Posłuchaj jako podcast w wersji audio:
Moim gościem jest Klaudia Pingot, psycholożka, youtuberka łącząca duchowość z nauką. O Klaudii można powiedzieć dużo więcej, ale oddam jej głos. Co się będę wymądrzał.
Klaudia Pingot: Witam was bardzo serdecznie, dziękuję Michał za zaproszenie. Kreuję swoją rzeczywistość, ale przede wszystkim kreuję rzeczywistość dla ludzi, którzy potrzebują uwierzyć, że intencje się spełniają, medytacja ma sens, a nasze myśli i uczucia mają wpływ na otaczającą nas rzeczywistość i życie. W tym wszystkim łączę naukę, psychologię, nieco fizyki kwantowej oraz duchowość i medytację. Mam nadzieję, że porozmawiamy nie tylko o rzucaniu etatu, ale i tworzeniu swojej rzeczywistości. Być może przewinie się nam wątek intencji, które w naszym sercu i umyśle warto mieć i budzić się co rano ze swoją intencją.
Powiedz jak bardzo stawanie się marką wiązało się z dużą przemianą? Jak to się stało, że wpadłaś na to, żeby zostać marką osobistą?
Klaudia Pingot: To jest dobre pytanie. Kryje się za nim wiele historii, a chciałabym to ująć w kilkunastu zdaniach. Zacznę od tego, że kryje się za tym ogromna przemiana wewnętrzna, mnóstwo różnych doświadczeń, porażek i sukcesów. Określiłabym to jako skok kwantowy. Dzisiaj mam spore zasięgi na YouTubie, Facebooku, Instagramie i dużą społeczność. Nawet nie mogłabym sobie wcześniej wyobrazić, że będę w takim momencie swojego życia.
Dokładnie 10 lat temu zostawiałam etat. Pracowałam jako oficer w komendzie Głównej Policji, między innymi w CBŚ-u. Gdy ktoś z boku słyszy tę historię, to myśli, że faktycznie miałam niezwykłą pracę. Natomiast z perspektywy uważam, że praca czy w wojsku, czy w policji bardzo mocno zawęża wyobraźnię. Każda praca etatowa mocno zawęża nasze wyobrażenie, co można w życiu robić. A praca w służbach mundurowych tym bardziej, bo jednak umysł człowieka jest podporządkowany pod rozkazy, normy, hierarchię i wytyczne.
Kiedy pracowałam w Komendzie Głównej, pamiętam taki dzień 3 lata przed odejściem, że po prostu zaczęłam marzyć. Pamiętam też taki moment, gdy pierwszy raz kupiłam czasopismo Coaching. Dzisiaj jestem psychologiem, ale wtedy nawet nie myślałam, że skończę studia psychologiczne czy że mogłabym zostać coachem. Ale kupiłam wtedy magazyn Coaching i pomyślałam sobie, że chciałabym być kimś takim, kto pracuje z ludźmi. I to było nieśmiałe marzenie.
Można więc powiedzieć, że zaczęło się od nieśmiałego marzenia, które rosło, rosło i rosło.
Być może większość osób kojarzy przemiany, czy taką transformację budowę swojej marki tylko z przyjemnymi rzeczami typu „spełniaj marzenia” albo „odnajdź w sobie siłę”, „zrób ten pierwszy krok”. Ja to kojarzę z desperacją, jak bardzo już nie chciałam być tam, gdzie byłam. Z jednej strony dawało mi to duże poczucie własnej wartości, bo jednak oficer to pewna pensja. To nie był jakiś komisariat, tylko Komenda Główna. Z drugiej strony już wiedziałam, jak bardzo nie chcę tam być. Jak jestem tym zmęczona, więc od tego się zaczęło.
Często ta przemiana dotyczy bolesnego pokonania własnego demona, który mieszka w Tobie. Fajnie usłyszeć historię kogoś, kto spełnił marzenia i że ta droga nie jest tylko usłana różami.
Klaudia Pingot: Bardzo często to podkreślam, jak piszę posty czy nagrywam filmy. Staram się to robić w dobrej energii, kiedy mam dobry dzień. Ale miewam różnego rodzaju kryzysy emocjonalne, mentalne, związane z różnymi wyzwaniami. Jesteśmy ludźmi i to się zdarza niezależnie, w którym miejscu jesteś. Czy dopiero marzysz o zmianie, czy robisz pierwszy krok, czy drugi.
