Posłuchaj jako podcast w wersji audio:
Dzisiaj kolejny odcinek z wyjątkowym gościem, którego powinieneś znać z youtube’a, a jak nie, to się nie przyznawaj, tylko szybko nadrób. Moim gościem jest Kasia Biskup, trenerka psów, psia behawiorystka. Znasz ją na pewno z kanału Piesologia.
Kasia Biskup: Dzień dobry. Cześć. Witaj. Bardzo Ci dziękuję za zaproszenie do podcastu.
Mnie też jest bardzo miło. Jak umawialiśmy się na podcast, to pisałaś, że masz kilka dobrych historii związanych z etatami, też z biznesem, który nie wyszedł i ja przebieram nogami, żeby je usłyszeć. Jeżeli możemy przewinąć taśmę do tego momentu, w którym pracujesz jeszcze na etacie, fajnie byłoby, gdybyś opowiedziała, jak to się stało, że jesteś tu, gdzie jesteś, a nie dalej na etacie?
Kasia Biskup: Ta historia była dosyć długa. Nie wiem, ile mamy czasu. Czy będziemy tutaj siedzieć do rana, ale postaram się ją w miarę skrócić. Zanim zajęłam się tym, czym zajmuję się teraz, dosyć długo szukałam swojej drogi i dosyć długo nie mogłam jej znaleźć.
Moją przygodę z zarabianiem pieniędzy zaczynałam, jak miałam 15 lat, więc dosyć wcześnie.
Zaczęłam wtedy pracować jako modelka. To nie był etat, bardziej freelanceing, ale to było takie super doświadczenie zawodowe i pierwsze zarobione pieniądze. Później były tak tradycyjnie studia. Pierwszy etat po studiach to była praca związana z ochroną środowiska. Studiowałam ochronę środowiska na Uniwersytecie Warszawskim i po studiach pracowałam przez jakiś czas w firmie, która budowała autostrady. Nie wytrzymałam tam długo. Już po pierwszych paru miesiącach wiedziałam, że to absolutnie nie jest praca dla mnie. Potrzebowałam czegoś innego, czegoś bardziej kreatywnego.
Już będąc na pierwszym etacie, zapisałam się do szkoły projektowania odzieży. Wspomnienia i doświadczenia z modelingu zakiełkowały. Po 7 latach pracy jako modelka stwierdziłam, że to już nie jest praca dla mnie, strasznie męczy mnie to ciągłe podróżowanie. Wiem, że to brzmi bardzo bajkowo i wiele młodych dziewczyn marzy o takim życiu, ale jak już się tak parę lat pożyje to, jest to naprawdę bardzo męczące. Zwłaszcza jak się jest domatorem i się lubi stabilizację, życie modelki jest dokładnym przeciwieństwem.
Natomiast bardzo mi się podobał w świecie mody ten aspekt twórczy.
To, że możemy kreować nowe wizerunki, nowe rzeczywistości, nowe światy. Więc zapisałam się do szkoły. Była to Międzynarodowa Szkoła Kostiumografii i Projektowania Ubioru w Warszawie. Skończyłam tę szkołę i zmieniłam zawód na projektanta odzieży i przez dobre cztery, pięć lat pracowałam w różnych firmach odzieżowych jako projektantka.
W międzyczasie postanowiłam założyć własną firmę odzieżową, bo czułam, że praca na etacie mnie nudzi i dusi. Bo to było fajne, że pracowałam twórczo, mogłam projektować, i miałam dosyć dużą wolność, ale jednak pracując na etacie, to cały czas nie było moje. To cały czas było projektowanie dla czyjegoś klienta, pod kogoś.
Ja zawsze miałam żyłkę przedsiębiorcy i w środku czułam, że praca na etacie i dla kogoś to nie jest do końca coś, co ja bym chciała zrobić.
