Magdalena Hosiawa – od etatowej księgowej do własnego biznesu i bycia coachem!

Magdalena Hosiawa stworzyła Mentoris, aby dzielić się wiedzą z zakresu rachunkowości. Jest to pierwsza platforma, która wspiera przedsiębiorców w taki sposób w Polsce. Skąd wziął się pomysł na rachunkowość?

Posłuchaj jako podcast w wersji audio:

Michał Bloch: Witam bardzo serdecznie. Dzisiaj odcinek z osobą, która rzuciła etat, a teraz pracuje na siebie. Zmienia się też to, co robi. myślę, że o tym będziemy opowiadać.

Bo to nie jest tak, że jak decydujesz się dla jednej aktywności rzucić etat, to już musisz tam zostać. To zawsze można zmienić, ale nie chce zdradzać zbyt dużo szczegółów. Więc już przedstawiam mojego gościa.

Magdalena Hosiawa, właścicielka marki „Mentoris”. Pierwsza w Polsce platforma do nauki rachunkowości, a Magdalena oprócz tego, że jest trenerem rachunkowości, jest również coachem.

Witam Cię, Magdalena, zatem oficjalnie.

Magdalena Hosiawa: Dzięki! Witam Cię również. Bardzo Ci dziękuję za zaproszenie.

Ja również dziękuję za przyjęcie zaproszenia. To dla mnie zawsze duża frajda i ekscytacja rozmawiać z osobami, które zrobiły to, o czym w tym podcaście opowiadam. Wtedy mam poczucie, że słowo staje się ciałem i to nie jestem tylko ja, który opowiada o tym, tylko też wspaniali goście.

To może najpierw opowiedz, jak to było z tym twoim rzucaniem etatu? Jak się zorientowałaś, że etat jest „be” i co później zrobiłaś?

Magdalena Hosiawa: U mnie z rzucaniem etatu było dość ciekawie. To, że nie chcę pracować na etacie, wiedziałam dość szybko, chociaż nie wiedziałam, że chodzi o sam etat. Najpierw wydawało mi się, że to jest kwestia tego, że trafiam nie na takie miejsce pracy, jakie bym chciała. Dość szybko się nudziłam. Pracowałam w korporacjach.

Jestem finansistką, więc pracowałam w księgowości korporacyjnej. Zaczęłam w trakcie studiów. Tak jak wspomniałam, dość szybko nudziłam się w tych pracach i zaczęłam je zmieniać. Ciągle szukałam takiej, która będzie dla mnie bardziej odpowiednia. Teraz z perspektywy czasu widzę, że to była kwestia też mojej świadomości, czyli tego, czego ja chcę, jakie mam wartości. Wtedy nie do końca jeszcze to rozumiałam.

Wiedziałam tylko, że coś jest nie tak, że coś mi cały czas nie pasuje.

Przede wszystkim nie pasowało mi siedzenie w pracy w konkretnych godzinach, co odbierałam trochę jako marnowanie mojego czasu i to mnie bardzo frustrowało. Pewnie na etacie pracowałam dużo dłużej niż było faktycznie, a ta decyzja, żeby rzucić etat, była związana z problemami zdrowotnymi.

Magdalena Hosiawa Mentoris 1
Magdalena Hosiawa

Potem wyjechałam za granicę. Pracowałam w Wielkiej Brytanii jako finance manager. Wydawało mi się, że może tam znajdę to, czego szukam, ale okazało się, że tam też po jakimś czasie miałam dosyć tej pracy. Napięcie, stres powodowały, że po powrocie moje zdrowie zaczęło szwankować.

Okazało się, że muszę na jakiś czas zrobić sobie przerwę.

Była to przerwa, w trakcie której szukałam pomysłu na siebie. A z drugiej strony dojrzałam do tego, że w tym wszystkim chodzi mi o tę moją największą wartość, czyli wolność. O poczucie wolności, że to ja decyduję, od której do której pracuję, kiedy i co robię. Bo to, co mi w korporacjach przeszkadzało, to było to, że moje pomysły mogły być wdrażane tylko do pewnego poziomu. Jednak biurokracja swoje robi.