A może to jest ten duży sukces? Przychodzi ci jakaś myśl, jakieś uczucie, które sprowadza cię po prostu na dół. W moim przypadku czasem to jest to, ile ludzi idzie za mną i jak dużą mam odpowiedzialność za te osoby. Teraz pojawiają mi się trochę innego rodzaju kryzysy niż na samym początku, kiedy myślałam, czy w ogóle warto. Ale one się zawsze pojawiają, zawsze są jakieś pytania z tyłu głowy, jakieś blokady. Takie jest moim zdaniem życie. Potem mamy na przykład taki podcast jak Twój, czy właśnie te przestrzenie rozwoju, czy osobistego, czy duchowego, biznesowego, gdzie musimy czerpać tę inspirację, żeby mieć nadzieję i stabilność w swoich decyzjach.
Często mówię osobom, które zaczynają, żeby budowały autentyczne marki i myślę, że takim pierwszym krokiem jest pokazanie siebie w prawdzie. Pytanie, czy taka autentyczność może mieć wpływ na tych, którzy za tobą podążają?
Klaudia Pingot: Myślę, że autentyczność, która do mnie przyszła jako odpowiedź była podstawą w budowaniu zaufania. Po drugie wtedy jest się fair ze sobą. Codziennie budzisz się z lekkością, bo jesteś po prostu tym, kim jesteś. Mam taką anegdotę z dzisiaj po świeżym wystąpieniu w Dzień Dobry TVN. Wymieniłam z Panią Ewą Drzyzgą kilka zdań poza kamerą. Powiedziała, bo widziała mój kanał, że autentyczność jest twoją najsilniejszą i największą mocą. Feedback od różnych osób, też takich ikon jak Pani Drzyzga, jest dla mnie istotny. Cały czas daje to przekonanie: autentyczność, autentyczność i jeszcze raz autentyczność. Wtedy jest przepływ, można być sobą i nic to tak naprawdę nie kosztuje.
Piszesz na swojej stronie o zaufaniu nieznanemu. Często budowanie marki osobistej jest czymś dla osoby pracującej na etacie nieznanym. Czy masz jakieś swoje sposoby i rady na to, jak zaufać temu nieznanemu?
Klaudia Pingot: Mam dwie, trzy rady. Zanim podam te wskazówki, to chciałabym sprecyzować, dlaczego warto zaufać nieznanemu i czym to nieznane jest. Popatrzmy na to z poziomu naukowego. To, co opowiada o świecie, ta fizyka kwantowa czy wszystkie teorie dotyczące energii i materii, która wyłania się z tej energii i naszej rzeczywistości.
Czym ta rzeczywistość jest?
Po pierwsze uważam, że rzeczywistość i nasze życie przynosi nam ogromną ilość różnego rodzaju okazji. Te okazje przychodzą czasem pod płaszczykiem niespodziewanych zdarzeń, które nie są przyjemne, na przykład zwolnienie z pracy. Albo rozstanie z kimś, kogo kocham, albo stłuczka samochodowa, podczas której poznajesz ciekawą osobę. Są to różne okazje przychodzące w naszych zdarzeniach codziennych i życiowych. Kiedy wydarza się coś dziwnego, niezwykłego nasz mózg traktuje to jako zagrożenie. Nie znamy tego, nie chcemy tego.
Zakotwiczamy się wtedy w tym – nie chcemy tego, nie pójdę dalej, nie otworzę się.
A tymczasem być może tam za rogiem, jeśli jednak będziesz w tym dobrym nastawieniu, w tej otwartości umysłu jest to, co najlepsze. W moim przypadku tak było. Kiedy nie miałam totalnie szkoleń biznesowych dla dużych korporacji i przyszedł taki kwartał, że jakoś magicznie mi te wszystkie zlecenia zniknęły, zaczęłam się bać. Pomyślałam, że to najgorszy okres w moim życiu. Później pomyślałam, że mogę przecież zacząć medytować i sama stosować tę metodę.
Otwórz się na nieznane!
Po prostu przyszło mi do głowy: I tak nie zarabiam, nic nie robię, uwielbiam i tak nagrywać medytacje czy filmy na YouTube. A ten temat akurat był dla mnie osobiście bardzo ważny i pomyślałam: zacznę to robić tak jako pasję. Nie będę się z tym wiązać. Bez oczekiwań otworzyłam się na to i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Po trzech miesiącach już nie chciałam wracać do szkoleń dla korporacji. Więc ta otwartość na nieznane jest kluczowa, żeby to, co najlepsze przyszło.