Pierwsza firma, którą założyłam, to była moja własna marka odzieżowa, a w zasadzie marka, gdzie zajmowałam się produkowaniem i projektowaniem torebek. To było moje pierwsze biznesowe doświadczenie, które zakończyło się kompletną klapą finansową. Bardzo długo się musiałam emocjonalnie zbierać, ponieważ włożyłam w tę firmę bardzo dużo serca i swojej twórczej energii. Starałam się wszystko zrobić tak, żeby ten biznes wypalił. Niestety nie wypalił. Okazało się, że musiałam wrócić na etat. To jest najgorszy koszmar każdej osoby, która zakłada własną firmę i okazuje się, że to nie wypala i po prostu trzeba z podkulonym ogonem wracać na etat.
To doświadczenie zablokowało mnie na parę lat. I kilka kolejnych lat pracowałam na etacie, w branży modowej, ale z każdym kolejnym rokiem czułam, że to nie jest to.
Z każdym kolejnym rokiem czułam, że muszę robić coś swojego.
W międzyczasie robiłam bardzo różne kursy zawodowe. Byłam taką osobą, która robiła dziesięć rzeczy na raz, działałam na bardzo wielu różnych polach. Jeden z kursów, które postanowiłam zrobić, to było szkolenie na trenera psów i na behawiorystę. Przy tym szkoleniu obiecałam sobie, że będę pracowała w tym zawodzie chociażby w same weekendy po to, żeby zwrócił mi się kurs trenerski, ponieważ on był bardzo drogi. Kosztował paręnaście tysięcy złotych, co było dla mnie wtedy astronomiczną kwotą. Jeśli miałby to być tylko kurs dla mnie hobbystyczny, stwierdziłam, że to jest za duży wydatek. Więc od razu idąc na ten kurs, powiedziałam sobie, że będę pracować w tym zawodzie, ale że prawdopodobnie to nigdy nie będzie mój główny zawód. Będę pracowała w weekendy czy jako mój drugi etat będę próbowała pracować jako trenerka psów i behawiorystka. W tym mniej więcej czasie zaczęłam też pisanie bloga i później też nagrywanie filmów na YouTube. To zaczęło się tak rozwijać, że w którymś momencie mogłam zrezygnować z pracy na etacie i przejść już tylko na własną działalność, czego na początku kompletnie się nie spodziewałam.
I jak sobie poradziłaś z tym lękiem po pierwszej nieudanej próbie? Nie miałaś takich myśli, że to może też nie wypali? Ja pomagam swoim klientom rzucić etat i mówię, że wcześniej trzeba zbudować marę. Świetna droga – najpierw robisz sobie kurs weekendowo, sprawdzasz, czy ci się podoba, chcesz go spieniężyć, zrobić zwrot z inwestycji, zaczynasz próbować, ludzie reagują, powoli zaczyna się to rodzić.
Kasia Biskup: To było też połączone z moją pasją, ponieważ ja od dziecka kochałam psy, uwielbiałam się z nimi zajmować. Pracowałam jako wolontariuszka w schronisku. Miałam własne psy.
Zawsze mi się wydawało, że to jest taka pasja, z której nie da się żyć, że to nie jest coś, co może stać się moim zawodem, że to będzie tylko zawsze taka pasja.
W momencie, kiedy miałam pierwszego psa i poznawałam pierwszych psich trenerów, często byli to myśliwi albo policjanci, albo wojskowi. To były lata 90. i trenowanie psów wyglądało zupełnie inaczej. Ja sobie nigdy nie wyobrażałam siebie jako trenerki psów, kiedy podejmowałam zawodowe decyzje. Mam wrażenie, tak patrząc z perspektywy czasu, że ta pasja cały czas próbowała się przebić i mówiła przy każdej kolejnej próbie zawodowej, że nie tędy droga, to nie jest dla Ciebie. A kiedy zaczęłam się zajmować tym, co kocham, co lubię, to wszystkie wątpliwości odeszły na bok i czuję się, że teraz jestem odpowiednim człowiekiem, na odpowiednim miejscu. Teraz wydaje mi się, że powinnam się tym zajmować od zawsze, ale te wszystkie wcześniejsze doświadczenia też były potrzebne.
