Posłuchaj jako podcast w wersji audio:
Michał Bloch: Witam wszystkich bardzo serdecznie. Moim gościem jest Dawid Czechowicz, mistrz polskiej kulturystyki. Znacie go na pewno też z YouTube, jest trenerem personalnym. Pewnie jeszcze bardzo dużo można by o Tobie, Dawid, powiedzieć, ale przede wszystkim pozwól, że Cię powitam i bardzo Ci dziękuję za przyjęcie mojego zaproszenia do podcastu.
Dawid Czechowicz: Cześć, witam serdecznie i bardzo, bardzo dziękuję za możliwość wzięcia udziału w tym podcaście i pokazania się na Twoich platformach.
Dzięki, fajnie, że jesteś. Jak sama nazwa podcastu wskazuje, powiedz na początek, czy masz jakieś historie z pracą etatową i z ewentualnym jej rzucaniem?
Dawid Czechowicz: Było tych prac wiele. Ja rozpocząłem swoje zarabianie, prace zarobkowe już w wieku 11 lat. Pierwsze to było roznoszenie ulotek. Mój o rok młodszy znajomy przyszedł z pomysłem, żeby pójść roznosić ulotki. Przez cały dzień nosiliśmy te ulotki i dostaliśmy za to 28 złotych. Także wygórowana kwota. Potem się dowiedzieliśmy, że zostaliśmy wykorzystani, ale tak czy siak, to były pierwsze zarobione pieniądze.
Następnie były to nie do końca zarobione, ale zasłużone pieniądze. Za to, że reprezentowałem nasze województwo, naszą szkołę i w lekkiej atletyce, dostawałem zwroty, więc już mogłem rodzicom przynieść jakieś pieniążki i oddać im za obóz. Zawsze to było jakieś odciążenie dla rodziców.
Nie będę tutaj grał gościa, że ktoś wymyśla, jak to miał ciężko. Miałem na tyle dobrze, że nigdy niczego w życiu nie brakowało. Jednakże byłem tego nauczony przez ojca, że jeżeli chcę coś dodatkowego, czegoś dla siebie (dla siebie, więc już wiecie, skąd jestem – z Podlasia) to muszę samemu na to zapracować.
Nigdy nie dostawałem czegoś, bo chciałem.
W dzisiejszych czasach to jest modne, że dziecko wymaga IPhone’a. Ja swój pierwszy komputer dostałem w pierwszej gimnazjum i nie było wtedy jeszcze nawet łącza internetowego. Były podstawowe gry i komputer miał służyć do nauki.
Potem już przyszły czasy liceum, gdzie pracowałem między innymi na magazynie. To była ciężka praca, nie zazdroszczę ludziom, którzy muszą to robić i bardzo ich szanuję. Wiem, że to jest naprawdę męczące psychicznie, nie tylko fizycznie, bo jesteś zamknięty i jak dron latasz z punktu A do B i przenosisz i po paru godzinach czujesz się naprawdę ciężko. Pieniądze nie były złe, jeżeli doliczyć nadgodziny, które mieliśmy wpisane w umowie. Był obowiązek zostać, jeżeli firma tego potrzebowała. I czasami było tak, że miałeś przyjść na 8 godzin, a wychodziło 12, 13, 14. Nie widziałeś słońca, jak wychodziłeś, i było to bardzo ciężkie. Jeszcze było parę prac dorywczych.
Z wykształcenia jestem nauczycielem języka angielskiego, więc celowałem w to przez jakiś czas. Jednakże w tamtym okresie ciężko bardzo było o etat, bo było mocne przepełnienie, jeżeli chodzi o nauczycieli. To było 8 lat temu, gdy ja skończyłem studia, dostałem dwie propozycje na 160 wysłanych CV.
Pracowałem w sklepie w suplementami, w którym miałem zajmować się tylko sprzedażą, ale to była naprawdę bardzo dobra praca, jeżeli chodzi o wynagrodzenie.
