Posłuchaj jako podcast w wersji audio:
Dzisiaj odcinek wyjątkowym gościem. Z wielkim poczuciem zaszczytu przedstawiam trenerkę biznesu i najpopularniejszą kobietę-coach w Polsce. Pracując z kobietami, pomagając im budować marki, wielokrotnie słyszę, że jest dla nich wielką inspiracją. Moim gościem jest Kamila Rowińska, cześć.
Kamila Rowińska: Cześć, dzień dobry. Witam serdecznie, dziękuję, Michał, za zaproszenie. Bardzo mi miło, że będę mogła z Tobą porozmawiać i podzielić się swoimi doświadczeniami i społecznością.
Mnie również jest bardzo miło. Serdecznie dziękuję za przyjęcie zaproszenia. Cieszę się, że możemy porozmawiać.
Zwykle zaczynam od pytań o etat, bo nazwa podcastu zobowiązuje, ale wiem, że ty nie pracowałaś na etacie, który by Cię męczył czy wypalał. Czy masz w ogóle w swojej historii zawodowej taki epizod, że trafiłaś czy znalazłaś się w jakimś miejscu, które Ci nie pasowało i chciałaś je zmienić?
Kamila Rowińska: To prawda, że nie pracowałam na takim typowym etacie. Natomiast jako nastolatka pracowałam na umowę zlecenie. Prowadziłam wtedy zajęcia sportowe i miałam szefa. Doświadczyłam tego, jak to jest zdobywać pracę i kolejno wykonywać polecenia kogoś innego. Jeszcze w trakcie swojej edukacji, uczyłam się w technikum hotelarskim i miałam okazję brać udział w praktykach, zarówno w gastronomii, jak i później w hotelu. To była taka namiastka pracy na etacie, czyli podporządkowania się pod jakąś wizję kierownika albo szefa i realizowanie cudzej misji.
Bycie podporządkowanym wielu uwiera, ale później, jak się pójdzie na swoje, to też czasem brakuje takiego czy bacika nad głową, czy kogoś, kto nas zmobilizuje. Ze swojego doświadczenia i moich klientów wiem, że trzeba się nauczyć inaczej pracować samodzielnie. Czy musiałaś przejść transformację, gdy stawałaś się samodzielną marką?
Kamila Rowińska: Szczerze mówiąc, akurat ja nie. Wiem, że jest to powszechne, ale dla mnie taka niezależność, wolność wyboru i podążania za swoimi decyzjami jest po prostu normą. Bardzo się źle czuję wtedy, kiedy dostosowuję się do kogoś, kto coś ustalił, a z czym niekoniecznie się zgadzam.
Lubię mieć wpływ na to, co robię, z kim robię, w jaki sposób.
Co nie znaczy oczywiście, że wszystko musi iść tylko i wyłącznie po mojej myśli, bo teraz budując zespół w swojej firmie, jak najbardziej biorę pod uwagę zdania innych ludzi. Często robię to, co mi dyktuje mój zespół czy to marketingowy, czy działu obsługi ulubionego klienta i to jest dla mnie naturalne, ale lubię po prostu realizować swój plan, swoją misję, w swój sposób, zgodnie ze swoimi wartościami
Myślę, że w moim przypadku kwestia wychowania miała też wpływ, ponieważ źle mi wychodziło słuchanie się kogokolwiek i moja mama bardzo często powtarzała: ok, w takim razie rób, jak chcesz, to Twoja decyzja, Twoje będą z tego wyniki, więc pokaż, co potrafisz. No i tak pokazywałam.
I co z tego wyszło? Jak widać.
Kamila Rowińska: Myślę, że nie wyszło najgorzej, chociaż mój tata bardzo chciał, żebym pracowała na etacie. Niestety już go z nami nie ma, moja mama też niestety już odeszła, ale on jednak bardzo mocno zabiegał o to, abym miała, tak zwaną, normalną pracę i z wielkim takim niepokojem przyglądał się moim pierwszym próbom przedsiębiorczości. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ja nie chcę po prostu pójść normalnie pracować, jak normalny człowiek.
Jak normalny człowiek. No właśnie, trzeba by zdefiniować jeszcze normalność. Jak zaczęłaś budować swoją markę to, jakie miałaś plany? Czy zaczynając być przedsiębiorcą, planuje się bycie najlepszym coachem kobiet w Polsce? Czy wizja jest aż taka duża, czy jak to u Ciebie wyglądało?
Kamila Rowińska: Pozwolę sobie zacząć od początku, skąd u mnie przyszedł pomysł na coaching, czyli od czego to się zaczęło. Jako nastolatka wtedy, kiedy szukałam jakichś możliwości zarobkowych, szukałam możliwości szybszego edukowania się, a nie czekania aż skończę studia. Chciałam zacząć już, teraz, zaraz, jak miałam 16/17 lat. Byłam bardzo niecierpliwa, jeżeli chodzi o wejście w dorosłość i takie samodzielne stanowienie o sobie.
Determinacją do tego było to, że nie chciałam, żeby ktoś mi mówił, co mam robić.
A wiedziałam, że im szybciej się uzależnię finansowo, tym szybciej będę mogła decydować sama o sobie. Natrafiłam wtedy na firmę kosmetyczną, którą z pewnością wielu z nas zna. To była firma Oriflame i pozwalała na zostanie konsultantką, czyli osobą, która doradza w wyborze kosmetyków i sprzedaje te kosmetyki. Jako nastolatka nie interesowałam się zbytnio kosmetykami i do dziś nie mogę powiedzieć, że jestem szczególnie z nimi obeznana. Wiedziałam tyle ile, trzeba było wiedzieć, ale częścią, która mnie tam zainteresowała, kiedy słuchałam o możliwościach współpracy, było to, że będzie można również sprawować opiekę nad innymi konsultantkami, uczyć je sprzedaży, pomagać im w osiąganiu celów, prowadzić dla nich szkolenia i będzie można w tej firmie się tego nauczyć.