No pewnie. Czasem jest tak, że szukamy swojej drogi, zmieniamy etat na inny etat, próbujemy. Potem się okazuje, że jest coś takiego, co bardzo czujemy i zawsze warto na to postawić. Szczególnie jeżeli jest to pasja, która jest rozwijana latami.
Dzisiaj jest tyle przykładów chociażby na samym YouTubie, gdzie można zarabiać na łowieniu ryb, na pasji do wędkarstwa, na hodowli pająków. Jest mnóstwo takich przykładów, które pokazują, że wystarczy pokazać jakiś kawałek siebie, swojej historii, swojej autentyczności i wtedy to ma taki naturalny magnetyzm. Często mam takie doświadczenia, że jak próbujemy zbudować markę na jakiejś fasadzie, na czymś, co sztucznie wykreujemy, to prędzej czy później ta maska zaczyna nas jakoś uwierać i nam ciążyć. Mam takie poczucie, że poszłaś za sobą i to spowodowało...
Kasia Biskup: Tak, to było bardzo ważne, ale pytałeś też właśnie o to, czy to mnie nie zablokowała taka pierwsza porażka moja biznesowa. Powiem Ci, że na pewno na jakiś czas mnie zablokowała, bo tak jak mówiłam, włożyłam w pierwszą firmę bardzo dużo pracy i swojego serca. To było moje, bardzo osobiste, ale też włożyłam bardzo dużo moich pieniędzy i w momencie, kiedy jakimś czasie widzę, że to biznesowo się nie klei i nie ma żadnego sensu, to trzeba było w którymś momencie podjąć decyzję, że nie brniemy w to dalej i to na pewno było bardzo trudne.
Przez jakiś czas rzeczywiście miałam kaca, że ja już się za żadne biznesy nie biorę, ja się do tego nie nadaję i to jest nie moja droga, lepiej siedzieć na tym „bezpiecznym etacie”. Uważam, że etaty wcale nie są takie bezpieczne, jak wiele osób uważa. Cały czas było we mnie coś takiego, co mi mówiło, że ten etat mnie uwiera i że to nie jest dla mnie. Mam mnóstwo pomysłów i praca na etacie nie pozwala mi tych pomysłów realizować. Wiedziałam, że pewne rzeczy zrobiłabym inaczej, lepiej. Już nawet tak z czysto biznesowego punktu widzenia.
Po jakimś czasie odkleiłam się emocjonalnie od tego pierwszego biznesu i zaczęłam analizować tę sytuację bez emocji i wyciągnęłam z tego bardzo dużo lekcji.
Myślę, że to pozwoliło zacząć ten drugi biznes, już nie popełniając błędów, które się pojawiły za pierwszym razem.
Ja też mam takie wrażenie, że ludzie trochę bagatelizują zmianę, tę dużą stratę, po tym, jak biznes nie wypali albo jak nas zwolnią z jakiejś firmy. To psychologicznie jest mechanizm, przy którym można powiedzieć, że się przechodzi taką trochę żałobę. Jest jakaś faza buntu, zaprzeczania.
Kasia Biskup: Dokładnie tak. Chciałam nawet użyć tego słowa „żałoba”, ale stwierdziłam, że może to będzie za duże słowo, jeżeli chodzi o porażkę biznesową. Chociaż z perspektywy czasu ja bym tego nie nazywała nawet porażką. Te biznesy, które nam nie wypaliły, potrafią dać bardzo dużo doświadczeń oraz wiedzy o sobie, która bardzo mocno procentuje w przyszłość. Rzeczywiście, masz rację, to jest proces bardzo porównywalny z żałobą, zwłaszcza jeśli inwestuje się swoje emocje w biznes. Jeżeli ktoś jest od niego odklejony i traktuje to tylko jako cyferki na koncie, to podejrzewam, że tego procesu żałoby nie przechodzi w momencie, kiedy coś nie wyjdzie. Nie wyszło, to trudno, zakładamy kolejny biznes. Natomiast przy biznesach, które są oparte na marce osobistej, na naszym wizerunku, nazwisku to bardzo zależy nam zwykle na tym, żeby to wszystko było idealne i żeby wszystko wypaliło za pierwszym razem.