Mogłem też robić to, co lubiłem, czyli uczyć się suplementacji, edukować w tym, co robię teraz. Jednakże ta praca była bardzo wymagająca, bo właściciel i ja, byliśmy tam tylko we dwóch. Czasami przychodziła jeszcze jego kobieta pomagać. Trzeba było zająć się sklepem, Allegro, dostawą i jeszcze pakowaniem paczek. Ale to mi pokazało, że naprawdę można osiągnąć wiele, jeżeli się czegoś chce i tak naprawdę niewiele rzeczy może nas powstrzymać, gdy mamy te klapki na oczach, które są niezbędne w każdej dziedzinie, jeżeli chcemy osiągnąć sukces.
Potrafiłem wtedy wstawać o 4:00, robić posiłki plus kardio, bo już wtedy zajmowałem się kulturystyką, ogólnie jestem sportowcem. Potem szedłem do pracy, otwierałem około 8:00, wychodziłem z pracy o 18:00, szedłem na siłownie i tak się kończył mój dzień. I tak było dzień w dzień przez 2 lata.
Następnie pracowałem jako trener personalny na żywo, bo można jeszcze wykonywać tę pracę online, tak jak teraz robię. Ona wygląda troszeczkę inaczej, jednakże jest równie odpowiedzialna, bo to jest wymagająca skupienia praca z ludźmi. Więc ja naprawdę muszę podchodzić do tego bardzo ostrożnie, mądrze i odpowiedzialnie. Jak każda praca jest to też stresujące. Może to brzmi zabawnie, ale nie ma w tym zabawy, jeżeli chcemy być profesjonalistami.
Jeżeli chcemy być najlepsi, wymagamy tyle samo od swoich podopiecznych.
Ale wracając do pracy jako trener personalny na żywo, robiłem to przez 2,5 roku. Ta praca mnie bardzo dużo nauczyła, szczególnie cierpliwości, jeżeli chodzi o działanie z ludźmi. Pracując w sklepie, miałem cały czas kontakt z ludźmi, potem to już jest kontakt 1 na 1. My byliśmy wtedy we dwóch na całą siłownię z drugim trenerem. Potem mieliśmy trzecią osobę dochodzącą, która się ciągle zmieniała, ale mieliśmy bardzo dużo pracy. Następnie zdecydowałem się, żeby przejść na swoje. Całe życie, odkąd miałem 11 lat, rok w rok coś robiłem, żeby zarobić.
Czyli taką przedsiębiorczość już miałeś od wyuczoną małego, ale też nie miałeś złych doświadczeń. Tu różnie historie się pojawiają, czy toksyczny szef, czy sytuacja w organizacji jest taka, że wykorzystują ludzi. Ty raczej mówisz o dobrych wspomnieniach.
Dawid Czechowicz: Co do toksycznych ludzi, nauczyłem się jednego, żeby wypierać te negatywne wydarzenia. Starać się o nich zapomnieć, a pamiętać jak najwięcej pozytywnych, bo koniec końców, to ja pozwalałem na to, skoro się godziłem, to jestem odpowiedzialny. Oczywiście niektórzy są w sytuacji bez wyjścia, że muszą coś zrobić, inaczej tracą pracę. Staram się o tych toksycznych momentach ani nie pamiętać za bardzo, ani nie wspominać, ani nie przeżywać ich. Myślę, że to nic pozytywnego tak naprawdę nie daje. Wyciągnąłem jakąś naukę, poszedłem do przodu, ale nie chcę palić mostów. Nigdy nie wiesz, czy nie będziesz jeszcze z kimś współpracować, więc lepiej nie wypowiadać się o nim źle. Nie wiesz, jak się Twój los potoczy. Były toksyczne sytuacje, toksyczne osoby, kłótnie, ale myślę, że w każdej pracy takie są.
Dążyłem do tego, żeby powiedzieć, że mimo wszystko, raczej dobrze wspominasz swoje prace. Dobrze zapamiętałeś miejsca, w których pracowałeś, a jednak zdecydowałeś się, żeby przejść na swoje. Jak to było, jak już przeszedłeś? Czy spodziewałeś się, że to będzie tak, jak jest, czy coś Cię zaskoczyło?