Dla mnie wtedy to była propozycja nie do odrzucenia. W związku z czym zdecydowałam się na podpisanie umowy dystrybucyjnej B2B. Moja mama ją podpisała w moim imieniu, bo ja jeszcze nie byłam pełnoletnia. Postawiłam swoje pierwsze kroki tej działalności.
Zanim podjęłam tę współpracę postrzegałam siebie, i nadal się właściwie tak postrzegam, jako osobę, która jest bardziej introwertyczna, ponieważ jestem raczej nieśmiała, nienarzucająca się w towarzystwie. Nigdy wcześniej nie miałam okazji wypróbować się jeszcze w działalności, która dotykałaby tego, co jest dla mnie ważne. Dość szybko zauważyłam, że z dużą łatwością wychodzi mi uczenie się tego biznesu, zapraszanie do współpracy kolejnych osób, które chciałyby dorobić sobie do kieszonkowego.
Bardzo zafascynowało mnie prowadzenie szkoleń, pomimo że panicznie się tego bałam.
Po swoim pierwszym wystąpieniu publicznym, które mnie zaskoczyło, bo ktoś mi powiedział, że mam po prostu wystąpić, miałam trudny wieczór, później trudną noc i odchorowałam to niesamowicie. Jednak przez pierwszy rok zobaczyłam, że to jest coś, co mi sprawia niezwykle dużą radość, ale również bardzo dobrze mi to wychodzi. Bardzo szybko stałam się czołowym liderem w Polsce i przez – uwaga – kolejne 13 lat rozwijałam sieć dystrybucji dla tej firmy jako współpracownik. bardzo szybko awansowałam i zbudowałam swoją pierwszą stabilizację finansową w tym obszarze.
Gdy miałam 28 lat, nastąpił u mnie przełomowy moment w coachingu, czyli punkt zwrotny przewartościowania swojego życia, ponieważ w badaniach USG piersi wykryto, że mam guza. Najpierw jednego, później kolejne. Był to dla mnie punkt zwrotny. Zaczęłam się zastanawiać, nie wiedząc, jakie będą wyniki biopsji, co się wydarzy, czy ja to swoje życie dotychczasowe spędziłam tak, jak chciałam, czy ja zrobiłam wszystko to, o czym marzyłam, czy to jest to, czym ja się chcę dalej zajmować. Ponieważ 2 lata wcześniej w młodym wieku odeszła moja mama, miała 45 lat, zaczęłam się zastanawiać nad tym, co jeszcze innego powinnam zrobić w swoim życiu i czy to, czym się zajmuję teraz, jest najlepszym wykorzystaniem mojego potencjału.
Wtedy obiecałam sobie, że jeśli wyniki będą dobre i z tego wyjdę cało, to wtedy zrealizuję swoje marzenie, które ciągle odkładałam na później. Tym marzeniem było napisanie książki.
I oczywiście, wszystko się dobrze skończyło, guzy zostały usunięte. Pomyślałam, że zainteresuję się jeszcze bardziej tym, co mi dobrze wychodzi i zadałam sobie takie wtedy pytanie: czym bym się zajmowała, gdybym nie musiała zarabiać pieniędzy? Długo nad tym myślałam i wtedy przyszła mi taka odpowiedź, że pisałabym książki. Wtedy byłam początkującą blogerką, więc naturalnie pisałabym książki i prowadziłabym warsztaty dla niekoniecznie tylko dla kobiet. Uczyłabym ich tego, co dla mnie jest proste, a wiele osób ma z tym problem, na przykład ze sprzedażą, z budowaniem zespołu, z produktywnością, zarządzaniem sobą w czasie, albo z asertywnością, czy też wyznaczaniem celów. Ponieważ dobrze mi to wychodziło, to pomyślałam, że w takim razie zainteresuję się tym tematem bardziej.
Zadzwoniła do mnie wtedy przyjaciółka Edyta Kurek i powiedziała: Kami, w Warszawie startują pierwsze studia coachingowe w laboratorium psychoedukacji przy Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Nie są tanie, ale to jest coś, co na pewno Ci się spodoba. Zobacz to sobie, być może będziesz chciała pójść. Jak przeczytałam, co to są za studia, to wiedziałam, że jest to coś, o czym marzyłam. Idąc na nie, nie myślałam, że kiedykolwiek będę w tym miejscu, w którym jestem teraz. Wiedziałam, że będę skuteczna, że na pewno zamienię tę wiedzę na wyniki, że będę wspierała inne osoby, ale to nie były cele pod tytułem „być numer 1, 2 czy 3”, bo nigdy się na tym jakoś nie koncentruję. Za każdym razem, kiedy słyszę, że ktoś jest numerem 1, 2 i 3 to tak się lekko uśmiecham i się zastanawiam, jak to jest liczone.
Kto prowadzi ten ranking? Akurat branża rozwoju osobistego, moim zdaniem, jest bardzo słabo zbenchmarkowana. Trudno powiedzieć, kto jest na górze, kto jest w środku.
Kamila Rowińska: Tak, można tylko powiedzieć, kto ma największe zasięgi, kto ma największy kanał na YouTube albo największego Facebooka, albo ma największe konto na Instagramie, czy największą listę mailingową, albo największe obroty roczne. Ale czy to oznacza, że ktoś jest numerem jeden? No w tej dziedzinie tak, ale czy jest najlepszym coachem? Niekoniecznie.
Czytałem w Twojej biografii o tych trudnych wydarzeniach, które sprawiły, że założyłaś firmę. No i tak sobie myślę, że nasze ludzkie życie jest poprzeplatane trudnymi wydarzeniami. W jaki sposób osoba, która może nas słuchać, a właśnie doświadczyła jakiegoś trudnego wydarzenia, mogłaby je wykorzystać jako zaczerpnięcie sił i energii do stworzenia czegoś swojego? Jest jakaś recepta Kamili Rowińskiej?
