Joanna Głowacka – MotywAsia – zdrowie to podstawa!

MotywAsia to marka, która motywuje i wspiera kobiety w większej pewności siebie. Joanna Głowacka opowie nam, jak osiągnęła swój sukces.

Posłuchaj jako podcast w wersji audio:

Michał Bloch: Witam wszystkich bardzo, ale to bardzo serdecznie. To jest seria z gośćmi i dzisiaj kolejny gość, a w zasadzie gościni. Joanna Głowacka, modelka plus size, motywatorka i właścicielka marki MotywAsia. Zapraszam Cię, Joanna, żebyś przedstawiła siebie i swoją markę osobistą.

Joanna Głowacka: Cześć, dzień dobry wszystkim. Dziękuję bardzo za zaproszenie do podcastu. Tak jak powiedziałeś buduję od niedawna swoją własną markę MotywAsia, czyli Asia, która motywuje do działania. U mnie jest to szeroki zakres usług coachingowych, ponieważ biorę udział w różnych spotkaniach dla kobiet, gdzie opowiadam swoje historie, namawiam do dbania o siebie, do sportu. Zawsze powtarzam, że dbanie o siebie to nie jest tylko makijaż i piękna sukienka, ale też dbanie o siebie od wewnątrz, czyli robienie badań, aktywność fizyczna. Pomału piszę własną książkę.

Joanna Głowacka

W planach jest też, mam nadzieję niedługo, stworzenie własnej kolekcji ubrań sportowych, ponieważ jako zarówno osoba plus size, osoba ćwicząca, jak i jako konsument, wiem, jakie są braki na rynku. I fajnie, że to wszystko idzie do przodu i rzeczywiście te marki robią większą rozmiarówkę, XL, ale nie oszukujmy się, wszystko to jest na jedno kopyto. Czyli na przykład marka tworzy legginsy i top, daje to influencerkom do reklamowania. Oczywiście jak my staniemy, zapozujemy to świetnie to wygląda, ale żadna dziewczyna plus size nie pójdzie z topem, czyli odsłoniętym brzuchem na siłownię. Ja tutaj widzę duże braki i duży potencjał, sama szukam ciuchów do sportu, nie mogę ich znaleźć. Większe osoby też chcą fajnie wyglądać nawet na siłowni.

Mogłabyś trochę więcej opowiedzieć o pracy modelki plus size, bo to jest bardzo interesujące? Ciebie można coraz częściej zobaczyć w telewizjach śniadaniowych, więc to jest też część biznesu, który masz. Mogłabyś trochę o tym opowiedzieć?

Joanna Głowacka: Modelką plus size jestem już od czterech lat jak nie pięciu. Rzeczywiście zawsze byłam osobą większych gabarytów i zawsze dbałam o siebie. Ludzie mówili, że fajnie wyglądam i umiem się ubrać, więc czy nie pomyślałam, żeby być modelką XL? Tak naprawdę pozowałam już w liceum dla zabawy. Chodziłyśmy na wagary z koleżanką i robiłyśmy sobie zdjęcia i inni widzieli, że jestem bardzo fotogeniczna, więc te zdjęcia zawsze ze mną były, to było dla mnie takie naturalne.

Z biegiem czasu, jak byłam na studiach, udało się całkiem przypadkowo wziąć udział w pokazie mody.

Wpadła też jakaś sesja, ale wtedy nie było jeszcze w Polsce modelingu plus size, więc ja to uznałam za przypadek i dobrą zabawę. Dopiero kilka lat temu, kiedy ten modeling się rozwinął w Polsce, stwierdziłam, że to jest ten czas, ten moment, zakładam Instagrama, podpisuję się jako modelka. Wrzuciłam jakieś stare profesjonalne zdjęcia, które miałam, zainwestowałam w profesjonalną sesję z fajną fotografką i tak się zaczęło. Tak naprawdę po trzech miesiącach od prowadzenia Instagrama napisała do mnie pierwsza marka odzieżowa o stałą współpracę i przez rok byłam ich twarzą. Później jedna z brafitterek znalazła mnie do Dzień Dobry TVN, czy bym nie była ich modelką. Następnie jej siostra mnie zobaczyła i pojechałam do Malborka na sesję, współpracę. Potem to się już zaczęło nakręcać, ale to zawsze we mnie było, ja to czułam i to się tak fajnie rozwinęło.