Nasz umysł, który działa w pewnych w schematach, sam sobie nie wymyśli, co ma być dla nas najlepsze, więc warto się otworzyć na nieznane.
Dla mnie to jest zawsze medytacja taka, że uspokajam rano swój umysł, medytuję i wyobrażam sobie, że może wydarzyć się wszystko i że cokolwiek mnie zaskoczy danego dnia, to ja to przyjmę pozytywnie.
Drugi to jest to włączanie ciekawości. Nawet jeśli ta stłuczka to, co stoi za poznaniem tej osoby? Może to jest czas dla mnie, żebym się rozwinęła?
Zauważyłem, że pewien rodzaj presji, że coś musi się wydarzyć albo że chcę mieć coś zupełnie innego, jest kompletnie nieskuteczny. Taka otwartość i radość z bycia w niewiedzy bardzo pomaga w osiągnięciu tego, czego się pragnie najbardziej. W swojej pracy prezentujesz takie podejście, które bardzo cenię, podejście to się nazywa „evidence based”, czyli podejście oparte o dowody o podejście naukowe.
Czy jest coś twoim zdaniem z takich rzeczy, których doświadczasz, dotykasz albo stosujesz w swojej pracy, co dzisiaj być może jest jeszcze na tym stosiku New Age, co do których wiesz, że za chwilę one będą potwierdzone. Jakoś czujesz to albo masz na to nawet jakieś dowody?
Klaudia Pingot: Tak, są takie rzeczy i myślę, że one już są powoli potwierdzane przez różne badania, ale może to zająć 10 lat albo i 110 lat. Kolejnym dużym krokiem w tej dziedzinie jest pytanie, czym dokładnie jest świadomość?
Czym dokładnie jest świadomość?
Żaden psycholog, psychiatra, fizyk kwantowy, biolog nie jest w stanie dokładnie powiedzieć, udowodnić, czym jest świadomość. Badania i mnóstwo podejść z całego XX wieku pokazują takich jak Jung czy Lowen, który łączy ciało z umysłem, że świadomość łączy się z ciałem. A może świadomość jest ciałem? A może świadomość jest poza ciałem… i tak dalej.
Wielu badaczy praktyków, teoretyków, którzy nieco wychodzą poza laboratorium, uważają, że świadomość nie jest generowana przez nasz umysł, tylko świadomość jest czymś, co prowadzi nasz umysł.
Świadomość jest czymś, co wykracza ponad nasze ciało, ponad nasz mózg i co przetrwa naszą śmierć. I trudno jest to oczywiście udowodnić. Nie mamy takich narzędzi pomiarowych, które by zmierzyły czy nawet udowodniły, jak wygląda świadomość każdego człowieka. Mamy jednak narzędzia, które mówią o tym, że na przykład przy dużych wydarzeniach na świecie są wyładowania. Generatory liczb losowych mierzą poziom świadomości i pewne anomalie ludzkiej świadomości na całej kuli ziemskiej w przypadku dużych wydarzeń na naszej planecie. To pokazuje i udowadnia, że jesteśmy w pewien sposób połączeni świadomością i energią.
To jest na pewno taki temat, który jeśli udałoby się ostatecznie udowodnić naukowo, to mielibyśmy dowód na to, że nie żyjemy jednym życiem. Nie jesteśmy tylko naszym ego, nie jesteśmy tylko Michałem czy Klaudią, że nie jesteśmy tylko tymi ludźmi, którymi jesteśmy w tym życiu, a jesteśmy z czymś znacznie większym. Ta wiedza moim zdaniem nie tylko totalnie zmieniłaby nasze podejście do życia, ale mocno wpłynęła na psychikę i uczuciowe procesy w naszym.
Wyobrażasz sobie, gdyby tak potwierdzili naukowo, że już kilkaset wcieleń za tobą i nieskończona ilość przed tobą. Zobacz jaki luz to wprowadza w życie.
Klaudia Pingot: Wyobraźmy sobie to przez moment. Nawet jeśli nie mamy tego dowodu, to fajnie jak słuchacze sobie teraz wyobrażą, że przed nimi nieskończona ilość wcieleń. Inne wymiary, inna przestrzeń, inna rzeczywistość. Ponad czasem, ponad przestrzenią. To jest magnetyczne i taki luz, że hej, idę tą drogą i ta droga już trwa i bardzo dużo jeszcze tej drogi przede mną. Co zrobić, tylko się nią cieszyć.