Paradoks polega na tym, to jest znowu mój kawałek doświadczenia, że jest trochę łatwiej budować markę, gdzie nie ma fizycznej produkcji ani kosztów na dzień dobry. Mówisz o biznesie projektowania rzeczy, torebek to tam trzeba zainwestować i nie wiadomo, co będzie. To zawsze będzie większe ryzyko.
W przypadku marki osobistej to jest fajne, że można sobie to robić etapami, spokojnie zacząć, odpalić sobie bloga, napisać coś z serducha i nagle się okazuje, że ktoś komentuje, testujemy inny kanał, nagrywamy film, aby zobaczyć, jaka będzie reakcja. Tak jest bezpieczniej.
Kasia Biskup: Tak. Kiedy powstała Piesologia jako blog i kanał na YouTubie moim zamysłem nie było to, że to będzie biznes i że będę miała produkty, które będę sprzedawać. Naprawdę myślałam, że może w weekendy będę pracowała jako trenerka, coś tam sobie dorobię ekstra do tego mojego etatu. Blog powstał na początku jako taki pamiętnik, ponieważ bardzo dużo się też w tym okresie uczyłam, zdobywałam nową wiedzę i chciałam to sobie sama dla siebie uporządkować. Stwierdziłam więc, że forma bloga będzie odpowiednia. Jeżeli ktoś to przeczyta i mu to też pomoże to super, ale robiłam to w dużej mierze dla siebie. Natomiast dosyć szybko się okazało, że coraz więcej ludzi czyta i komentuje, że jest zainteresowanie i ten blog przekształcił się w biznes w sposób taki bardzo organiczny i nie do końca przeze mnie zaplanowany.
Dzięki za Twoje doświadczenia, którymi się dzielisz. Myślę, że one są użyteczne dla osób, które nas słuchają i oglądają i myślą, żeby coś zmienić, odmienić swoje życie zawodowe. Chodzą takie słuchy z rynku, że jest dużo ludzi, których uwiera etat. Oni czasami nie są w stanie też zidentyfikować dlaczego.
To jest ten brak kreatywności, większa potrzeba wolności. To, że można sobie jakoś wybrać kierunek. A w tym, co mówisz, jest też jeszcze jedna super rzecz, czyli stworzenie bloga na spokojnie dla siebie, nagranie pierwszego filmiku i zobaczenie, co się wydarzy. Nie ma wtedy napięcia, jest na początku taka lekkość w tym biznesie.
Kasia Biskup: Tak. Ja myślę, że to mogło też wynikać trochę z tego doświadczenia z pierwszą firmą. Być może bałam się sama przed sobą powiedzieć, że zakładam drugą firmę i jedziemy z tematem.
To się stało tak organicznie, podświadomie, dlatego że być może bałam się, że to nie jest dobra droga.
Robiłam bardzo wiele różnych rzeczy i one przynosiły różny skutek i po prostu nie wiedziałam, jak będzie w tym przypadku. Myślę, że kiedy robisz coś, co naprawdę kochasz i okaże się, że to nie działa, to może być bardzo trudne, żeby sobie z tym poradzić. Wiele osób mówi o tym, że kiedy pasja staje się pracą, to przestajesz kochać to, co robisz. Trzeba znaleźć równowagę, żeby to cały czas było naszą pasją i sprawiało nam przyjemność.