Dawid Czechowicz: Kiedyś słyszałem takie stwierdzenie, które może zabrzmieć negatywnie, że on ze swoją facjatą nie powinien być tam, gdzie jest teraz. To powiedział Jim Jefferies, bardzo ostry stand-uper ze specyficznym poczuciem humoru. W Polsce by się nie przyjął, bo jest aż za ostry. I czasami mam takie myśli, że ok, nigdy nie myślałem i nie sądziłem, że dojdę tu, gdzie obecnie jestem. Dużo zawdzięczam kulturystyce jako sportowi.
Mój ojciec od początku nauczył mnie upartości w dążeniu do celu i myślę, że to jest też dobra cecha, jeżeli chodzi o przedsiębiorczość. Konsekwentne działanie, non stop, dzień po dniu, powtarzanie czynności, które widzisz, że działają i staranie się jeszcze o ich ulepszenie, to jest klucz do sukcesu. Tylko że z drugiej strony musimy pamiętać, że często się gubimy i nie wiemy, kiedy celebrować ten sukces i zawsze jest nam mało.
Jak poznałeś, że sport, kulturystyka, bycie trenerem, że to będzie to? Miałeś doświadczenie z pracą fizyczną, z pracą z ludźmi. Masz wykształcenie, skończoną anglistykę, więc mógłbyś też udzielać korepetycji.
Jak to u Ciebie przebiegło, że poszedłeś jednak inną drogą? Niewątpliwie, patrząc na Ciebie, pewnie masz predyspozycje. Ja się bawię w siłownię (nawet nie nazwę, że trenuję) i wiem, że pomimo opinii nie każdy może tak wyglądać, jak ty. To też jest pewien gen, ale też ciężka praca i odpowiedni mindset.
Dawid Czechowicz: Myślę, że najlepszym spełnieniem człowieka i marzenia jest robienie i zarabianie na tym, co kochasz. A ja naprawdę codziennie budzę się i robię to, co kocham. Każdy ma swoją rutynę. Ja wstaję codziennie o tej samej godzinie, wiem, co będę robił i, mimo że często powtarzalne są pewne sytuacje, to mi się to nie nudzi, bo pracując z ludźmi, nigdy tak naprawdę nie będziesz miał ciągle tego samego. Mimo że coś jest powtarzalne, to każdy ma inny temperament, inaczej odczuwa pewne sytuacje.
W pewnym momencie, szczególnie my, trenerzy personalni, stajemy się przyjaciółmi, psychologami, osobami, którym podopieczni powierzają naprawdę bardzo wiele.
Często moi klienci piszą do mnie, że tylko ze mną rozmawiają na jakiś temat. I to jest niesamowicie miłe. Zbudowanie takiej więzi i poziomu zaufania, że podopieczny może do Ciebie napisać, że pokłócił się z żoną, to jest mega, bo wtedy budujemy zaufanie. Wtedy wiem, że mogę z tą osobą współpracować. Bo ona pójdzie tam, gdzie ja chcę, gdzie wymagam, ale jeżeli jej coś nie wyjdzie, to powie mi wprost, bo nie zawsze wychodzi.
W 90% przypadków nie wyjdzie, bo często tak jest, że komuś coś nie wyjdzie. Może przesadziłem, ale powiedzmy, w 51% wychodzi, w 49% nie. Ale chodzi o to, że codziennie ta osoba będzie próbowała się podnosić. I to mnie inspiruje, kiedy mogę codziennie robić to, co kocham, czyli być sportowcem, kulturystą i do tego pomagać ludziom się rozwijać. Również przez prowadzenie swoich social mediów przekazuję wiedzę, za którą nie biorę pieniędzy. Nie mam tak jak niektórzy ustawionych donacji na YouTube, wspierania kanału, nie mam płatnej platformy na Instagramie, bo wiem, że teraz to też da się zrobić.
Lubię się dzielić wiedzą. Jeżeli jednej osobie mogę pomóc, to już jestem szczęśliwy, jeżeli mogę dziesięciu, to jestem przeszczęśliwy i tak to się kumuluje, a dobro kiedyś wróci.