Kamila Rowińska: W swoim życiu doświadczyłam wielu trudnych wydarzeń jak pewnie każdy z nas. Często mówię do uczestników moich szkoleń, że życie jest tak zwanym testem i treningiem. Teraz gdy mam 42 lata, obserwuję swoje życie, czy innych osób i zauważam, że gdy jest cudownie, świetnie się rozwijamy i idziemy sobie przez życie, to jest ten moment, w którym trenujemy. Od czasu do czasu pojawiają się różnego rodzaju wyzwania. Mówię na to wyzwania, ponieważ traktuję to jako wyzwanie; jako coś, co trzeba udźwignąć; coś, z czym trzeba sobie poradzić. To nie jest albo nie musi być ostateczna życiowa tragedia, tylko przeszkoda.
Oczywiście wtedy, kiedy to się pojawia, to trudno jest pomyśleć o tym w ten sposób, bo człowiek jest zaskoczony, zdenerwowany, przygnieciony; czuje się rozżalony, smutny.
Trudno jest od razu popatrzeć, o jaki fajny trening mi tutaj przyszedł, test po treningu, ciekawe czego się z tego nauczę. To dopiero przychodzi wtedy, kiedy pierwsze emocje opadną i mówimy sobie: dobra, zdarzyło się, jest to coś, z czym potrzebuję się zmierzyć, skupmy się na rozwiązaniu.
Jestem otwarta na to, aby korzystać z pomocy. Wtedy, kiedy dostałam nieoczekiwaną diagnozę lekarską, zaczęłam szukać pomocy. Nie tylko pomocy lekarzy, ale jednocześnie wsparcia koleżeńskiego, wsparcia przyjaciół, najbliższych, znajomych, żeby powiedzieć im o tym, z czym się zmagam, o co się martwię, co się ze mną dzieje. Wiem, że wiele osób nie prosi o pomoc, nie mówi o tym, że jest im ciężko, że coś ich dotknęło, bo to jest dla nich oznaka słabości albo tego, że sobie nie radzą.
Ja bardzo często korzystam ze wsparcia i również to wsparcie daję moim przyjaciołom, znajomym i bliskim wtedy, kiedy oni tego potrzebują.
Później, zamiast się osadzać w poczuciu krzywdy, tragedii albo że mnie to zawsze wieje wiatr w oczy, a innym nie, wiem, że nie jestem wybrana przez los, tylko większość z nas doświadcza takich wydarzeń. Wtedy zaczynam szukać rozwiązań. Czasami takie rozważania można wykonać z coachem i przy jego pomocy przepracować to wyzwanie i ja oczywiście również korzystam z takiego wsparcia wtedy, kiedy go potrzebuję. To, że jestem dyplomowanym coachem, wcale nie oznacza, że mogę sobie sama ze sobą takie procesy przeprowadzać. Pewnie, jest mi łatwiej, ale pewne pytania zada mi tylko i wyłącznie coach i ta jego perspektywa będzie inna. Można też, jeżeli sytuacja tego wymaga, spotkać się z psychologiem, z terapeutą i to właśnie z nim o tym porozmawiać tak, aby szybciej przejść przez ten trudny moment albo w taki zdrowy sposób przez niego przejść i nie utknąć w smutku, albo niemocy.
I wtedy, kiedy już to zauważymy, to trzeba patrzeć w przyszłość z optymizmem, bazując na swoich doświadczeniach. Ale nie z optymizmem „wszystko będzie dobrze”, no bo może nie będzie, ale „w przeszłości radziłam sobie z wieloma sytuacjami, to jest coś, co jest do udźwignięcia. Wiele osób sobie z tym poradziło, ja też sobie poradzę najlepiej, jak potrafię. W związku z czym działam, na tyle ile mogę, na tyle na ile potrafię”.
Bardzo dziękuję, że powiedziałaś o tym, że kiedy przychodzą te trudne wydarzenia, należy najpierw się sobą zaopiekować, objąć samego siebie. Nie zawsze w pierwszej chwili widzimy, że to, co się dzieje to szansa czy wręcz trampolina do rozwoju, bo tak też niektórzy definiują kryzys. Myślę, że to mogłoby być też presją, że dzieje się coś trudnego, więc teraz powinienem to wykorzystać. Najpierw należy o siebie zadbać.
Wielokrotnie użyliśmy tych słów coach, coaching. I ja od 12 lat się zajmuję coachingiem i uważam, że dalej trzeba dużo robić, żeby definicja trafiła do ludzi. Chodzi o prawdziwą definicję.
Co sądzisz o czarnym PR tego zawodu? Oczywiście tak naprawdę nie jest to czarny PR zawodu coacha, tylko bardzo często kiepskie eksperymenty sceniczne bywały nazywane coachingiem. W niektórych kręgach jeszcze jest tak, że coaching kojarzy się z czymś innym niż my profesjonalni i certyfikowani coachowie robimy.
Kamila Rowińska: Tak to prawda, że każdy ma dostęp do Internetu. Z drugiej strony zawód coacha nie jest w żaden sposób formalnie uregulowany, co powoduje, że takie osoby, które przeczytały jedną książkę na temat coachingu, a może nawet żadnej, czują, że mogą prowadzić szkolenia. Mogą myśleć, że zawsze im się dobrze rozmawiało ze znajomymi albo ci przychodzili zapytać ich o radę, więc to będzie proste. Wydaje im się, że jeżeli wiedzą, co to jest SMART i SWOT to mogą z innymi wytyczać cele i zostać coachem, bo czemu nie. I zaczynają, ponieważ Internet zniesie wszystko.
Jednak, jeżeli komunikują się w świecie Internetu i zniekształcają prawdę i ten zawód to później większość ludzi myśli, że to jest po prostu nieustanne motywowanie innych ludzi do tego, żeby działali, mówienie im, że mogą wszystko, tylko mają myśleć pozytywnie. Że wystarczy afirmować i być wdzięcznym i wszystko będzie świetnie.