Wiadomo, że w korporacji jest pewna procedura, przez którą musisz przejść, żeby cokolwiek zmienić i kilka osób po drodze, które muszą kolokwialnie klepnąć to, co chciałbyś wprowadzić w życie. Czasami się po prostu tego fizycznie nie da. Moja głowa była pełna pomysłów, tylko realizacja była trudna. Więc kiedy się okazało, że nie mogę dłużej tam pracować, bo zdrowie mi chwilowo na to nie pozwala, zaczęłam szukać pomysłu na siebie i stąd pomysł na działalność.

Podjęcie decyzji o tym, by założyć działalność, było trudne, bo u mnie w rodzinie nikt działalności nie prowadził.

Działalność kojarzyłam z czymś bardzo ryzykownym i miałam wrażenie na początku, że sobie nie poradzę. Więc nie była to prosta decyzja.

Jak Cię tak słucham, to myślę, że miałem w wielu miejscach podobnie. Ja też na początku się zastanawiałem, że może to nie to miejsce, nie ta branża. I tak zmieniałem branże ze sprzedaży do HR, wyżej, niżej, bardziej samodzielnie i w zasadzie dopiero po drodze wpadłem na to, że chodzi o wolność, o możliwość decydowania o sobie.

Druga rzecz, która do mnie przyszła to, że w zasadzie są dwa takie przypadki, w których moi klienci odzywają się do mnie i to zawsze jest taki moment zatrzymania, odsunięcia się od pracy zawodowej. Albo jest to ciąża i urlop macierzyński, albo jakiś rodzaj problemów zdrowotnych. I jeszcze jest trzeci przypadek – wakacje. Jak ktoś sobie weźmie dłuższe wakacje, to mocno się zdystansuje do tego, co robi zawodowo, poukłada sobie pewne rzeczy i z tego równania wychodzi mu, że może chodzić o ten rodzaj pracy.

Pomyśleć, a zrobić to jest zupełnie coś innego. Powiedziałaś już trochę o pewnym przekonaniu na temat biznesu. To jest coś ryzykownego. Co u siebie musiałaś zmienić, w myśleniu, w przekonaniach, żeby było możliwe stworzenie tej platformy, którą dzisiaj prowadzisz?

Magdalena Hosiawa: Przekonań, które musiałam zmienić było bardzo wiele i ja na nie natrafiałam, kiedy już rozwijałam biznes. Natomiast pierwsze najważniejszy był fakt, że ja się nadaję do prowadzenia biznesu, bo w głowie miałam takie przekonanie, że to nie dla mnie. Gdyby nie to, że zdarzyła się druga rzecz, czyli zaszłam w ciążę, to pewnie bym tego biznesu tak szybko nie założyła.

Wtedy był to taki moment, w którym stwierdziłam wóz albo przewóz.

Albo się decyduję, albo po urlopie macierzyńskim będę musiała wrócić na etat. Więc wiedziałam, że to jest taki moment decydujący, albo zrobię to teraz, albo pewnie już nie zrobię tego w ogóle i stąd takie formalne kroki, która wtedy zrobiłam. Czyli nie jakaś działalność nierejestrowa, tylko faktycznie zarejestrowanie działalności, płacenie składek. Tak naprawdę robiłam to z dość dużym strachem.

Na początku ten strach był ogromny. Robiłam to na przekór moim przekonaniom, ale z drugiej strony z takim pragnieniem, że chcę wyjść na swoje, że w końcu chcę postawić na swoje wartości. To może też było związane z tym, że mając 20 lat, miałam problemy zdrowotne i to dość poważne, gdzie zastanawiałam się nad tym, czy ja będę dalej żyła. I to zostawiło we mnie takie odczucie, że życie jest warte tego, żeby przeżyć je dobrze, żeby je przeżyć tak, jak ja chcę. Więc kiedy zebrały się ze sobą te czynniki, czyli zdrowie wróciło i wróciła kwestia tego, że jestem w ciąży i że muszę zdecydować, co będę robić, kiedy dziecko się urodzi, to już nie było odwrotu. To było dla mnie bardzo motywujące do tego, żeby pomimo tego przekonania tę działalność założyć.