Dotknąłeś tutaj takiej megaważnej kwestii. Tutaj opowiadam o tym, jak tutaj budować marki osobiste, marki eksperckie. Często ludzie myślą tak powierzchownie, że do marki eksperckiej przychodzi się po wiedzę i po kompetencję, a ty tutaj pokazujesz na przykładzie swoich podopiecznych, że ta relacja to jest też klucz do sukcesu, czasem ważniejsza niż wiedza i kompetencje. W dzisiejszym świecie można tę wiedzę jakoś sobie wyłuskać, zdobyć, dostać ją cyfrowo, ale często brakuje takiej osoby, która w nas uwierzy i w trudnych momentach jakoś nas wesprze.
Zarabianie na marce osobistej, to nie jest tylko mechaniczne przekazywanie wiedzy, uczenie, ale ta relacja, która się opiera o zaufanie. Jak ktoś nam bardziej ufa, to zwierza się też z trudnych momentów, co zbliża nas do tej osoby i wtedy ta praca idzie dalej.
Badania pokazują, że na przykład w relacji z lekarzami mechaniczne wypisywanie recepty wcale nie sprawia, że pacjent szybciej zdrowieje. Za to, jak lekarz jest zaangażowany i jest częścią życia pacjenta plus farmakoterapia, dają najlepsze efekty. Więc świetne rzeczy tutaj powiedziałeś.
Dawid Czechowicz: Wiedzę na temat treningu da się wyciągnąć z jakiegoś forum, ale trafienie odpowiednie do podopiecznego to jest podstawa. Każdy jest inny: jedna osoba potrzebuje trenera, który będzie chwalił; druga takiego, który huknie, czasami powie ogar; a trzecia osoba będzie potrzebowała kogoś, komu będzie mogła się wygadać i to czasem będzie ważniejsze. Bo gdy jesteś spokojny, to w sporcie jest często kluczowe.
W moim podcaście pytam marki osobiste, które już są na swoim, osiągają sukcesy, o rady, najlepsze praktyki dla tych, którzy dopiero zaczynają. Niewątpliwie u Ciebie to długa historia sportowa, osiągane mistrzostwo, które na pewno pomaga w budowaniu marki. Co ty ze swojego doświadczenia mógłbyś powiedzieć, gdyby inni zdecydowali się pójść Twoją drogą i na tym zarabiać?
Dawid Czechowicz: Po pierwsze przemyśleć, czy to jest dobry punkt, w którym mogą znaleźć wystarczającą ilość osób, z którymi będą mogli wyciągnąć wystarczającą ilość zarobków, żeby się utrzymać. U mnie to wyglądało tak, że pracowałem jako trener na żywo i do tego po godzinach rozpisywałem jeszcze diety online. Gdy zgromadziłem pewną bazę, zrozumiałem, że nie do końca chcę to robić na żywo, że są lepsi ode mnie.
To jest też kolejna rada, po pierwsze są lepsi ode mnie w niektórych dziedzinach.
Druga rada, skoro są lepsi od Ciebie w pewnych aspektach i czynnościach, zawsze się musisz uczyć. Często widzimy, że młodzi przychodzą i mówią, że wszystko już wiedzą i chcą już prowadzić osoby, które będą zawodnikami. Nie, na początku będziesz prowadził kobiety lifestyleowe, facetów lifestylowych, czyli osoby, które chcą schudnąć, chcą fajnie wyglądać w kiecce na weselu. Nie będziesz od razu prowadził zawodników, którzy chcą zostać pro zawodnikami sportów sylwetkowych.
Potrzebna jest pokora i skromność. Często też widzę, że trenerzy się łapią wielu nisz. Ja jestem trenerem od sportów sylwetkowych i tego się trzymam. Zdarza się, że piszą do mnie zawodnicy kickboxingu, zawodnicy MMA, strongmani i pytają mnie o dietę pod ich dziedzinę. Ja im mówię wprost, że są lepsi od tego i nie będę brał pieniędzy tylko po to, żeby się nachapać, a zepsuć komuś wynik. Możliwe, że zrobimy idealny wynik, jest taka opcja, ale nie czuję się na tyle kompetentny i wolę polecić kogoś innego.
Nie da się być najlepszym z wszystkiego.