My wiemy, że tak nie jest, ale takie spłaszczenie komunikacji, które bardzo często się odbywa, powoduje, że faktycznie ludzie mogą to tak odebrać. Myślę, że z wieloma nowymi ideami jest właśnie tak, że ponieważ teraz jako ludzkość nie jesteśmy tak dociekliwi, jak kiedyś, bardzo często pochopnie przyjmujemy komunikaty. Niektórzy czytają tylko nagłówki artykułów i od razu komentują, nawet nie przeczytawszy go, co powoduje, że tak się tylko ślizgamy po jakimś temacie.
Nie mamy wtedy pełnego obrazu.
I takie osoby najczęściej się wypowiadają takimi sloganami na temat coachingu czy nawet nieruchomości, inwestowania, giełdy, biznesu. Ale gdyby zapytać, co mają na myśli i skąd pochodzi ta ich wiedza, bardzo często sami nie wiedzą, jak to wpadło im do głowy.
Jeszcze trochę czasu musi minąć, aż ta sytuacja się ustabilizuje i ludzie zaczną postrzegać bycie coachem, czy nawet bycie terapeutą, czy psychiatrą w taki sposób, w jaki należałoby zgodnie z prawdą. Bo nawet spotkałam się, że niektórzy uważają, że do psychiatry idzie się w sytuacji, w której się już zwariowało. A jak masz depresję, to znaczy, że ci się nie chce wstać rano z łóżka i że jesteś leniwy – weź się zastanów, to ci przejdzie. Skoro na takie tematy, które już od kilkudziesięciu lat są badane i dotyczą co 10 albo może nawet co 7 osobę w Polsce, wypowiadamy się w taki sposób, to czegoż można oczekiwać od coachingu. Nawet nie jestem zaskoczona, nie oczekiwałam, że będzie inaczej. Aczkolwiek chciałabym, żeby wszyscy wiedzieli, czym jest coaching i żeby odróżniali coaching od mentoringu, od psychoterapii, od treningu, no ale na to jeszcze przyjdzie nam poczekać.
Ja mam podobne doświadczenia. Moja żona, która jest terapeutką Gestalt, jechała taksówką, więc wywiązała się rozmowa i pan spytał, czym się zajmuje. Żona odpowiedziała, że jest psychoterapeutką, a on się ośmielił i powiedział, że chciałby coś sprawdzić, bo mówi się, że wszyscy terapeuci, psychiatrzy to sami są chorzy psychicznie. To jest myślenie mocno zakorzenione w społeczeństwie, które popierane plotką czy niezrozumieniem ewoluowało do kuriozalnych rozmiarów.
Kamila Rowińska: To już budzi jakiś taki uśmiech na mojej twarzy, bo jest to tak absurdalne, że nie mogę się na to złościć. Z drugiej strony przypominając sobie mojego świętej pamięci ojca, myślę, że on by był gotowy powiedzieć to samo. On się tym nie interesował i był zachwycony, że zostałam inżynierem zarządzania przedsiębiorstwem i inżynierią produkcji. Pamiętam dzień, w którym jechałam do Warszawy na zajęcia i tato zapytał, gdzie jadę. Odpowiedziałam, że zapisałam się na studia coachingowe. Wytłumaczyłam pobieżnie, że chodzi o rozmawianie z ludźmi i zadawanie im pytań, ustalanie z nimi celu, wartości. Skomentował jedynie, że świat po prostu stanął na głowie.
Ja to doskonale rozumiem, ponieważ za jego czasów takich rzeczy się po prostu nie robiło albo w jego zawodzie to nie było ważne. Mój tata był górnikiem na Śląsku i się nie zastanawiał nad takimi rzeczami, raczej myślał, czy żywy wyjdzie z dołu. A cele miał takie, żeby ogródek uprawiać, do pracy chodzić, wieść proste życie.
Czy to było lepsze, czy gorsze? Czasem się zastanawiam, jak funkcjonują osoby posiadające ten wgląd, jaka jest ich sfera emocjonalna. Często mówią o tym, że z jednej strony to jest fajne, bo żyje się bardziej świadomie, ale ten poziom bardziej zaawansowany.
Naturalnie niektórzy reagują schematycznie i po prostu tacy są, a my się zastanawiamy, czy powiedzieć, czy nie, dużo jest takiej narracji wewnętrznej, której mam wrażenie, w poprzednich pokoleniach było zdecydowanie mniej, a może była, ale nie na wierzchu.
Kamila Rowińska: Może nie była wyrażana. Jestem niezwykle ciekawa starszych ode mnie ludzi i uwielbiam słuchać tego, co myślą. Starsi ludzie są niedoceniani przez społeczeństwo, ponieważ patrzymy tylko do przodu, na młodych, na technologie, na rozwój, na lot na Marsa, a nie patrzymy na tych ludzi, którzy mają teraz 90 lat i ciekawą refleksję. Obserwując poprzednie pokolenia i rozmawiając z nimi, oni również mieli swoje rozprawy nad życiem, ale kiedyś było o tyle czasami prościej, że nie mieliśmy dostępu do tak wielu możliwości albo tak wielu schematów życia.
Kiedyś schemat był jeden, czyli każdy z nas powinien skończyć szkołę, jak jesteś kumaty, to jeszcze skończyć studia, jak niekumaty to iść do zawodówki i tyle. A teraz na siłę wszystkich przecież pchamy na studia i chcemy, żeby się rozwijali, nawet jak to nie jest dla nich i oni by woleli pracować gdzieś indziej. Kolejno trzeba było sobie szybko znaleźć żonę albo męża i był określony wiek, w którym wypadało to zrobić. Był nawet czas, kiedy trzeba było się oświadczyć i od oświadczyn był rok na to, żeby wziąć ślub.
Człowiek miał prosty sposób na życie. Nie musiał się nad niczym zastanawiać, społeczeństwo za niego zdecydowało.
Trzeba było chodzić do kościoła, być przyzwoitym człowiekiem, w niedzielę się ładnie ubrać, w sobotę dom posprzątać, pojechać na działkę albo nad morze na jakieś tam wakacje, mieć dwójkę dzieci, może jakiegoś psa. To jest cała filozofia. Jak była impreza, to wiadomo, że miał być tatar, sałatka jarzynowa, oranżada, a teraz to już nie wiadomo. Może będziemy mieli gap year, może pójdziemy na studia, a może gdzieś wyjedziemy, czy będziemy żyli w związku takim, czy innym, będziemy mieli dzieci lub nie. To jest cudowne, że możemy teraz na to robić taką skalę i że jest większa otwartość na to, abyśmy żyli po swojemu.