Czyli takim standardowym trybem zadziałało to koło rekomendacji. Ktoś mnie zobaczył, ktoś mnie polecił. Chciałbym wrócić jeszcze do tego modelingu plus size, bo to jest ciekawy trend. Teraz odchodzi się od takiego wizerunku fit, promowanego do tej pory na Instagramie. Bycie ciałopozytywnym w kontekście akceptacji siebie i swoich gabarytów jest teraz na topie. Kiedyś, jak ktoś myślał o karierze w modelingu, to, jak był większych rozmiarów, prawdopodobnie układał sobie w głowie, że trzeba by najpierw schudnąć. Dla części to mogło być nie do przeskoczenia z różnych powodów. A tutaj jest taka piękna historia, która pokazuje, że można akceptować siebie i robić z tego jeszcze taki użytek, w kontekście marki, zarabiania, promowania swojej osoby, więc to jest super.

To, co mnie urzeka to, że nie zmieniam się na siłę, pod czyjeś standardy, tylko akceptuję siebie bardziej i pokazuję swoje autentyczne, prawdziwe ja.

Joanna Głowacka: Tak, dokładnie. Osoby plus size nieważne czy to, powiedzmy zwykły Kowalski czy znana modelka, wszystkie osoby wrzucane są do jednego worka, czyli stereotypowo. Ma nadwagę, nie dba o siebie. Kanapa, chipsy, Netflix i te sprawy. Więc mnie to zawsze bolało.

Ja całe życie byłam przy kości, ale też całe życie towarzyszył mi sport.

Od dziecka był to taniec, fitness, potem nawet zrobiłam kurs instruktora fitnessu, prowadziłam chwilę zajęcia w Łodzi, w Grecji, bo tam też pracowałam na animacjach i jakby każdy ma swoją historię. Mnie na przykład, gdy zrobiłam badania, wyszła insulinooporność. Mama zawsze mówiła, że mnie akceptują i ale coś jest nie tak. Widać było, ile wkładałam energii w ćwiczenia i ile nad sobą pracowałam. A cały czas byłam dużą dziewczyną. Myślałam, że młoda jestem, co ja się będę badać, nie lubię się tłumaczyć, taka jestem. Uważałam zawsze, że nie mam sobie nic do zarzucenia, bo ćwiczę, nie jem fast foodów i tak dalej, ale rzeczywiście przyszedł ten moment. Na trzydziestkę postanowiłam zrobić sobie prezent w postaci dużego pakietu badań i wyszła mi insulinooporność na wysokim poziomie.

W momencie, kiedy zaczęłam stosować dietę pod insulinooporność, czyli z niskim indeksem, zaczęłam też dbać bardziej o regenerację, waga bardzo pomału, ale zaczęła spadać. Ja dalej jestem, plus size, ale w przeciągu ostatnich dwóch lat, schudłam 20 kilo.

MotywAsia Joanna Glowacka 2

Powtarzam zawsze jedno, że absolutnie nasza waga, nasz rozmiar nie umniejsza naszej wartości.

Musimy mimo wszystko o siebie dbać. Znam dużo dziewczyn, które mówią, że przecież jestem grubsza, będę miała zlecenia, to nie muszę nic ze sobą robić, bo i tak będę zarabiać. To nie o to chodzi, bo tak jak mówię, tutaj dbanie o siebie i zdrowie to jest kluczowa rzecz. Zdrowie jest na pierwszym miejscu.

Tak jak mówisz, akceptacja akceptacją, ale też warto sprawdzić, czy to nie jest jakiś rodzaj choroby autoimmunologicznej. Sama też walczę z nadwagą, ale u mnie nie wychodzą te wszystkie rzeczy z poziomu hormonów, natomiast mam mnóstwo takich schematów regulacji emocji jedzeniem, więc cały czas nad tym pracuję.