A jeżeli chcesz być top trenerem, który będzie prowadził bardzo dużą ilość osób, zarabiał na tym, to nie możesz się skupiać na sportach walki, sportach sylwetkowych, strongman, do tego na łyżwiarstwie, biegaczach. To są inne dyscypliny, oni mają inne zapotrzebowanie, inny ruch, inną wydolność, inaczej trzeba dobierać suplementację.
Powiedzmy biegacz, jeżeli mu dasz dietę, która będzie mocno deficytowa, a on nie musi gubić wagi (ty nie będziesz znał do końca jego zapotrzebowania, bo nigdy nie uprawiałeś tego sporu), to mu zepsujesz przygotowania do najważniejszego startu w życiu i zepsujesz mu karierę, jego życie, zabierzesz jego dzieciom jedzenie. Mówię tak specjalnie, rzucam takie ostrzejsze teksty, żeby do ludzi to doszło.
Mówisz tutaj o bardzo istotnej kwestii odpowiedzialności. Czasem jest tak, że, jak już zaczynają przychodzić klienci, to jest nam bardzo miło, i to się też wiąże z gratyfikacją finansową. Przychodzą też zapytania, które się nie są wprost w tym, czym się specjalizujemy, tylko idą czasem szeroko. Tutaj trzeba fair w stosunku do siebie i do potencjalnych klientów i powiedzieć, że się na tym słabo zna.
Czy bycie z Białegostoku pomaga, kiedy pomyślisz, jak wielu ludzi stamtąd osiągnęło sukces?
Dawid Czechowicz: Nie, nigdy tak nie miałem. Wierzyłem w to, że jeżeli będę konsekwentny, to gdzieś dojdę, a gdzie dojdę, nie wiem do tej pory. Jestem nadal młody, mam marzenia, mam cele. Nigdy nie patrzyłem na to w taki sposób, jak opisałeś. Szczególnie u nas w świecie słyszałem takie historie, że ktoś ze sznurówek musiał zrobić paski do sztangi, że ta osoba mieszkała na wsi, nie miała pieniędzy. A potem się dowiaduję, że ta osoba mieszkała na wsi 200 metrów od wielkiej miejscowości w domku jednorodzinnym. Taka wieś, gdzie mieli masę pieniędzy.
Także nie, ja tak nie miałem i myślę, że to mój ojciec mnie tego nauczył, że jeżeli chcesz do czegoś dojść, to masz na to ciężko pracować dzień w dzień i nie ma tutaj zmiłuj.
Rutyna, konsekwencja, to są dwie najważniejsze rzeczy.
Jak ktoś pyta, jak rozwinąć social media, to mówię konsekwentnie, ciągle powtarzając dane czynności. Wiele osób widzi efekt, że on jest sławny, ma pieniądze, a nie widzi tego, przez co musiał przejść. Że gdy on zaczynał, dwie osoby go obserwowały i to nie jego przyjaciele, bo często jego przyjaciele tego nie robią. Musiał się pokazać, znaleźć sposób na siebie. Widzimy tylko ten efekt, który jest piękny, ten ładny dom. Nie widzimy fundamentu, tylko całą konstrukcję.
Każdy kiedyś miał zero obserwujących, każdy miał pierwszego klienta, robił coś po raz pierwszy. Często te historie, success stories, są na tyle nośne, że dopiero wtedy się osiąga te zasięgi.
Mówiłeś o takiej ważnej rzeczy, którą chcę podkreślić: o dzieleniu się darmową wiedzą, darmowym contentem. To nie zawsze jest takie oczywiste, chociaż zajmując się budowaniem marek osobistych, uważam, że dzielenie się darmowym contentem bardzo pomaga zbudować zaufanie. To jest megadobra strategia i myślę, że bardzo fair, bo można Cię „spróbować”.
Jak to dzisiaj wygląda? Czy to jest tak, że oprócz pracy z klientem dzisiaj już masz ten poziom, że możesz wszystko inne monetyzować, czy to jest dalej Twój tak zwany core, czyli podstawowy fundament działalności w pracy z klientami?
Dawid Czechowicz: Moim corem zawsze będzie współpraca z klientami, za każdym razem. Jednakże nie będę ukrywał, że social media dają mi jakiś zarobek, bo chociażby to, że jestem w stanie, dotrzeć do większej ilości osób. To już się przekłada na to, że ktoś ode mnie weźmie plan treningowy, zgłosi się na prowadzenie.