Teraz podważamy status quo, który zastaliśmy.
W związku z tym czasami potrzebujemy jeszcze innego autorytetu. Jak ktoś był wierzący, to miał robić tak, żeby było zgodnie z przykazaniami i życie było prostsze, a teraz się zastanawiamy. Później widzimy kogoś na Instagramie albo na youtubie i on realizuje swoje cele, na 30 urodziny skacze ze spadochronem i jak tu później przeżyć 30 urodziny bez takiego skoku? Teraz trzeba być wewnętrznie silniejszym i odpornym na pokusy, zewnętrzne wpływy i bardziej skoncentrowanym na sobie.
Nie bez powodu jeden z najbardziej znanych terapeutów, Irvin Yalom, napisał, że wolność jest też troską. Poczucie tego, że możesz wszystko, jest pewnym zmartwieniem. Do tego chcę też nawiązać. Kto powinien skorzystać z tej wolności bycia poza etatem i zostawania marką, a kto nie powinien raczej o tym myśleć?
Chciałbym też to jakoś połączyć z tym, że mówiłaś, że określiłabyś siebie jako introwertyka. Często mówię, że introwertyk może zostać i marką, i nawet występować na scenie. Pytanie, jaki koszt zapłaci? Dla kogo jest bycie marką osobistą?
Kamila Rowińska: Wracając do introwertyka, stoję na scenie wtedy, kiedy jest taka potrzeba, czyli, kiedy czuję rzeczywisty sens tego, aby przemówić do określonej grupy ludzi. Stworzyłam swoją własną markę osobistą, dlatego że chciałam samodzielnie wybierać, dla kogo będę występowała. Celowo nie jestem trenerem albo mówcą, który jest wynajmowany regularnie przez firmy, a ludzie go słuchają, bo muszą, bo firma kazała im przyjść i ich uszczęśliwiła na siłę. Niektórzy są z tego zadowoleni, a inni są tam zakładnikami.
Kto powinien, a kto nie powinien zostać przedsiębiorcą?
W zeszłym roku minęło dziesięciolecie, odkąd stworzyłam RBC, czyli firmę szkoleniową. Najczęściej przychodzą do mnie ludzie, którzy są samozatrudnieni albo mają firmy. Zauważam pewien trend i wspólne cechy osobowości oraz wartości, które powodują, że te osoby zostają oni przedsiębiorcami. Oczywiście przedsiębiorcą może zostać każdy, ale nie wszyscy będą w tym obszarze szczęśliwi, bo są ludzie, którzy doskonale odnajdują się w pracy na etat. Jestem ostatnią osobą, która powiedziałaby, że wszyscy mają zakładać swoje biznesy, bo to nieprawda. Jeżeli kogoś uszczęśliwia pracowanie na etat, to niech pracuje, pnie się po szczeblach kariery, rozwija się, realizuje swój potencjał i swoje talenty. Ale jeżeli komuś jest ciasno i czuje, że chciałby stworzyć coś swojego albo bardziej pracować na swoich warunkach, albo czuje, że chciałby stworzyć coś, czego jeszcze nikt nie stworzył, to trzeba to przemyśleć.
Na przykład przy współpracy z tamtą firmą nie mogłam zrealizować tego, czego chciałam, dlatego zakończyłam tę działalność i w wieku 30 lat rozpoczęłam nowy rozdział w swoim życiu, czyli działalność coachingową, a później trenerską. Wszystko, dlatego że było mi już za ciasno, a chciałam być dostępna dla wszystkich ludzi, którzy chcą się czegoś ode mnie nauczyć, a nie tylko i wyłącznie dla ludzi z mojej organizacji. Chciałam to robić bez względu na to, co powie firma, jakie ma swoje pomysły. Zarabiałam bardzo dobre pieniądze, a nawet do dzisiaj jestem wynagradzana przez tę firmę, ponieważ ta organizacja nadal funkcjonuje i ma się świetnie.
Czułam jednak, że moja dusza woła o coś więcej, mój potencjał jest niezaspokojony i brakuje mi wyzwań, czegoś mojego.
Jestem zwolenniczką małych kroków. Polecam spokojnie zacząć się przygotowywać do tego, aby myśleć o sobie w kategoriach być może na początku samozatrudnionego, a później przedsiębiorcy. I te osoby, które będą się mierzyły z przedsiębiorczością potrzebują się zmierzyć z tym, że to one teraz będą wyznaczały kierunek i to one będą potrzebowały pilnować swojej dyscypliny. Teraz nie będą miały swojego szefa. Nikt nie im będzie mówił, co trzeba zrobić, czy jak trzeba zrobić, czy nie będzie brał odpowiedzialności za niektóre rzeczy. Wszystko jest w naszych rękach.
Teraz pytanie, czy jesteśmy w stanie to udźwignąć? Przedsiębiorczość jest związana z nieustanną nauką oraz zmianą. Trzeba rozważyć swoją przedsiębiorczość na kilku obszarach. Jeżeli prowadzisz swoją szkołę coachingu, firmę szkoleniową czy wydawnictwo, to z każdym rokiem praktycznie wszystko się zmienia. Z jednej strony pełnię funkcję trenera, coacha i autorki i to jest funkcja, która mi zajmuje aktualnie około 40% mojego czasu. Dodatkowo zatrudniam w RBC 16 osób, które, obsługują dział sprzedaży, dział księgowości, dział obsługi klienta, dział marketingowy i administrację.
Jako przedsiębiorca trzeba zadbać również o to, żeby zatrudnić ludzi, nauczyć ich pracy w Twoim zespole, nauczyć siebie zatrudniać dobrych ludzi, budować zespół. Trzeba się zorientować, o co chodzi w kadrach, w przepisach BHP i tak dalej. Potem trzeba zarządzać zespołem i firmą, co zabiera kolejne 30% mojego czasu.