Przechodząc do rdzenia mojego podcastu, zawsze pytam swoich gości o karierę etatową i czy budowanie marki osobistej pozwoliło Ci te wszystkie etaty rzucić. Jak to jest z Tobą?

Joanna Głowacka: U mnie to jest bardzo ciekawa historia, bo ja większość swojego życia pracowałam na etacie. Byłam wychowana w tych schematach praca, etat, bezpieczeństwo i stabilizacja, ja w to bardzo uwierzyłam.

Miałam dwie prace etatowe, jedną wcześniej, gdzie byłam z pięć lat i jedną ostatnio, gdzie byłam ponad rok. Miałam to szczęście, że było fajne szefostwo, świetni ludzie wokół i zawsze mi było ciężko podejmować decyzje o zmianach. W pierwszym etacie pracowałam jako sekretarka w państwowej instytucji i po prostu miałam dosyć powtarzających się czynności. I tak dobrze, że miałam tę odskocznię, czyli modeling i zlecenia, więc jakby nie czułam się takim typowym więźniem, że praca, dom i tylko to, bo bym zwariowała.

To była dla mnie taka odskocznia i nadzieja na przyszłość, że ja się kiedyś z tego etatu uwolnię.

Bardzo mnie to bolało, ale w końcu przyszedł moment, że musiałam coś zmienić. Trzy razy uciekałam z tego etatu. Raz wzięłam urlop bezpłatny, wyjechałam do Grecji, ale to wiadomo jest praca sezonowa, później wróciłam. Jak wróciłam, COVID się zaczął, więc wiadomo, miałam to bezpieczeństwo i możliwość powrotu, więc tutaj fajnie się złożyło. Drugi raz wyjechałam znowu do Grecji i mówiłam, że już nie wrócę do tej pracy. Do tego dostałam kontrakt do Hiszpanii i stwierdziłam, że ja tam jadę na rok i w ogóle, ale wtedy nastąpiła kolejna fala pandemii. Wszystko anulowali, zamknięte granice, wtedy Hiszpania w ogóle była zamknięta i znowu wróciłam.

Wtedy, jak wróciłam za tym trzecim razem, miałam pierwszy raz w życiu wewnętrzny kryzys. Nie udaje mi się nic, ja się nie mogę wyrwać z tego etatu, ile ja tam jeszcze będę siedzieć. Przedtem prowadziłam tylko profil modelingowy i wrzucałam tylko efekty swojej pracy, backstage i nie miałam tam żadnej prywaty, więc wrzucam uśmiechnięte zdjęcia, na tym polega moja praca. Zwierzyłam się ówczesnej przyjaciółce, bo już nią nie jest. Przyznałam się po raz pierwszy raz, że jest źle, jest fatalnie, nic mi się nie układa, czuję się beznadziejnie i jest po prostu masakra. Miałam nadzieję usłyszeć nawet ten banał, że, Aśka, wszystko będzie dobrze, tylko tyle. A ona do mnie z tekstem: nie, Asia, to niemożliwe, u Ciebie zawsze jest dobrze, zresztą patrząc na Twój Instagram i Twoje uśmiechnięte zdjęcia to niemożliwe, na pewno przesadzasz.

Przebiłam się wtedy podwójnie, bo poczułam się totalnie samotna w tej swojej beznadziejności.

Próbowałam powiedzieć, że wstawiam przecież zdjęcia z sesji po trzech miesiącach i piszę, że jest nowa kolekcja, a nie, że jest super dzień i jest cudownie. Nie dawałam sprzecznych sygnałów i to mnie tym bardziej dobiło. Wtedy zaczęłam myśleć, że muszę coś zrobić, ja muszę coś zmienić. Najpierw dobrą zmianą będzie zmienić etat na inny etat, ale żeby była po prostu zmiana. Już miałam dosyć tego miejsca, tych ludzi, tej powtarzalności. Udało mi się dostać podobną pracę na recepcji w brytyjskiej instytucji. To była jedna z najpiękniejszych moich przygód etatowych, bo tam super ludzie i możliwość ogromnego rozwoju. Naprawdę mi się chciało przychodzić do tej pracy. Nawet miałam przyjemność spełnić swoje marzenie o byciu konferansjerką. Jeszcze przed odejściem z pracy miałam przyjemność współprowadzić jubileusz dla już świętej pamięci królowej Elżbiety i to była dla mnie naprawdę duża impreza, więc to było piękne doświadczenie.