Ja jeszcze wrócę, do tego, co mówiłeś. Do takich pierwszych słów dla osób początkujących: nie brać każdego i nie brać na masę. Bo znam osoby, które się zatracają i gdy wezmą za dużo osób, to ich usługi tracą na wartości, bo nie potrafią się skupić i przyłożyć do tego, ile mogą ogarnąć logicznie. W pewnym momencie budzisz się i masz 150 wiadomości. Jest 6:00, trening na 12:00 i jak tu odpowiedzieć na te wiadomości. Nie wiem, jak to robią trenerzy, którzy mają niby 200 klientów. Szczerze mówiąc, dla mnie coś tu śmierdzi.
Co do social mediów na pewno pomaga mi to też, jeżeli chodzi o kontrakty sponsorskie, które mam. Mam współpracę z firmą Muscle Power, z Biolab Shop. Na pewno pozwoliło mi się to rozwinąć i to bardzo, za co jestem wdzięczny. Ale tak jak mówisz, trzeba pokazać coś od siebie, coś dać, żeby coś wyjąć.
Za każdym razem trzeba coś od siebie włożyć, troszeczkę tego serca i tej prostej ludzkiej życzliwości.
Stopniowo to się wszystko rozwinie, tylko że ludzie myślą, że to jest takie hop-siup.
Kiedyś też tak myślałem, że jestem sportowcem, to mi się należy. To niestety nie są te czasy i widzimy to dobrze po tym, co obecnie się dzieje na rynku. Jeżeli Cię nie widać ani tego, jak genialnym sportowcem jesteś, to często możesz nie dostać walki czy kontraktu. Sponsora obchodzi to, ile możesz mu wykreować zasięgów i ludzie muszą to zrozumieć.
Musisz się pokazywać w jakimś stopniu. Nikt nie mówi, żebyś codziennie po 5 razy wrzucał content, jeżeli nie chcesz. A jeżeli chcesz – śmiało, to też się przełoży.
Ja mam wrażenie, że w Polsce pokutuje takie myślenie, że dobra osoba, ekspert, nie musi nic robić, sami go znajdą. A prawda jest taka, że nikt Cię nie szuka, nikt Cię nie znajdzie. Nawet jeżeli masz mnóstwo do zaoferowania, to jednak musisz się odezwać, na jakimś kanale dopasowanym do twojego klienta. Trzeba wyjść do ludzi, a później to już się samo kręci. Jak to ktoś kiedyś powiedział „temat rodzi temat”.
Dawid Czechowicz: U nas najlepszą formą promocji jest poczta pantoflowa, ale najpierw musisz mieć pantofel. Wprost mówiąc, musisz mieć osobę, dzięki której pokażesz jakiś efekt, jakąś przemianę.
Powiem Ci, że słyszałem najlepszy w życiu komplement. Miałem takiego podopiecznego, jak jeszcze prowadziłem treningi na żywo, że on mi powiedział szczerze, że diety nie trzyma, ale nasza współpraca przełożyła się na to, że może z synem pograć w piłkę. Czy możesz coś lepszego usłyszeć?
Usiadłem wtedy i pomyślałem, że prowadzenie zawodników to jedno, celem jest zwycięstwo, ale takie momenty to jest inny poziom satysfakcji. Jeżeli to jest coś, czego chcesz, to powinieneś w to iść.
Każdy powinien znaleźć branżę dla siebie.
W świecie fit mamy wiele opcji. Możesz być trenerem personalnym, trenerem przygotowania motorycznego, trenerem tylko od treningu, możesz rozpisywać tylko diety, zająć się social mediami, żeby mieć swój kontent. Jest tego tak wiele, tylko trzeba znaleźć swoją niszę. Co, co będziesz lubił i nie będziesz robił tego na siłę, bo się wypalisz, się wypalisz i nie będziesz chciał tego robić, kontynuować całej tej przygody.
Branża fitness wydaje się dosyć taka wysycona, a jednocześnie cały czas pojawiają się nowe marki, nowe historie. Często to są historie od jakiejś siłowni w piwnicy, które pokazują, że dalej jest przestrzeń.