W dobrych historiach o bohaterach jest taki moment przekroczenia progu, po którym już nie ma odwrotu. Potem zaczyna się cała przygoda, uczenie się nowego świata. Rozumiem, że to tak u Ciebie też tak było.

Ty zmieniłaś formę, natomiast dosyć mocno zostałaś w tym samym, czym się zajmowałaś, czyli w rachunkowości. Często tak jest, że marki z którymi pracuję, wychodzą z etatu i robią podobne rzeczy. Teraz powierzchownie można by się zapytać, to jaka jest różnica? Po prostu zamienił stryjek... Co jest tą najważniejszą wartością?

Magdalena Hosiawa: Wiesz co, tutaj się uśmiecham, dlatego że przechodząc z etatu na własną działalność, można dalej utopić się w etat. W sensie takim, że przechodząc na swoją własną działalność, nadal możesz skończyć w taki sposób, że pracujesz na etacie i wtedy to nie jest wartość. Na etacie – mam na myśli sytuację, w której w Twojej głowie pojawia się kolejne przekonanie, że musisz ciężko pracować, żeby zarobić, żeby się rozwinąć, że ta ciężka praca jest wyznacznikiem twojego sukcesu.

To spowodowało, że ja przez pierwszy okres prowadzenia swojej działalności bardzo dużo pracowałam.

Bardzo szybko się przekonałam, że moje zasoby nie są nieograniczone. Musiałam zweryfikować to, w jaki sposób prowadzę ten biznes. Wtedy, kiedy zdecydujesz, że naprawdę robisz to z wolności, a z nie z przymusu, bo żeby osiągnąć sukces muszę ciężko pracować, masz tę faktyczną. Czyli kiedy zniwelujesz w sobie to przekonanie to jest ta największa wartość prowadzenia własnej działalności.

Druga jest taka, że możesz decydować, co zrobisz danego dnia i o której godzinie to zrobisz. Jeśli masz ochotę rano pobiegać w parku, a nagrasz podcast popołudniu, to możesz to zrobić. Jeżeli nie chcesz nagrywać podcastu, ale chcesz prowadzić szkolenie w danym dniu, to też możesz to zrobić. Działalność pozwala Ci zdecydować, jakie czynności faktycznie podejmiesz. Ja w swojej działalności zajęłam się przede wszystkim tym, co lubię, czyli przekazywaniem wiedzy. To już za mną chodziło od bardzo długiego czasu.

Od tego się zaczęło w Mentoris, że przekazywałam wiedzę.

Tylko na początku to było budowanie biznesu w oparciu o przekonanie, że muszę, jak najwięcej pracować, co nie było dla mnie korzystne pod względem zdrowotnym. Więc tu też ostrzegam, że działalność trzeba prowadzić z rozwagą, wiedząc o tym, że czasami trzeba też odpocząć. Natomiast to, że prowadzę własną działalność pozwala mi też decydować, o tym, co robię. Tu nawiążę też do tego, że profil mojej działalności się zmienia.

Zaczęłam od szkoleń w rachunkowości, a od mniej więcej roku jestem także coachem, który wspiera finansistów w zmianach, czyli jak już zbuntują się i poczują, że mają dość, to ja ich wspieram w tym, żeby to życie sobie poukładać, i to prywatne, i to zawodowe tak jakby chcieli. Mój profil działalności też się zmienia.

Mogę to zrobić właśnie dlatego, że prowadzę własną działalność, że nie jestem przez nikogo zatrudniona.

Tak, jak z tobą rozmawiam, to wraca do mnie ta nazwa „zbuntowana księgowa”. Ty teraz to powiedziałaś. To jest taka ikoniczna bym powiedziała sytuacja, bo zawód księgowej kojarzony jest raczej z byciem statystycznym. Oczywiście to są stereotypy. Wiadomo też, że każdy człowiek ma swój określony profil osobowości i często praca z liczbami to jest pewien wybór, pewna preferencja. A tu się nagle okazuje, że można się w cudzysłowie zbuntować i robić coś swojego. Dalej zachęcam, żeby pomyśleć nad tą nazwą „zbuntowana księgowa”. Chociaż ja wiem, że ty do słowa „księgowa” jakoś nie jesteś przekonana.