Uważam, że zawsze wszystko jest po coś. Rozkręcał mi się modeling, miałam coraz więcej zleceń i zamarzyłam chodzić po castingach, żeby zacząć grać w reklamach. To jest wieloetapowe, bo musisz mieć oddzielny dzień na casting, przymiarki i tak dalej. W poprzedniej pracy etatowej byłyśmy dwie na stanowisku, więc nawet jak się zwalniałam, wychodziłam, brałam urlopy, zawsze ktoś był. Tu w ostatniej pracy byłam sama i mimo że miałam naprawdę fajną szefową, która szła mi na rękę, po jakimś czasie nie była zadowolona, kiedy prosiłam o kolejne wyjście. Musiała ściągać inne dziewczyny z biura, które nie pracowały na recepcji i były trochę niezadowolone.

Czułam, jakby ktoś za mną stał i mnie trzymał, jakby mnie dusił tym, że muszę się prosić o wyjście.

Rozumiem stronę pracodawcy, ale mnie po prostu coś gniotło w sercu i też nie miałam w ogóle regeneracji. Rano telewizja, potem pędzę szybko do pracy spóźniona o godzinę. Później taksówka po pracy na jakąś sesję, weekend sesyjnie, brałam urlop na inną pracę. Po dwóch latach się zorientowałam, że nie miałam urlopu. I skończyło się tak, że z wycieńczenia organizmu pod koniec zeszłego roku zemdlałam w domu, a ponieważ mieszkam sama, obudziłam się z rozbitą głową po trzech godzinach. I tak super, że udało mi się zadzwonić po pogotowie. Zabrano mnie do szpitala, tam spędziłam dwa tygodnie. Okazało się, że mam padaczkę, której sama się nabawiłam, bo doprowadziłam do tego, że organizm w końcu powiedział stop. Wtedy wiedziałam już, że muszę coś zmienić, bo zdrowie jest najważniejsze.

Zaczęłam myśleć o zmianie.

Jak wyszłam, doszłam do siebie, popracowałam na etacie, ale stwierdziłam, dzisiaj jesteśmy, jutro może nas nie być, więc koniec odkładania marzeń na później. Tak jak zawsze całe życie wszyscy się śmieli, Aśka, powinnaś napisać książkę, ty masz takie historie, bardzo śmieszne. Doszłam do wniosku, że napiszę książkę. Zaczęłam realizować dużo rzeczy i w momencie, kiedy postanowiłam na tę zmianę, potrzebowałam wyjechać sama.

Wyjechałam wtedy na trzy dni nad nasze polskie morze w marcu. Chciałam porozmawiać z wszechświatem, żeby dał mi podpowiedź, co mam robić. Wiedziałam, że chcę odejść i że chcę rzucić etat, ale czy dam radę, jak to będzie. Tysiąc myśli w głowie i dostałam taką odpowiedź, tak muszę to zrobić.

Wróciłam, zaczęłam szukać pracy na pół etatu i zaczęłam chodzić po rozmowach do innych biur. Była to dla mnie taka dobra wskazówka, bona jednej rekrutacji babeczka powiedziała: wiesz, Asiu, jak tak mogę Ci powiedzieć, już tak poza rekrutacją, wiem, że jakbym Cię przyjęła, to sobie doskonale poradzisz, ale patrząc na Twoje imponujące CV, na Twoje doświadczenie medialne, na Ciebie, na Twoją charyzmę, czemu ty nie próbujesz dostać się do telewizji? Byłam w szoku. Osoba, która mnie totalnie nie zna, mówi coś takiego, to jest już znak.

Później byłam na drugiej rozmowie, która też przebiegła pozytywnie. Pół etatu, ale sztywne godziny, od poniedziałku do piątku sztywne godziny. Zapytałam siebie, jaki jest sens zmiany z etatu na etat i też mieć te sztywne ramy – to bez sensu.