To nie jest tak, że moja pasja, jaką jest wspieranie ludzi w rozwoju, wypełnia 100% mojego czasu.
To jest podzielone na działalność, a później na budowanie swojej marki osobistej, czyli wystąpienia, pisanie artykułów, funkcjonowanie w mediach społecznościowych po to, aby być widoczną. Teraz nie chodzi tylko o to, czy będę widoczna dla samej siebie, ale też dla tych kilkunastu osób, które zaufały firmie RBC, budują ze mną swoją karierę, potrzebują comiesięcznej wypłaty. Na chwilę obecną nasza firma potrzebuje mieć minimalną sprzedaż na poziomie 300 000 zł miesięcznie, tak żebyśmy mieli na wszystkie wynagrodzenia, na koszty i żebyśmy byli stabilni. Jeżeli mielibyśmy mniejszą sprzedaż, a sprawdziliśmy to w trakcie pandemii, bo wtedy po raz pierwszy zaczęliśmy się nad tym zastanawiać, to wtedy będzie kłopot z utrzymaniem firmy, więc ta odpowiedzialność wzrasta.
Nie można z dnia na dzień się wypisać z tego wszystkiego i powiedzieć sobie dobra, już tego nie robię, wkurza mnie to i się zwalniam. Można się zwolnić z bycia przedsiębiorcą, ale trzeba to robić stopniowo, bo są wszelkiego rodzaju zobowiązania, które trzeba wypełnić, i nie można tego zrobić z dnia na dzień. Na pewno to nie będzie dla każdego i to też powoduje, że niektórzy zostaną przy opcji tak zwanego samozatrudnionego. To już nie będzie przedsiębiorczość, tylko zmieni nam się klient. Dotychczas był nim nasz szef, a teraz zmienimy go na wielu naszych klientów, dla których będziemy pełnili usługi. Oni też będą mieli swoje wymagania, oczekiwania, niezadowolenia i trzeba to będzie jakoś znieść.
Jak mówiłaś o swojej firmie, to przyszło mi do głowy, żeby Cię zapytać, jak dużo pracujesz? Często też poruszam wątki czasu wolnego. Niektórzy przedsiębiorcy mówią, że na swoim to się pracuje 24/7. Ja jestem zdania, że można to poukładać. Ciekawi mnie, jakie są Twoje doświadczenia.
Kamila Rowińska: Tak, można to poukładać i odpowiedź zależy od tego, na jakim etapie przedsiębiorczości jesteśmy i do czego dążymy. Jeżeli ktoś nie jest zainteresowany rozwojem swojego biznesu, jest gotowy tworzyć sobie sklep internetowy i później spokojnie sobie dziubać, to ten człowiek może pracować po 8 godzin dziennie i latami będzie rozwijał swój biznes.
Z drugiej strony wszyscy przedsiębiorcy, którzy pierwsze sukcesy mają za sobą, czyli do pierwszego miliona obrotu rocznie (mówię tutaj o firmach usługowych, nie o sprzedaży czegoś za milion), pracowali dłużej na samym początku. Pracowali non stop, kiedy tylko mogli, nawet jak jechali na wakacje, siedzieli i albo się uczyli, albo pracowali.
Wtedy, kiedy pojawiały się jakieś pieniądze, to inwestowali w siebie, w szkolenia i we wszystko.
W 2012 roku założyłam RBC, a w 2013 roku pojawiły się na rynku moje książki Buduj życie odpowiedzialnie i zuchwale i Kobieta niezależna. Buduj życie… miało premierę w marcu, a Kobieta niezależna w październiku albo listopadzie. Te książki powstały tak szybko, ponieważ wtedy akurat byłam w ciąży i przez pierwsze 3 miesiące musiałam leżeć w łóżku, nigdzie nie mogłam wychodzić. Miałam czas na pisanie i potraktowałam to jako szansę. Powiedziałam sobie: dobra, nie mogę tak jak moi koledzy po fachu teraz podróżować po świecie i występować, OK życie. Jestem kobietą, to ja jestem w ciąży, trudno, ale w takim razie, zamiast się złościć na to, że siedzę teraz w łóżku i za bardzo nie mogę brykać, wykorzystam ten czas na to, co mogę. Czyli coś, co było zamknięciem jednych drzwi, otworzyło mi inne i postanowiłam to wykorzystać.
Przez pierwsze 6-7 lat działania mojej firmy, spokojnie mogę powiedzieć, że pracowałam po 8, czasami po 10, godzin dziennie. Teraz pracuję mniej.
Teraz mam bardzo sztywne ramy swojej pracy, ponieważ ponownie mieszkam w Belgii. W ciągu tygodnia pracuję 4 dni od około 9:00 do 16:00. Wtedy jestem najbardziej aktywna. Jeżeli mam zajęcia wieczorne, to wtedy zaczynam później, czyli poranki mam takie bardziej już domowe, przeznaczone na sport, na przyjemności i tak dalej. Bardziej korzystam z tego, że już od ponad 20 lat jestem przedsiębiorcą, w związku z czym otwieram się na nowe, czyli na przykład na inwestowanie, nową wiedzę, ale też na dużą ilość odpoczynku, dopieszczania siebie, dbania o siebie, tak żeby się nie wypalić. Coaching to taki zawód, w którym można się szybko wypalić, jak się pracuje na emocjach swoich i innych ludzi. Ale nie czarujmy się – to nie jest tak, że od razu będziemy mogli pracować po 4 godziny, a pieniądze będą takie same, nie ma takiej opcji.
Ktoś kiedyś powiedział, że przez parę lat żyć, tak jak inni chcą po to, żeby później mieć to, czego inni nie mają. Oglądałem jakiś czas temu wywiad z Tobą u Maćka, Eksperta w Bentleyu. Tam mówiliście trochę o pieniądzach, ale też o kobietach przedsiębiorcach, powiedziałaś tam, „mężczyzna nie musi mi pomagać, ważne, żeby mi nie przeszkadzał”.
