiem, czy fizycznie bym to zrobiła, gdybym nie miała w sobie odwagi. Mogę dodać to, że praktycznie zrobiłam to sama. Miałam tylko kilku przyjaciół wokół siebie, którzy mnie w tym procesie wspierali. Moja rodzina nie do końca była wspierająca w tym przedsięwzięciu, w tym moim planie. Tak naprawdę byłam zostawiona sama sobie. Także bez mojej odwagi i bez wielkiej chęci, żeby żyć tak, jak pragnę, to na pewno by się nie zadziałoby. Odwaga, odwaga i bardzo mocne pragnienie i chęć zmiany.
Gdyby się okazało, że słucha nas teraz ktoś, kto chciałby pójść dokładnie w Twoje ślady i zajmować się aspektem duchowym, pracą z ciałem, jaką radę mogłabyś dla niego mieć albo jakiego rodzaju przesłanie?
Marta Skrok: Żeby zawsze był wierny sobie i swoim wartościom. To jest dla mnie dzisiaj bardzo istotne, żeby żyć w swojej prawdzie, żeby słuchać głosu wewnętrznego, który bardzo często jest zakryty, schowany, który do nas przemawia w podświadomości poprzez nasze sny i różne sytuacje.
Przede wszystkim trzeba i należy słuchać siebie, tego wewnętrznego głosu, który do nas przemawia.
Trzeba się także do siebie odnosić z takim szacunkiem. Nie być zbyt krytycznym, nie oceniać siebie zbyt surowo. Wszystko jest możliwe. Ludzie przechodzą przeolbrzymie transformacje i wprowadzają zmiany w swoim życiu. Nie oceniaj, nie krytykuj i daj samemu sobie taką łagodność, lekkość i czułość. Jeżeli tego pragniesz, idź za tym głosem.
Czego na przyszłość można życzyć takiej marce jak Twoja?
Marta Skrok: Można mi życzyć rozwoju, otwartości i świadomych ludzi. Żeby coraz więcej osób interesowało się rozwojem osobistym, duchowym, pracą z ciałem czy oddechem, tantrą i dotykiem. Jednocześnie chciałabym wszystkich słuchaczy zachęcić, zaprosić do mojego świata, fanpage’a Życie w lekkości, tudzież na Instagram Life in Lightness.
I ja się przyłączam do Twoich życzeń dla samych siebie, a wszystkich zainteresowanych rozwojem od strony duchowej zapraszam do sprawdzenia marki Marty Skrok Życie w lekkości. Bardzo Ci dziękuję.
Marta Skrok: Dziękuję bardzo.
Chcesz się dowiedzieć więcej? Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony. Chcesz więcej? Zapraszam do przeczytania bądź przesłuchania pozostałych wywiadów z tej serii.
– Michał Bloch, Jak rzucić etat