Też mam takie doświadczenia, że tak dużo pasji można zawrzeć w sferze zawodowej, że można się zwyczajnie nią zmęczyć. Często polecam moim klientom posiadanie pasji, która jest sferą sacrum, gdzie nie można wpuszczać świata zawodowego, bo takie wtedy dobrze ładują baterie.
Ludzie często pytają mnie, czy faktycznie, jak się zrobi biznes na pasji, to ma się takie poczucie, że się w ogóle nie pracuje i ja odpowiadam, że to jest trochę 50-50. Z jednej strony tak, bo robisz fajne rzeczy, więc to cię jakoś nie frustruje, ale z drugiej strony nie ma takiej pracy, która nie zjada energii. Wszystko, co robisz, zjada energię i wszystkim idzie się zmęczyć. I też niestety w etymologii słowa pasja jest cierpienie, czyli pasja w pierwotnym znaczeniu, więc można robić to do bólu, do cierpienia i też trzeba z tym uważać.
Kasia Biskup: Trzeba znaleźć na pewno taką równowagę, żeby po prostu tego nie zatracić.
Jakbyś oceniła rynek behawiorystki, różnych usług, które oferuje się czworonogom i ich właścicielom? Ja urodziłem się w domu, gdzie był pies, więc te towarzyszyły mi od wczesnych dni. Kiedyś się tak psów nie wychowywało, czy nie budowało się aż tak relacji z psami, natomiast teraz, jak jako dorosła osoba, trzy lata temu wziąłem psa, to od razu poszukałem kogoś, kto będzie mi pomagał. Ciekawy jestem, jak ty tłumaczysz, czemu to teraz takie jest? Ja bym powiedział, że jest boom na usługi behawiorystyczne.
Kasia Biskup: To się bardzo zmieniło, ponieważ świadomość opiekunów psów się zmieniła, ale też nasza wiedza na temat psów urosła. Pamiętam, w latach 90. miałam pierwsze psy i chodziłam z nimi do trenerów, ponieważ to były psy myśliwskie i takie wymagały szkolenia. Tak jak ci wspominałam wcześniej, to byli myśliwi wojskowi, a tak naprawdę treserzy. Kto inny wtedy szkolił psy? Szkoliło się je głównie do wojska, do policji, ewentualnie byli to treserzy myśliwi i głównie mężczyźni. Bardzo dużo było metod awersyjnych opartych o zastraszanie psa, o jakąś przemoc fizyczną. Tak psy były szkolone w wojsku i to przeszło też na psy domowe.
Natomiast od lat 90. do czasów współczesnych nasza wiedza na temat psiej psychiki poszła do przodu, podobnie jak w wychowaniu dzieci. Inaczej wychowywało się dzieci w latach 80-90., a inaczej wychowuje się teraz. Mamy inną świadomość odnośnie do psychiki dziecka, jego rozwoju, tego, co jest mu potrzebne i dokładnie to samo stało się w przypadku psów.
Bardzo dużo badań naukowych powstało w latach 2000-2010, jeżeli chodzi o psie potrzeby, o psią psychikę, o psią komunikację. Kiedy zaczęliśmy przekładać tę nową wiedzę na język czy szkolenia psa, czy w codziennej komunikacji z psem nagle się okazało, że awersja wcale nie jest potrzebna i nie trzeba psa zastraszyć. Można się z nim pogadać w zupełnie inny sposób.
Coraz więcej osób traktuje psy jako zwierzęta domowe i członków swojej rodziny.
Tak jak przemoc domowa nie jest akceptowana, tak samo przemoc wobec zwierząt domowych też jest coraz mniej akceptowana i coraz rzadziej widzi się psy na łańcuchach, a coraz częściej są takimi naszymi towarzyszami, którzy są z nami przez cały dzień w domu i są członkami naszych rodzin. Kiedy nasze emocje wobec psów, traktowanie psa i rola psa w rodzinie się zmieniła, to zmienił się również sposób komunikacji, a wiedza to jeszcze dopełniła. To, że są nowe metody, że one działają i że można inaczej jest super. Coraz więcej ludzi jest świadomych i szuka wiedzy, co jest ważne, bo ta wiedza jest.