Magdalena Hosiawa: Tak, to jest bardzo zaskakujące, ale prawdziwe, że bardziej uważam się za finansistę, dlatego że pracowałam i w księgowości, i w controlingu. Teraz szkolę, więc jakby sama „księgowa” nie do końca do mnie pasuje. Natomiast ta „zbuntowana księgowa” pasuje w części „zbuntowana”. Ja jednak buntuję się przeciwko stereotypom tego zawodu. Stereotypy są takie, że księgowa, finansista to jest ktoś bardzo poukładany, statyczny, kto generalnie nie chce zmian, kto siedzi z nosem w cyferkach, mało współpracuje z innymi ludźmi. Jest to kompletnie nieprawdziwy obraz finansisty szczególnie w obecnych czasach, kiedy cały czas się tak wiele zmienia, a praca zespołowa w finansach jest bardzo ważna. Więc próbuję to jakoś przełamać. Pokazać, że księgowi, finansiści mają ludzką twarz. Że my też mamy swoje potrzeby, chcemy się rozwijać, mamy swoje marzenia. I właśnie to daje moim klientom takie przekonanie, że można i że nie są sami w tym, co odczuwają.

Jaki jest efekt pracy nad tym buntem czy w obszarze tego buntu? Na co taka księgowa, która przyjdzie do Ciebie na coaching może liczyć? Wiadomo, że jak przyjdzie do Mentoris, to może się rozwijać w obszarze rachunkowości. To jest pewnie logiczne i zrozumiałe. Pytanie, gdzie tutaj ten coaching dla księgowych się sprawdza?

Magdalena Hosiawa: To jest bardzo zaskakujące, ale jestem w stanie dać to, co każdy coach, czyli wsparcie i partnerstwo w zmianie. Różnica jest taka, że klienci, którzy do mnie przychodzą, mówią od razu „ja chcę do pani, bo pani mnie rozumie, bo pani też pracowała w księgowości, pani wie, na czym to polega”. Osoby, które do mnie przychodzą potrzebują takiego przekonania. Prawda raczej jest taka, że wiem, jak wygląda ta praca, czyli jestem w stanie lepiej zrozumieć to, o czym one, bo to z reguły są kobiety, do mnie mówią. Mam lepsze wczucie, lepsze zrozumienie tych trudności, które napotykają.

Przychodzą do mnie klientki, które są na granicy wypalenia zawodowego.

Są naprawdę zmęczone tym, co robią, nie wiedzą, jak się zorganizować, mają wrażenie, że już nie ma wyjścia. Przychodzą też klientki, które chciałyby świadomie rozwinąć swoją karierę, czyli nie łapać kolejnej pracy, żeby po prostu ją zmienić i mieć trochę lepsze warunki finansowe, tylko żeby świadomie wybrać takie miejsce, które będzie im odpowiadało. I to się staram zrobić podczas sesji coachingowej. Wspierać je w tych zmianach, w takich procesach.

Chciałbym jeszcze na chwilę wrócić do wątku, w którym mówiłaś o przejściu z etatu na nie-etat i że tam można się w jeszcze większą kabałę wpakować. Myślę, że to jest warte, żebyśmy jeszcze o tym pogadali, dlatego że jest dużo przedsiębiorców, którzy mówią, że jak się jest na swoim, to się pracuje jeszcze więcej. A ja zawsze mówię, że to jest kwestia pewnej konstrukcji psychicznej.

Jeśli masz tendencję do siedzenia po godzinach na etacie to wiadomo, że jak rzucisz ten etat i będziesz mieć swoją firmę, gdzie jest większa odpowiedzialność na Tobie, to prawdopodobnie będziesz siedzieć jeszcze dłużej. To jest coś, co trzeba zmienić, czego się też trzeba nauczyć.

Ja często sobie to łączę z pokłosiem wychowania czy edukacji szkolnej, że jesteśmy przygotowani do etatu, do tego, żeby wykonywać zadania od-do, dzwonek, godziny. Ale nie każdy pasuje do tego modelu. Stąd tyle zbuntowanych. Wbrew pozorom jest sporo osób, które o tym myślą.

Gdybyś miała teraz przemówić do kogoś, kto zastanawia się nad rzuceniem etatu, co byś im powiedziała? Z jakim orędziem byś mogła do nich wystąpić?