Jak już podjęłam decyzję, dałam sobie datę odejścia z pracy.

Postanowiłam sobie, że złożę w połowie maja wypowiedzenie i w połowie czerwca sobie odejdę, niech się dzieje, co chce. Nie wiedziałam, co się stanie. I później napisał do mnie fotograf z firmy modelingowej, z którą współpracuję już kilka lat z pytaniem, czy nie szukam pracy. Odpowiedziałam, że na pół etatu, a on, że porozmawia z szefem. Dostałam tę pracę na pół etatu, ale w ramach godzin tego etatu miałam sesje zdjęciowe, plus czasem, jak mam chwilę, to pomagam im w firmie, na przykład mierzę ubrania czy przynoszę z magazynu rzeczy na sesję. Robię coś, w czym siedzę. Mam bardzo elastyczny grafik i w ogóle nie czuję, że jestem etatowcem, bo to jest luźna praca i przede wszystkim nie mam pracy już z klientem, bo to też mnie zmęczyło. Po prostu robię swoje i tyle. Wcześniej te telefony, ciągłe bycie miłym, uśmiechniętym – to jest we mnie wpisane, bo ja taka jestem, ale miałam dosyć. Czułam się takim niewolnikiem tego etatu, tak samo czułam się niewolnikiem telefonu, że tutaj już chcę wyjść do łazienki, telefon dzwoni albo już ktoś czeka, żeby go wpuścić czy przyjąć paczkę. Udało się i czuję się taka wolna.

Jak rzucić etat i odzyskać wolność, chociaż ty tutaj masz etat napisany pod Twoją wolność. Piękna cała historia, gdzie co najmniej kilka rzeczy trzeba podkreślić.

Po pierwsze, cofając się do początku, Instagram zakrzywia rzeczywistość, jak wstawiamy zdjęcia z pięknym uśmiechem, to nie zawsze u nas jest kolorowo. Ja mam żal do Instagrama o to, że on zakrzywia, pokazuje tylko jeden fragment życia, taki piękniejszy, ładniejszy, fajniejszy, a życie jest sinusoidą z dodatkiem lęku, cierpienia, i każdy z nas to przeżywa, więc fajnie by było jakby, to też tam pokazywać. Na pewno to nie jest takie medialne, chwytliwe i nośne, ale może po prostu trzeba się odważyć i się odsłonić. Są też marki, które to robią.

Po drugie, Twoja historia pokazuje, że budowanie swojej marki, kształtowanie ścieżki po swojemu to są wzloty i upadki, poszukiwanie. To się często nie dzieje tak, że ja już wiem, odchodzę i teraz robię coś innego. To są próby, to jest uczenie się siebie po drodze. I też, że warto szukać swojej drogi, swojego miejsca. Przede wszystkim taką wielką puentą dla mnie jest to, że trzeba wychodzić do ludzi, trzeba im opowiadać, jakie mamy plany, marzenia, bo być może jest ktoś, kto po prostu nas szuka.

Chciałbym Cię zapytać o MotywAsię, bo trochę się na tym modelingu żeśmy skupili, a chciałbym, żebyś opowiedziała o tej marce, jak na to wpadłaś i co czeka odbiorców tej marki? Już wiemy, że piszesz książkę. Powiedz trochę o MotywAsi.

Joanna Głowacka: MotywAsia jest ze mną od kilku lat i tutaj muszę przyznać, że to nie ja wpadłam na tę nazwę, a nasza koleżanka, z naszego kursu. Jak byłam u Ciebie kilka lat temu na kursie coachingu, to nasza dobra koleżanka Emilia, którą serdecznie pozdrawiam, wymyśliła MotywAsia. Genialne.

Był taki moment przed snem, olśniło mnie. Miałam w mieszkaniu drugi pokój, który był graciarnią, jakby garderoba, suszarka i te sprawy. Zaczęłam mieć ogromną ochotę zrobić porządek, przejrzeć papiery, książki, książki pięknie ułożone. Chcę mieć czysto, chcę mieć tutaj biurko, komputer, chcę mieć przestrzeń do pisania książki. Powiedziałam sobie: zróbmy miejsce kreatywności i MotywAsi. Zmieniłam nazwę konta na IG, wcześniej miałam Joanna Głowacka, modelka plus size, na nazwę na MotywAsia nie zmieniając konta, więc są stare treści i nowe, i tak sobie działam pomału.