W tym wymiarze, w aktualnym wcieleniu jako dziecko bawiłaś się w Robin Hooda, księcia złodziei, a potem pojawia się kariera w policji. Piszesz też, że wizualizacją byli dla ciebie policjanci z Miami. Czy jest coś, co cię zainteresowało w archetypowym ścieraniu się dobra i zła, czy przenikaniu się dobra i zła? Odniesiesz się jakoś do tego?
Klaudia Pingot: To ciekawe, bo to może jakieś pokłosie poprzednich wcieleń. A tak serio to lubiłam takie zabawy na podwórku z chłopcami, kiedy bawiliśmy się w złodziei i policjantów albo chodziliśmy po drzewach. Taka energia przygody zawsze mi towarzyszyła w życiu. A prawda też jest taka, że faktycznie, kiedy dorastałam, na topie były różne seriale typu Policjanci z Miami. Zawsze to sobie kojarzyłam z przygodą, a dodatkowo można robić coś dobrego.
Kierował mną archetyp takiej wojowniczki, może takiego Robin Hooda, czyli robienie dobra. Wydaje mi się też, jeśli wejdziemy na głębszy poziom ego to to wyobrażenie miało służyć budowaniu mojego poczucia własnej wartości. Mojej pewności siebie, więc spełniało to swoją rolę przez jakiś czas, dopóki nie zetknęłam się z rzeczywistością policji w Polsce. Z jakimi się mierzymy tam wyzwaniami, jak jest na co dzień i chociaż od początku do samego końca zawsze mnie ciekawiło, co jest za rogiem, to nie odnalazłam ostatecznie tego spełnienia w tej branży.
Kierował mną archetyp wojowniczki, może Robin Hooda.
Gdybyś dzisiaj miała ze swojej perspektywy, ze strony tego świata naukowego i duchowego coś zmienić w uczeniu młodych ludzi w szkole, to co by to było?
Klaudia Pingot: Oj dużo bym zmieniła. Nawet taki jeden czy dwa małe kroki już byłyby przydatne. Pierwsza rzecz to w ogóle zmieniłabym system ocen. Badaczka, Carol Dweck, przez długie lata robiła badania w Stanach Zjednoczonych, w którym momencie dzieci chcą się uczyć więcej i uczą się więcej. Był to moment, w którym wyeliminowało się system ocen, a dawało się im feedback. Powiedzmy, że zamiast dwójki czy jedynki, mówimy „jeszcze nie, próbuj dalej”. Albo „już tak możesz wejść na wyższy poziom i to było super”. Jest to taki feedback, który mówi: jeszcze nie staraj się bardziej. Postaraj się jeszcze i już możesz wejść na wyższy poziom.
Ważne jest także stawianie na silne strony dzieci.
To jest megaistotne – nie traktowanie wszystkich tak samo. Wiadomo, że dzieci mają różne środowiska rodzinne, różne presje związane z życiem i w domu, i w szkole. I to wszystko absolutnie wpływa na to, jak się uczą i czy chcą się uczyć. Jednym z najważniejszych elementów jest zbudowanie zaufania i empatii ze strony nauczycieli do dzieci.
Druga rzecz, którą bym zmieniła, to na pewno bym wprowadziła aspekty, takie jak radzenie sobie z emocjami na bardzo podstawowym poziomie. Żeby dzieci zrozumiały, czym w ogóle są emocje, jak mogą sobie radzić ze stresem, ze złością, z agresją. I chciałabym też, chociaż troszeczkę może końcem podstawówki albo w szkołach średnich wprowadzić edukację na temat zarządzania pieniędzmi. Czym są pieniądze i jak do nich podejść, żeby żebyśmy byli po prostu bardziej świadomi.
Jakie najczęściej mają przekonania ludzie, z którymi pracujesz?
Klaudia Pingot: Mam sporą społeczność i sądzę, że jest ona mocno zróżnicowana pod kątem pochodzenia, wykształcenia, wieku. Skupiamy się tutaj na haśle Ubuntu „ja jestem, bo ty jesteś”, więc myślę, że ludziom brakuje takiej bliskości, żeby poczuli, że są akceptowani i rozumiani. I to jest podstawowa potrzeba. Dlatego sądzę, że ta społeczność ma prawo łączyć ludzi z różnych środowisk.
Zatem tutaj idąc tą historią i tą analogią też bym podbiła to przekonanie, które prawdopodobnie ma każdy z nas. „Czy ja jestem wystarczający, czy ja jestem ok?” „Czy jestem w porządku? Czym jest moja wartość?”