Magdalena Hosiawa: Z orędziem? Przychodzi mi takie pierwsze hasło, żeby robić to świadomie. Trzeba zdawać sobie sprawę z kolejnych kroków, które się podejmuje i aktywności, które się ma, żeby zwracać na to uwagę.

Ja wpadłam w taką pułapkę, że jak się robi to, co się lubi to można to robić 24 godziny na dobę, co nie jest prawdą. Oczywiście w biznesie robisz to, co lubisz, ale robisz też rzeczy, które mniej lubisz, bo nagle jesteś od marketingu, od sprzedaży, od customer service, wszystko ogarniasz na początku, póki oczywiście nie zatrudnisz sobie osób, które mogą to od ciebie przejąć.

Kiedy zaczynasz biznes to jest jednak tak, że to wszystko spada na ciebie.

Masz bardzo dużo różnych obowiązków i to, co mogłabym zasugerować to, żeby zwrócić uwagę, ile tych obowiązków jest i czy czasem nasza praca nie zaczyna zajmować nam 10, 12 albo więcej godzin w ciągu dnia. I żeby sobie odpowiedzieć na pytanie, czy to jest dla nas OK i jak długo chce się w taki sposób pracować, i czy to nie doprowadzi to sytuacji, w której nie znienawidzę swojego własnego biznesu, bo będę pracować więcej, niż pracowałam na etacie, a te korzyści własnej działalności przestaną przeważać.

Ja doprowadziłam do etapu, w którym pracowałam bardzo dużo. Wydawało mi się, że żeby osiągnąć sukces, trzeba ciężko pracować. To był taki moment, w którym myślałam, że zamknę biznes, że nie dam rady już dłużej pracować, bo tak, jak to wyglądało nie było dobrze, a to było to coś, co ja sama sobie narzuciłam.

Jedna rzecz jest taka, że my mamy obowiązki w naszej firmie, ale naprawdę możemy zdecydować o tym, praktycznie w każdym z tych przypadków, ile i co robimy.

Wiadomo, że to się wiąże z kwestiami finansowymi, ale zawsze musimy odpowiedzieć na pytanie, czy to jest tego warte.

To jest takie orędzie: zobacz, jak to, co robisz w swoim biznesie wpływa na ciebie, na twoją rodzinę i czy to jest coś, co ty akceptujesz. U mnie to już był etap, w którym chodziłam zmęczona, nie miałam ochoty się bawić z dziećmi i generalnie mało co mnie cieszyło. Czyli doprowadziłam sama siebie do etapu wypalenia. Moja taka prośba do tych, którzy się nad tym zastanawiają jest, żeby świadomie zdecydować, co i ile chcesz robić w tym biznesie, żeby nie doprowadzić do sytuacji, w której musisz to potem odkręcać. Dla mnie to było dokręcanie znowu na poziomie świadomości i moich przekonań, że to nie jest prawdą, że muszę ciężko pracować, żeby osiągnąć sukces, że to jest coś, co tylko ja mam w swojej głowie i mogę to zmienić i zmieniłam. Natomiast trzeba robić to świadomie.

Na jakie inne przekonanie zamieniłaś przekonanie, że żeby osiągnąć sukces trzeba naprawdę ciężko pracować? Jakbyś dzisiaj sformułowała to nowe brzmienie przekonania?

Magdalena Hosiawa: Żeby osiągnąć sukces trzeba mieć fajne pomysły.

Trzeba mieć dobre pomysły. Trzeba być wypoczętym i kreatywnym.

To jest coś, co prowadzi do sukcesu. Tworzenie niestandardowych rozwiązań, które są dobre dla twoich klientów. Tego nie jesteś w stanie zrobić, kiedy pracujesz bardzo dużo, kiedy nie dajesz sobie przerwy i oddechu. Więc mnie się sukces kojarzy z kreatywnością przede wszystkim.

Mówiłaś, że jak zaczynałaś, działaś pomimo lęku, nie wierzyłaś, że ci się uda, a jednak się udało. Jakbyś miała określić jakiś faktor sukcesu, coś takiego, co było dźwignią do dojścia do tego miejsca, w którym jesteś, to co to byłoby u ciebie?