Rola partnera życiowego jest ważna i często mówię, że nie musi pomagać, ale też dobrze by było, żeby nie rzucał kłód pod nogi. Co byś powiedziała o tym aspekcie, jak tu się dogadać z osobą, z którą się żyje, która mówi, że lepiej znaleźć normalną pracę?
Kamila Rowińska: Komunikacja jest tutaj kluczem, ale z drugiej strony rozumiem też trochę ludzi, którzy mówią, „czy nie mogłabyś mieć normalnej pracy”, ponieważ to zakłada, że prawdopodobnie oni ją mają i nie do końca rozumieją przedsiębiorczość. Nie rozumieją także, co stoi za osobami przedsiębiorczymi, co w tym jest takiego ważnego dla tej osoby i czasami nie za bardzo widzą, kiedy mają się pojawić pieniądze. Jeżeli na nich spada odpowiedzialność za finansowanie pewnych rzeczy, to w zupełności rozumiem także ich punkt widzenia.
Maciej Wieczorek zapytał o to, jak mężczyźni mają pomagać kobietom.
Myślę, że mężczyźni w ogóle nie muszą pomagać, przecież kobiety są pełnosprawne, również w biznesie.
Nawet się tak obruszyłam, jak to usłyszałam, bo co to znaczy pomagać kobietom? One sobie same pomogą, tylko niech oni im w tym nie przeszkadzają.
Przede wszystkim w związku powinien być zdrowy podział obowiązków, zarówno zawodowych, jak i tych, które dotyczą opieki nad domem, dziećmi i wszystkich innych zadań. Normalnie większość obowiązków wykonuje jednak kobieta i bardzo często pracuje na dwa etaty, czyli w domu i w pracy. A mężczyznom łatwiej jest wygospodarować czas na odpoczynek albo na dodatkowe pasje czy też naukę. Oni tak bardziej naturalnie czują, że im się to należy, dlatego że społecznie tak to zostało przyjęte. Był w pracy, zmęczył się, odpoczywa. A ty byłaś w pracy, zmęczyłaś się, ale ugotuj jeszcze obiad, po dzieci idź, zrób zakupy, przygotuj ubrania.
Zaczyna się od tego, żeby porozmawiać o przestrzeni dla jednego i drugiego.
Jeśli kobieta chce rozpocząć jakąś działalność, to niech sama najpierw ją przemyśli pod kątem biznesowym. Większość osób nie robi sobie jasnego biznesplanu, tylko mówi o pasji, którą chce rozwijać, ale nie wie, kiedy się pojawią pieniądze. Potraktujmy nasz biznes poważnie, zróbmy przemyślany biznesplan, podzielmy się nim, wytłumaczmy, że na początku będzie od nas wymagał więcej paliwa w postaci zaangażowania, nauki i też inwestowania. Opisz, czym się różni biznes od pracy etatowej i ustalcie, że masz pół roku albo rok na rozpoczęcie zarabiania. Przynajmniej ta druga strona będzie wiedziała, co się u nas dzieje, ale musimy wysyłać bardzo jasne komunikaty do swojego partnera czy też partnerki, bo to też nie jest dla niego łatwe. Życie z osobą, która jest przedsiębiorcza i ciągle w swoich biznesach w głowie, może być trudne.
Mój mąż pracuje na etat w Komisji Europejskiej. Zajmuje się awiacją i to jest jego ogromna pasja. Ma pracę, która się kończy o konkretnej godzinie, wynagrodzenie, które jest jasno określone, a u mnie to są rzeczy zmienne. Gdy czasami potrzebuję wyjechać, tak jak teraz jestem delegacji, staram się mówić mu o tym wcześniej, żeby mógł się jakoś na to przygotować. Ona owszem, daje znaczne benefity, ale również czasami wymaga ode mnie rzeczy niestandardowych, takich jak chociażby nagranie kilku story z pobytu na wakacjach. Wtedy mąż przypomina, że jesteśmy na wakacjach, ale i tak jestem w kontakcie ze swoją społecznością na Instagramie. Odpowiadam, że mnie to nie przeszkadza, ja to nawet lubię i nie postrzegam tego jako pracę albo jakąś uciążliwość.
W trakcie wakacji mam jednak godzinę dla siebie, którą poświęcam na swoje zawodowe rzeczy, bo jestem przedsiębiorcą i jestem nim zawsze.
Rozmawianie o tym z drugą połówką pomoże.
Z drugiej strony wiem, że mój mąż pracuje od – do albo nie może sobie wziąć urlopu w konkretnym terminie, w którym ja bym chciała, albo ma ograniczoną ilość dni urlopu, to ja też potrzebuję to uszanować. To są ograniczenia jego zawodu, w którym się spełnia, czuje się szczęśliwy i ja chcę jego szczęścia, w związku z czym to akceptuję i staram się dopasować do tego funkcjonowania.
Myślę, że to ważne się umówić i zrobić sobie kontrakt, żeby pewne rzeczy nie były tylko w domniemaniu.
Kamila Rowińska: Szczerze mówiąc, nie pracuję z moim mężem. Wielokrotnie próbowaliśmy zrobić coś razem, ale chociaż nagraliśmy wspólnego audiobooka Niespełnione marzenie i świetnie nam wyszedł, nie mogę oczekiwać od mojego męża, który celowo nie jest przedsiębiorcą, że będzie taki, jak ja albo, że będzie myślał tak jak ja.
W audiobooku opowiadaliśmy o tym, w jaki sposób działamy, łączymy nasze wspólne światy i jak mój mąż podnosił się w czasie pandemii po tym, jak spełnił swoje marzenie i został pilotem… na dwa dni. Poszedł do pracy, zaczęła się pandemia i koniec.
Z drugiej strony on czasami chciałby, żebym ja myślała w taki uporządkowany sposób jak on, urzędniczy, czytając dokładnie wszystkie umowy i przestrzegając wszystkich zasad od – do. Nie potrafię tak funkcjonować, dlatego jestem przedsiębiorcą, więc już przestaliśmy łączyć nasze światy i sobie kibicujemy i tyle.