Czujemy, że krzykiem i zastraszaniem wiele nie osiągniemy. Może się zdenerwujemy, sfrustrujemy, a może jest inny sposób. To sprawia, że coraz więcej ludzi trafia na behawiorystów, na trenerów psów i widząc efekty, to się roznosi.
Kiedyś było takie przekonanie, że jak pies jest agresywny, to trzeba go uśpić, bo to jest koniec i już nic się nie da z nim zrobić, a teraz się okazuje, że da się z nim coś zrobić, można z takim psem pracować. Można sprawić, żeby on nie był agresywny i jeżeli mamy kilka takich przypadków. to nagle przychodzą inne osoby i chcą, żeby ich pies przestał się rzucać na inne psy dookoła. Ta wiedza i chęć poznania psiej psychiki się roznosi.
Powiem ci o intencji mojego kolejnego pytania. Wybrałam psa rasy amstaff. Znałem tę rasę, bo przyjaciel miał takiego psa i wiedziałem, że jest super, ale też miałem tego psa jako dziecko, więc podejdźmy do tego jakoś tak poważnie. Jestem ze świata rozwoju osobistego, więc przerobiliśmy zaraz kilka książek i pracowaliśmy z behawiorystką przez dwa lata. Prawie wszystko wyszło i się udało, ale teraz mam taką skazę. Jak idę na spacer, to widzę błąd na błędzie, jeśli chodzi o komunikację z psem i po prostu ciężko mi jest przejść koło tego obojętnie. Może to jest moje, bo ja lubię się mądrzyć, uczyć innych, mówiąc ładniej. Czy ty też tak masz?
Kasia Biskup: Mam takie zboczenie zawodowe to prawda i czasami spacery, zwłaszcza w jakichś parkach, gdzie jest większa ilość psów, są dla mnie trudne. To jest taka skaza nauczycieli, trenerów, osób, które mają jakąś wiedzę i mają też dar i chęć przekazywania tej wiedzy, że chcielibyśmy wszystkim pomóc. Nawet nie traktuję tego jako wymądrzanie się, czy wytykanie komuś błędu, tylko po prostu pomoc. Ponieważ widzę, że i ten pies się męczy, i ten człowiek, a ja znam rozwiązanie.
Natomiast moja praca nauczyła mnie też, że nie każdemu się da pomóc i też to trzeba zaakceptować.
Na przykład lubię pracować z osobami, które same się do mnie zgłoszą, ponieważ czują, że jest jakiś problem, nie wiedzą do końca, gdzie on jest, niewiedzą do końca, jak sobie z nim poradzić i szukają pomocy. Uważam, że takie wciskanie komuś dobrych rad na siłę, kiedy on nawet nie widzi, że ma problem i nie wie, że można lepiej, do niczego dobrego nie prowadzi. To prowadzi tylko do frustracji osoby, która chce przekazać wiedzę, a ta druga osoba i tak tego nie przyjmie, bo nie jest na to gotowa.
Jeżeli taka osoba zobaczy w parku, że inny pies zachowuje się inaczej, lepiej i podpyta, a opiekunowie psów lubią ze sobą rozmawiać i wymieniać się różnymi doświadczeniami, to wtedy może się dowie, że pomagał behawiorysta czy trener. Może się wtedy przekona, że rzeczywiście warto się do takiego specjalisty zwrócić. Ja mam taką świadomość, że zwłaszcza w mniejszych miejscowościach psi behawiorysta, zoopsycholog czy trener psów to jest cały czas coś egzotycznego. Ludzie nie chodzą do psychologa w momencie, kiedy sami mają problem, to gdzie będą z psem iść do zoopsychologa, kiedy pies ma jakiś problem.