Uważam, że to jest archetypowe przekonanie, że „jestem niewystarczający, aby…”
Tutaj sobie dokończ, jak chcesz. „…aby ktoś mnie pokochał, aby zrobić biznes, aby być uznanym za eksperta, aby wyjść na ulicę, aby być liderem, aby poprosić o podwyżkę” i tak dalej. Pewnie tych przekonań jest dużo. Ja bym jeszcze jedno wymieniła, czyli że mamy ograniczoną ilość możliwości w życiu. To jest bardzo ogólne przekonanie. Ono może występować w różnych naszych dialogach wewnętrznych czy nieco inaczej może brzmieć w naszej głowie. Moim zdaniem po prostu to, co nas hamuje to, że mamy ograniczoną ilość możliwości w życiu. To jest nieprawda, bo otwierając się na nieznane, czy pracując ze sobą, jesteśmy w stanie generować mnóstwo okazji, niezależnie czy szukamy miłości, pracy, chcemy otworzyć biznes, chcemy podwyżki czy się przekwalifikować. Wszędzie są te możliwości, nawet w naszym kraju.
Problem pojawia się wtedy, kiedy mamy przekonanie, że nie jestem wystarczająco dobry. Trudniej wtedy dostrzec możliwości. Nie śledzę co prawda mediów społecznościowych, ale w mojej głowie Klaudia Pingot to SpecBabka. Natomiast dzisiaj z kim by się nie pogadało, to Ubuntu Quantum jest czymś zupełnie innym. Pozornie są to dalekie od siebie obszary. Z jednej strony fizyka kwantowa, koherencja serca, a po drugiej taka właśnie archetypowa, atawistyczna mądrość plemienna. Skąd takie połączenie?
Klaudia Pingot: Szukam nietypowych połączeń, chociaż może tak jak mówisz, są to połączenia, które muszą się spotkać. Prawda się zawsze spotyka, z prawdą. I obojętnie czy to będą jakieś archetypowe, plemienne praktyki, które towarzyszą ludziom od tysięcy lat. Przecież szamani łączą się z wyższym „ja”. Ludzie w plemionach nazywają to duchami. Może to są duchy, a może to jest właśnie ta energia? Może to są przodkowie, a może to jest Bóg? A może to jest źródło, a może to jest to pole nieograniczonych możliwości, pole punktu zerowego? Jakkolwiek to nazywamy, myślę, że jest jakiś wspólny mianownik. Poczucie energii, która płynie i z którą my możemy mieć pozazmysłowy, dość intuicyjny kontakt.
To samo występuje w fizyce kwantowej, czy właśnie w takich praktykach duchowych łączenia się z wyższym „ja”. Sądzę, że musi się to spotkać, bo po pierwsze energia płynie i nas wypełnia i na poziomie energii jest coś więcej, niż widzą nasze zmysły. A po drugie się to spotyka, więc musimy po prostu temu zaufać. To coś istnieje, jest z nami i wokół nas.
Pewnie jeszcze można by długo wymieniać. Jest mnóstwo takich informacji, które pozwalają sądzić, że ludzie są jakoś ze sobą połączeni. Niekoniecznie ci, którzy teraz żyją, ale ci z poprzednich pokoleń też. Z jaką intencją dzisiaj wstaje i zasypia Klaudia Pingot? Co przyciągasz, co jest twoim jakimś marzeniem?
Klaudia Pingot: Dziękuję za to pytanie. Moje marzenie, intencja dzisiaj jest bardzo prosta, ale za chwilę nawiąże trochę historycznie do tej intencji, bo być może właśnie ona będzie pewnym pomysłem dla słuchaczy. Dzisiaj, kiedy naprawdę to wszystko działa, hula jest wspaniała społeczność, są kursy, które mamy regularnie. Są live’y i ludzie do nich dołączają. Moją intencją jest, aby po prostu to spójnie prowadzić, poddawać się temu, co płynie, słuchać swojej intuicji, ale odpowiednio też to kreować, żeby po prostu ludzie jak najwięcej z tego korzystali. Budzę się z taką intencją, aby kolejny dzień budował społeczność, w której też będą wzrastać lokalni liderzy, którzy będą wiedzą, czy swoim podejściem zarażać innych. I to jest moja główna intencja i z taką też idę spać.
Budzę się z taką intencją, aby kolejny dzień budował społeczność, w której też będą wzrastać lokalni liderzy, którzy będą wiedzą, czy swoim podejściem zarażać innych.