Magdalena Hosiawa: Determinacja. Prowadzenie własnego biznesu wymaga pewnej determinacji i motywacji do tego, żeby gdzieś dojść. Nie wiem, jak jest w innych biznesach, ale z tego, co słyszałam, nie byłam odosobnionym przypadkiem, że pierwszy rok to był rok, w którym na biznesie nie zarabiałam. To było takie oczekiwanie na to, kiedy biznes się rozkręci. Tam była potrzebna ta determinacja do tworzenia kolejnych szkoleń, kolejnych rozwiązań, które będą dla klientów dobre.

Biznes to dla mnie podróż.

To jest takie coś, co masz na całe życie, z czym wsiadasz do pociągu i jedziesz. I mam wrażenie, że całe życie się zmienia i ty kształtujesz, jak to wygląda dalej. Determinacja jest tutaj kluczem, żeby za szybko się nie poddać.

Pamiętam, że mówiłaś, że najpierw to były szkolenia tylko z rachunkowości, teraz do oferty dołączył coaching. Gdzie zmierzasz zatem? Co będzie następne? Jak to ma dalej wyglądać u Ciebie w Twojej marce?

Magdalena Hosiawa: Na ten moment coaching jest na tyle nowy, że jeszcze na nim się skupiam. Teraz nie jestem w stanie określić, jak się zmieni forma biznesu, ale to dlatego, że mam dużo pomysłów i teraz strategicznie muszę wybrać, co z tego chcę wprowadzić w życie, a co nie.

Robię to z dużo większym spokojem i daję sobie czas na przemyślenie tego zanim to wprowadzę w życie.

To odróżnia podejście, które mam teraz, od tego, które miałam na początku, gdzie wprowadzałam wszystko, co mi przyszło do głowy po kolei, nie myśląc o tym, jakie to może mieć konsekwencje dla samego biznesu.

Na razie jest to coaching. Co będzie dalej? Tak jak mówię, to jest podróż, więc to może się jeszcze tysiąc razy zmienić. To czego się właśnie tez nauczyłam, zmieniając swoje przekonania to, że nic nie jest stałe i wszystko się zmienia. Sam rynek się zmienił. Kiedy 9 lat temu powstawały kursy, to był zupełnie inny rynek. Wtedy nie było szkoleń online z rachunkowości w ogóle. Teraz już są. Rynek szkoleń online zaczyna być przesycony. Trzeba zmieniać ofertę, żeby się wyróżnić, żeby dać klientom coś, czego nikt inny nie daje. A pomysły dokładają do tego tę cegiełkę, że formułujesz w taki sposób, w jaki chcesz. Co będzie dalej, nie wiem. Siedzę w tym pociągu i jadę dalej.

Ja mam taką metaforę, że budowanie marki to jest trochę, jak wychowywanie dziecka. To dziecko się z każdym rokiem, z każdym miesiącem zmienia, zaczyna mieć różne potrzeby. W związku z tym trzeba być elastycznym, trzeba się dopasowywać i zmieniać z tym swoim dzieckiem. Także to jest myślę dobra wiadomość dla wszystkich, którzy myślą, że jak wystartują z jakimś biznesem, to już potem trzeba to ileś lat ciągnąć.

Bardzo często ta wolność też objawia się tym, że można biznes elastycznie kształtować, dopasowywać i dopiero jak się zapyta swoich klientów, to można wtedy wiedzieć, czego oni potrzebują. Trzeba po prostu wystartować i działać, wchodzić w ten dialog.

Mam ostatnie pytanie, czy czegoś żałujesz z tego, co zrobiłaś? Bo jakbyś miałaś cofnąć czas, to jakbyś to poprowadziła?

Magdalena Hosiawa: Dużo rzeczy zrobiłabym inaczej i nic bym nie zrobiła inaczej. Ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie, dlatego że to, gdzie jestem dzisiaj jest konsekwencją tego, co robiłam. Więc jakby nie byłabym tą osobą, którą jestem teraz, gdyby to wszystko się wydarzyło.