No tak, jeszcze musi dużo wody upłynąć w niektórych miejscach, żeby takie wsparcie psychologiczne czy to dla dwunożnych, czy dla czteronożnych było standardem. Wszyscy byśmy chcieli, żeby to było w standardowym myśleniu: coś nie działa, cierpię w środku, to idę do psychoterapeuty, nie mam takiej relacji, jaką chciałbym mieć z czworonogiem, to idę do behawiorysty.
Kasia Biskup: Dokładnie. I ten boom, o którym mówisz, myślę, że jest w większych miastach. Rozmawiając z trenerami z mniejszych miejscowości, tam wygląda to trochę inaczej. Jest tam więcej pracy edukacyjnej do zrobienia. Powiem Ci, że dlatego też stworzyłam mojego bloga i kanał, żeby taka podstawowa wiedza była dostępna za darmo możliwie szerokiej publiczności, ponieważ wiele osób, które ogląda czy mój kanał, czy czyta mój blog, wiem, że małymi krokami zaczyna się wkręcać w ten psi świat. Jak już się dowiemy o jednej rzeczy i widzimy, że coś zaczyna działać i lepiej się z tym psem dogadujemy, to chcemy więcej i wtedy też zaczynamy z tym psem pracować.
Edukacja jest niezwykle ważna i właśnie dlatego się staram.
Mam taką misję, żeby edukować, jak najwięcej opiekunów psów i żeby to była wiedza darmowa dostępna dla wszystkich. Dlatego też wszystkie moje filmy na kanale mają napisy, ponieważ chcę, żeby osoby niesłyszące też mogły z tych treści korzystać. I mam odzew od tej grupy odbiorców, że w zasadzie oni mogą korzystać tylko z moich treści, ponieważ nikt inny nie robi napisów i oni są w tym momencie zupełnie wykluczeni. Ja wiem, że to nie jest pewnie duża grupa ludzi, ale dla mnie jest bardzo ważna, tak samo, jak każda inna. Więc staram się robić wszystko, żeby te treści były jak najbardziej dostępne, mimo że kosztuje mnie to dodatkowy czas, dodatkową pracę. Jest to oczywiście ekstra wysiłek, który muszę włożyć, ale ponieważ taka jest misja mojej pracy youtubowo-blogowej, to tak robię.
Ja mogę tylko przytaknąć. To jest super strategia w kontekście czysto biznesowych rzeczy nie tylko misyjnych. Świetnie jest się dzielić, zawsze powtarzam im więcej za darmo, tym więcej próbek ciebie, tym łatwiej z tobą zbudować relację. Jeżeli ktoś Cię kupuje, to, co mówisz, to jak Cię dostaje w przekazie audiowizualnym, to ta relacja już się buduje. Prędzej czy później on się do ciebie odezwie.
Kasia Biskup: Dzięki temu, co mówisz, trafiają do mnie idealni klienci. Wszystkie osoby, które przychodzą do mnie na konsultacje, na kursy to są moi wymarzeni klienci, ponieważ oni mnie już znają. Oni wiedzą, jakimi metodami pracujemy, czego można się po mnie spodziewać i nie ma czegoś takiego, że ktoś do mnie przyjdzie i na przykład denerwuje go mój wygląd albo ton głosu i nie może wytrzymać ze mną 15 minut. Takie rzeczy też są ważne. Przychodzą do mnie osoby, które są przekonane, że chcą ze mną pracować. Ja też nie muszę nikomu udowadniać, że jestem dobrą trenerką czy behawiorystką, ponieważ ludzie znają mnie już z tego, co widzieli w sieci i to jest bardzo komfortowe.
Praca trenerów psów, behawiorysty, w dużej mierze opiera się na pracy z ludźmi.