Książka to jest coś, nad czym pracuję. Zaczęłam jeździć po różnych warsztatach, festiwalach dla kobiet, podczas których mogę dawać motywację kobietom, opowiadam swoje historie, czy o poszukiwaniu własnej ścieżki, czy o tym dbaniu o siebie. Wspomniałam też na początku, że moim marzeniem jest stworzenie marki sportowej, czyli tych strojów dla osób z nadwagą, takich jak ja, plus size. Każdy ma, nawet osoba plus size, różne sylwetki. Widzę tutaj duże braki, więc mam pomysł, żeby to wdrożyć.

Dodatkowo chcę nagrywać krótkie treningi dla osób totalnie początkujących i dla osób plus size.

Ja motywuję wszystkich do ruchu, bo aktywność fizyczna, to nie jest odchudzanie.

Ja cały czas powtarzam o szerokim wachlarzu korzyści, jaki daje nam sport, czyli pozytywna energia, to, że łatwiej nam wykonywać codzienne czynności. Dużo osób nie wie, jak zacząć albo ma też obciążone stawy, a są same treningi hardcore’owe. Przejrzałam internet i są jakieś treningi dla osób początkujących, dla osób plus size, ale prowadzą je szczupłe laski i dla takiej osoby początkującej czy z nadwagą, nawet jeżeli ona już podejmie ten pierwszy krok i będzie chciała coś ze sobą zrobić, zacząć się ruszać, jak zobaczy na monitorze fajną, fit laskę, to jej to nie zmotywuje. Natomiast jak zobaczy taką korpulentną, która powiedzmy, wygląda tak, to pomyśli, że ona też da radę. To jest dla mnie takie must-have, żeby stworzyć swoje treningi, kilka krótkich 15-20-minutowych filmików, żeby ludzie się zmotywowali do treningów. To jest moje marzenie, zrobić taką rewolucję w świecie plus size.

Brzmi jak fantastyczna nisza do zagospodarowania, więc bardzo Ci życzę, żeby się spełniło wszystko to, co sobie planujesz. Bardzo Ci dziękuję za tę rozmowę. Tak jak wspomniałaś, poznaliśmy się kilka lat temu i jestem pod ogromnym wrażeniem zmian, które cały czas przechodzisz, bo mam wrażenie, że to jest proces.

Dziękuję Ci za tę piękną historię o tym, jak kryzys może być trampoliną do rozwoju. Czasem jest słabo, ale potem dzieją się rzeczy dobre, więc warto w tym być, szukać wsparcia i przetrwać. Bardzo Ci serdecznie dziękuję. Moim gościem była Joanna Głowacka, MotywAsia.

Joanna Głowacka: Ja również dziękuję.

Chcesz się dowiedzieć więcej? Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony. Chcesz więcej? Zapraszam do przeczytania bądź przesłuchania pozostałych wywiadów z tej serii.

– Michał Bloch, Jak rzucić etat

Piotr Raźny – człowiek nie musi być idealny!

Piotr Raźny – człowiek nie musi być idealny!

Piotr Raźny stworzył markę Człowiek (nie)idealny, aby wspierać ludzi w dążeniu do celu w nieidealny sposób. Zobacz, jak to może…
Aleksander Drwięga – prospecting potrzebny jest wszędzie!

Aleksander Drwięga – prospecting potrzebny jest wszędzie!

Aleksander Drwięga, ekspert prospectingu, potwierdza, że znajomość idealnego klienta to podstawa! Zobacz, czym jest prospecting i jak może pomóc Tobie.
Monika Adamska: promuję bezwstydność w śpiewie i pasji

Monika Adamska: promuję bezwstydność w śpiewie i pasji

Monika Adamska, podcasterka multipasjonatka, która nie robi niczego na pół gwizdka. Dowiesz się, jak zapanować nad wieloma pasjami.
.
.