Z perspektywy rozwoju swojego biznesu, na pewno zmieniłabym myślenie na początku, że jestem małym biznesem, niewiele mi trzeba. Czyli takie techniczne kwestie, które na początku były źle poustawiane. Osobom, które rozpoczynają biznes sugerowałabym zrobić od początku tak, że możesz stać się dużym. Czyli co mam na myśli? Nie miałam profesjonalnego logo na początku. Nie miałam profesjonalnej strony. Strona była budowana przez informatyka na takiej prostej platformie. To nie był WordPress. Więc zmiana teraz jest już trudniejsza.

To są takie kwestie techniczne, które były bardzo dotkliwe, kiedy chciało się rozwijać markę.

Okazało się, że kiedy wprowadzam sobie profesjonalne logo to wszystkie materiały, wszystkie kursy, które przygotowałam musiałam zaktualizować o to logo. Trochę pracy tam było. Zgubiło mnie to myślenie, że to przecież taka mała platforma, ja nawet nie wiem, czy coś z tego wyjdzie, może na początek tylko jakieś proste logo. I jak się okazało, że jednak marka odniosła sukces, że pomysł się przyjął, że klienci tego potrzebują i chciałam poprawić wizerunek, to już było dużo trudniejsze. Więc na pewno to bym zmieniła.

Mogłabym to zrobić wcześniej, ale kiedy patrzę na to z perspektywy, jak się rozwijałam, to chyba nie było możliwe, to nie był ten etap i pewnie, gdyby nie problemy zdrowotne to jeszcze długo nie podjęłabym tej decyzji ze względu na strach. Ja akurat jestem takim typem osoby, gdzie musiałam zostać przyciśnięta do muru, żeby tę decyzję podjąć. Wiem, że są też osoby, które otwierają swój własny biznes, będąc jeszcze na etacie i robią to stopniowo, może to byłoby jakąś opcją dla mnie wtedy, ale też czasy były inne. Ciężko mi powiedzieć, co jeszcze bym zmieniła. Na pewno te techniczne kwestie. Sugerowałabym sobie to dobrze przemyśleć już na początku, żeby nie mieć takich problemów później, bo jest to, mówiąc brzydko, upierdliwość, która niepotrzebnie kosztuje czas i środki pieniężne.

Czyli puentą naszego dzisiejszego spotkania jest „uważaj, jaką markę tworzysz, bo może być wielka”. Warto się do tego przygotować. Ja promuję tę ideę, żeby budować marki spokojnie na etacie. Natomiast oczywiście trafiają się klienci, którzy potrzebują to zrobić w momencie, w którym dopiero zweryfikowali, że etat nie jest dla nich, bo coś się wydarzyło. Czasem to są dobre wydarzenia, jak narodziny dziecka, a czasem to są rzeczy związane ze zdrowiem.

Także dzięki za twoją historię i za to, czym się podzieliłaś. Bardzo Ci serdecznie dziękuję. Moim gościem była Magdalena Hosiawa, która jest nie tylko trenerką rachunkowości, ale również coachem dla zbuntowanych księgowych.

Magdalena Hosiawa: Ja również dziękuję, Michał. Bardzo miło było dzisiaj z Tobą porozmawiać i podzielić się swoją historią. Dzięki.

Chcesz się dowiedzieć więcej? Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony. Chcesz więcej? Zapraszam do przeczytania bądź przesłuchania pozostałych wywiadów z tej serii.

– Michał Bloch, Jak rzucić etat

Piotr Raźny – człowiek nie musi być idealny!

Piotr Raźny – człowiek nie musi być idealny!

Piotr Raźny stworzył markę Człowiek (nie)idealny, aby wspierać ludzi w dążeniu do celu w nieidealny sposób. Zobacz, jak to może…
Aleksander Drwięga – prospecting potrzebny jest wszędzie!

Aleksander Drwięga – prospecting potrzebny jest wszędzie!

Aleksander Drwięga, ekspert prospectingu, potwierdza, że znajomość idealnego klienta to podstawa! Zobacz, czym jest prospecting i jak może pomóc Tobie.
Monika Adamska: promuję bezwstydność w śpiewie i pasji

Monika Adamska: promuję bezwstydność w śpiewie i pasji

Monika Adamska, podcasterka multipasjonatka, która nie robi niczego na pół gwizdka. Dowiesz się, jak zapanować nad wieloma pasjami.
.
.