W sensie takiego podziękowania „wow to jest kolejny dzień, gdzie naprawdę ktoś mi coś napisał, czy spotkał mnie na ulicy”. Ja jestem cały czas pod wrażeniem, bo ja jakoś tak nie wierzę jeszcze w tę swoją rozpoznawalność. Obojętnie, gdzie jestem, co chwilę się zdarza, że ktoś mnie rozpoznaje jako Klaudię Ubuntu. To jest dla mnie megaważny feedback z rzeczywistości, że to działa i chcę, żeby to działało jak najbardziej i jak najwięcej.
Cofnę się o 1,5 roku, kiedy dopiero się rodził, jakiś ten zalążek pomysłu, to miałam bardzo przyziemne intencje. Takie pierwsze, które miały zaspokoić moje ego na przykład, żebym się nie martwiła o pieniądze, żeby tych pieniędzy było więcej. Wierzę w medytację z intencją. Uważam, że intencja typu „nowy samochód” albo „większe zyski”, że one zawsze powinny być obok. To powinna być taka intencja wtórna, że ja mam wizję, robię coś bardzo wartościowego i to działa i to ludziom służy, a przy okazji na przykład mogę na tym zarabiać. O takich rzeczach myślałam 1,5 roku temu, kiedy to rozkręcałam. Gdzie te konkretne intencje, takie bardziej finansowe czy dotyczące zasięgów były bardziej przy okazji, a główną myślą było właśnie, aby stworzyć coś niezwykłego, stworzyć coś, co ma służyć.
Co mogłoby posłużyć osobom, które słuchają tego podcastu z intencją stania się kiedyś marką osobistą i zmiany swojego życia zawodowego? Czy mogłabyś im coś podpowiedzieć?
Klaudia Pingot: Patrząc wstecz i przyglądając się wszystkim moim przemianom przez te 10 lat, kiedy myślę, że naprawdę zaliczyłam chyba wszystkie etapy, dobre i złe, krok w przód i krok w tył, to podam trzy konkretne wskazówki.
Pierwsza: po prostu działaj, działaj, działaj! Ale działanie nie oznacza walki, czy żeby się z zaharowywać od rana do wieczora.
Dobrze jest znaleźć momenty spokoju, rozwoju dla siebie, dla swojej rodziny, dla swoich pasji.
To musi być w twoim życiu. Trzeba się wysypiać, dobrze traktować swoje ciało, swoich bliskich i tak dalej, ale po prostu działaj. Testuj i to jest pierwsza rzecz.
Druga to jest moim zdaniem totalnie to, że masz jakiś pomysł. Ja miałam pomysł na SpecBabkę, czyli markę dla kobiet, ale tak średnio mi to wyszło. Jednak musiałam być w tym etapie. Musiałam, żeby się nauczyć coachingu albo żeby się nauczyć prowadzić kursy online, albo występować na scenie. To musiało zaistnieć. Dopiero dzisiaj to widzę, że byłam w tym jakieś 5 lat. I testowałam, podwyższałam swoje umiejętności, uczyłam się rynku, poznawałam ludzi. To musiało się wydarzyć, ale ten prawdziwy przełom pojawił się, kiedy zaczęłam medytować i otworzyłam się na to, co przychodzi, na nieznane.
Działaj, nawet jeśli jest to moment, że jeszcze nie ma efektu, ale czujesz, że rozwijasz swoje kompetencje, jeszcze poznajesz ludzi. To jest już coś, dalej działaj i się w ogóle nie przejmuj. Przyjmij, że to, co najlepsze przyjdzie, jak się otworzysz na nieznane. Czasem może ci to zająć rok, czasem 5 lat mi to zajęło 7 lat. Myślę, że każdy z tych etapów był mi totalnie potrzebny, żeby być w tym miejscu, w którym jestem i nie kierować się czasem. To jest nieważne, czy masz 25 lat, czy 55 lat, czy 70. Dzisiaj ważna jest oryginalność, to, co jest praktyczne, co służy i twoja autentyczność. To jest na topie, moim zdaniem.
Bardzo ci dziękuję za te rady i rozmowę. Jeszcze raz podkreślę. To był dla mnie ogromny zaszczyt, a moim gościem była dzisiaj Klaudia Pingot.
Chcesz się dowiedzieć więcej? Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony. Chcesz więcej? Zapraszam do przeczytania bądź przesłuchania pozostałych wywiadów z tej serii.
– Michał Bloch, Jak rzucić etat