Ja wiem, że wiele osób, które rozpoczyna ten zawód myśli idealistycznie, że będą pracować z psami, ale ja bym powiedziałabym, że 80-90% tej pracy to jest jednak praca z ludźmi, z opiekunami tych psów, a w bardzo niewielkim procencie z psami. To opiekun jest z psem 24 godziny na dobę i to on musi się nauczyć z psem dogadywać. A trener jest tylko przez godzinę i może pokazać techniki, a później to opiekun musi już w codziennym życiu wdrażać pewne rzeczy. I kiedy nie ma chemii między trenerem i opiekunem, kiedy opiekun cały czas myśli, że trener chyba do końca nie wie, co mówi, to jest bardzo frustrujące i nie ma potem z tego żadnego efektu.
Kiedy przychodzą do nas osoby zmotywowane, które chcą przyjść rzeczywiście do nas, a nie do jakiegoś trenera, żeby naprawił psa, to ta praca wygląda zupełnie inaczej. Do mnie potrafią przyjeżdżać ludzie z drugiego końca Polski, ponieważ wiedzą, że ja im odpowiadam jako trenerka. Są też na pewno tacy ludzie, którym nie odpowiadam, którzy uważają, że moje metody są niedobre, znają lepsze, albo mają problem z moim wyglądem, tonem głosu czy czymkolwiek i oni po prostu do mnie nie przyjdą i to też jest dla mnie super. Ja też nie chcę pracować z każdym.
Dodatkową korzyścią jest właśnie filtracja klienta. YouTube ma to do siebie, że albo cię kupują w całości, albo nie i to jest bardzo dobre, bo nie każdy dla każdego będzie fajny, sympatyczny czy będzie nić porozumienia.
Oglądają i słuchają nas osoby, które potencjalnie będąc jeszcze na etatach, rozkminiają, czy ta droga jest dla nich. Gdybyś miała jakoś się odezwać, przemówić do tych osób, które myślą, żeby pójść w twoje ślady i przekształcić miłość do psów w zawód, co byś im powiedziała albo przed czym byś ich ostrzegła?
Kasia Biskup: Ostrzegłabym ich na pewno przed tym, że tak jak mówiłam wcześniej, to nie jest do końca praca z psami. To jest w dużej mierze praca z ludźmi i jeżeli ktoś tej pracy z ludźmi nie lubi, to może mieć w tym zawodzie problem. Na pewno potrzebna jest bardzo duża pasja, ponieważ to nie jest tak prosty i miły zawód, jak może się wszystkim wydawać. Ma ona na pewno swoje dobre strony, ale ma też strony wymagające. Trzeba być po prostu na to przygotowanym i ktoś, kto nie ma tej pasji, nie kocha psów, nie jest przekonany, że to jest to, co chce w życiu robić, to myślę, że długo w tym zawodzie nie wytrzyma.
Poleciłabym też, żeby się nie bać, ponieważ nie trzeba od razu skakać na głęboką wodę.
Można właśnie pójść taką drogą, jaką ja poszłam z Piesologią, czyli zacząć od czegoś bardzo małego i zobaczyć, jak to się rozwinie, wtedy nie ma tego strachu, ponieważ niewiele możemy tak naprawdę stracić. Więc to jest na pewno taka droga, którą bym bardzo poleciła.
Patrzę tutaj na moje notatki i to byłoby chyba na tyle, o co chciałem się zapytać. Także pozwól, że po pierwsze ci podziękuję bardzo za przyjście. Po drugie, jeżeli ktoś czuje, że jest jakieś wyzwanie czy problem w relacji z psem, to warto się odezwać do Kasi. Zapraszam tutaj osoby, które nas oglądają, słuchają na kanał Piesologii do kontaktu z Kasią. Cieszę się, że przyszłaś do mnie na kanał do podcastu i że mogliśmy porozmawiać. Bardzo ci dziękuję.
Kasia Biskup: Dziękuję również. Dziękuję jeszcze raz za zaproszenie i zapraszam bardzo serdecznie na mój kanał.
Chcesz się dowiedzieć więcej? Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony. Chcesz więcej? Zapraszam do przeczytania bądź przesłuchania pozostałych wywiadów z tej serii.
– Michał Bloch, Jak rzucić etat