Zwykle zapraszam swoich gości to odzewu, mowy motywacyjnej do tych osób, które są gdzieś w przeddzień decyzji. Co byś powiedziała osobom, które chciałyby pójść w Twoje ślady i zbudować dużą wpływową markę z zasięgami, ze społecznością?
Kamila Rowińska: Osobom, które się zastanawiają czy chcą być w ogóle marką osobistą, czy nie, powiem, że i tak już nią są. Każdy z nas jest marką osobistą, bez względu na to, czy ją buduje świadomie, czy jej nie buduje, w swoim środowisku, w swojej rodzinie, w swojej pracy – wszyscy jesteśmy marką.
Co to znaczy dla mnie bycie marką? Bycie marką oznacza, czego jesteśmy obietnicą.
Pytanie tylko, czy chcemy, aby ona była bardziej widoczna dla szerszego grona, czy gotowi jesteśmy wystawić się w związku z tym na ocenę, która uwaga i tak wbrew temu, co się ludziom wydaje, w większości przypadków jest przychylna, zwłaszcza na początku. Na początku, kiedy ktoś buduje swoją markę osobistą, startuje z projektem, opowiada o nim, staje się coachem, zaczyna się dzielić właśnie swoją wiedzą na YouTube, Instagramie, Facebooku, czy tiktoku, nie jest odbierana przez nikogo jako zagrożenie. W związku z tym jest ciepło przyjmowana.
Początkujący nie muszą się niczego bać, po prostu idź, rób swoje.
Zamiast się zastanawiać, jaką dużą marką jesteś albo jaką dużą marką będziesz, działaj. Ja nigdy się nad tym nie zastanawiałam i tego nie planowałam, to wyszło z moich działań i cały czas wychodzi z moich działań. Nie biorę udziału w żadnym wyścigu na numer 1, 2 albo 8. Nasza pozycja wynika z celów, jakie sobie wytyczamy i jeżeli ty wytyczysz sobie konkretny cel, to będzie cię to napędzało do działania, a twoja marka osobista budowana autentycznie, etycznie, moralnie sama będzie się budowała w trakcie. Ty jesteś marką, to, co robisz, co myślisz, jakie masz wartości, w jaki sposób działasz z innymi – to jest twoja marka.
Nigdy się nie zastanawiałam, jaką będę marką. Dopiero po wielu latach, kiedy przyszedł czas na zrobienie swojego logo, bo specjaliści mi powiedzieli, że muszę mieć logotyp i potrzebuję mieć jakieś fonty, archetyp i tak dalej, wtedy zaczęłam to porządkować. Zatrudniłam kogoś, kto mi w tym pomógł, ale to nie jest tak, że ktoś mi wszystko wymyślił, oni mi tylko pomogli go nazwać. Także albo my otworzymy swoją markę na świat tak, aby ona była bardziej widoczna, albo zrobią to inni, bardzo często ludzie, którzy mają mniej do powiedzenia, mniejszą od nas wiedzę i wtedy w ten sposób ta branża będzie postrzegana.
Każdy z nas może działać na tyle, na ile może w danym momencie i na tyle, na ile potrafi.
Nigdy nie ma idealnego momentu, żeby zacząć. Jeśli powiesz, że dzisiaj zaczynasz, to znajdę ci 5 powodów, żeby zacząć dziś, ale też 5 powodów, żeby nie zaczynać. Jutro też nie będziesz wystarczająco gotowy, za tydzień też się znajdzie coś, co może przeszkodzić.
Pamiętam, jak przeprowadziłam się do Warszawy ze Śląska i poszłam do klubu biznesowego dla kobiet i tam zapytano mnie, kim ja jestem, czym się zajmuję. Byłam wtedy początkującym coachem i ta pani popatrzyła na mnie i powiedziała: boże, dziewczyno przecież w Warszawie jest coachów jak psów. Popatrzyłam na nią i powiedziałam krótko: tak, faktycznie, ale nikt nie szczeka tak jak ja. Każdy znajdzie swoje miejsce w tej branży. Jedni będą uwielbiali słuchać ciebie, inni będą uwielbiali słuchać mnie, a jeszcze inni powiedzą, że chcą iść do kogoś początkującego, bo on jest pewnie bardziej autentyczny i ma więcej cierpliwości i miłości dla klientów. Każdy znajdzie swoje miejsce, tym bardziej że wciąż tych osób zajmujących się tą tematyką jest za mało i jest bardzo dużo miejsca na to, żeby rozpocząć tę działalność. Coaching i rozwój osobisty będą się rozwijać, ludzie będą poszukiwać wskazówek, rozmowy, szansy na to, aby bardziej poznać siebie.
Jesteśmy potrzebni i wy słuchacze również jesteście potrzebni.
Więc albo wykorzystacie swoją szansę, albo zrobi to za was ktoś inny.
Tutaj taką dłuższą pauzę trzeba zrobić, żeby to wybrzmiało. Bardzo Ci dziękuję za Twoje słowa. Było mi strasznie miło i jestem przeogromnie szczęśliwy, że znalazłaś czas. Moim gościem była Kamila Rowińska, trenerka, coach, autorka książek, w tym książki Kobieta niezależna.
Kamila Rowińska: Dziękuję Ci bardzo, Michał, i życzę słuchaczom i słuchaczkom naszej rozmowy, aby nie była to kolejna, którą usłyszą i o niej zapomną. Mam nadzieję, że zrobisz chociaż jedną rzecz. Jeżeli ktoś będzie tego słuchał na youtubie to bardzo bym chciała, żeby w komentarzu napisał, jaka to będzie jedna rzecz, którą zrobisz. Dziękuję Ci bardzo za zaproszenie i fantastyczną rozmowę.
Chcesz się dowiedzieć więcej? Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony. Chcesz więcej? Zapraszam do przeczytania bądź przesłuchania pozostałych wywiadów z tej serii.
– Michał Bloch, Jak rzucić etat