Jeżeli się odważysz być sobą, pokażesz siebie, to część ludzi na pewno to kupi, zaakceptuje. Dzisiaj mam wrażenie odchodzi się od cukierkowego pokazywania marek. Przyjmuje się tylko marka z krwi i kości, z przywarami, taki ktoś z nas, to zwykle chwyta za serca.
Powiedz, jak zaistnieć w branży fitness dzisiaj, w mediach społecznościowych? Podaj trzy najważniejsze fundamenty sukcesu w branży fitness.
Dawid Czechowicz: Pierwszy punkt to konsekwencja. Ciągłe robienie tego samego contentu nie będzie działało, więc musisz szukać czegoś nowego, ale wrzucać to ciągle. Musisz ciągle coś pokazywać. Tak właśnie się tworzą zasięgi, bo teraz musisz złapać algorytm. Algorytm za każdym razem działa dla nas korzystnie, jeżeli pokazujemy się częściej. To jest bardzo proste, a ludziom się nie chce. To jest z drugiej strony też nasza praca, bo tak jak wspomniałeś, gdzieś znajdziesz dietę, gdzieś znajdziesz trening, gdzieś znajdziesz wszystkie informacje, ale brakuje jednego aspektu, doświadczenia.
I tutaj punkt drugi: jeżeli nie masz doświadczenia, nie masz na razie, czym poprzeć swojej wiedzy, to nie łap się za rzeczy, które mogą być mocno kontrowersyjne, bo Cię zjadą i zjedzą i będziesz skreślony. Branża FIT ma to do siebie, że są grupki ludzi, które jeżeli zobaczą, że ktoś naprawdę działa, a to jeszcze nie ma żadnego przełożenia, szczególnie jeżeli palniesz coś totalnie bezsensu, to cię zetną.
A trzecia, jeżeli masz kogoś znajomego, to ta osoba może Ci bardzo pomóc, jeżeli chodzi o social media. Weźmy za przykład Warszawski Koks, oni doszli gdzieś tą czwórką osób. Potem wkręcili do działania swoje dziewczyny, znowu robili content. Następnie zapraszali na wyciskanie na ławce kogoś. Oni zrozumieli, że ludzie lubią oglądać pewne konfrontacje, powiedzmy sportowiec i gwiazda YouTube. Ile gwiazda YouTube wyciśnie na klatkę. I to właśnie takie działanie wspólne może pomagać
Bardzo ci dziękuję za te wszystkie rady. Markę Warszawski Koks śledzę od początku istnienia i to jest ogromny rozwój z ich strony. Cały czas tworzą wartościowy, jakościowy content, a to się zaczęło od śmiesznych filmów, jak paczka kolegów wyciskała sobie na zbudowanej przez siebie ławce u jednego w piwnicy na dywanie, który przynieśli ze śmietnika.
To są takie właśnie success stories, które warto pokazywać. Konsekwencja i praca. Ale też jak się spojrzy wstecz, to już było kawał czasu i ziarnko do ziarnka a zbierze się miarka.
Czego można życzyć takiej marce jak Twoja?
Dawid Czechowicz: Jeszcze rzucę jedną rzecz do tego, co powiedziałeś o tym, że branża fitness jest przesycona. A jednak ciągle znajdują się nowe rzeczy. Jak chcesz coś osiągnąć to znajdź coś, czego nie było, znajdź coś pozytywnego, czego jeszcze nie było, jakąś frazę, która będzie śmieszna, łącz content, rób różne rzeczy, ludzie lubią też się pośmiać, ludzie nie lubią negatywnych rzeczy.
Większość pomysłów to był fail, fail, fail, a nagle dopiero coś zaskoczyło.
Jak masz success stories, które się pokazuje, a nie mówi się o tych właśnie porażkach, upadkach, złych dniach, smutnych dniach, to się nagle wykreśla ważną część.
A czego życzyć marce takiej jak moja? Cierpliwości i zdrowia, jak wszystko zrobię. Powiem szczerze, że ja i tak będę pracował. Wiele osób mi mówi, że nie mam tego, nie mam tamtego. Mnie nie odrzucicie od ciężkiej pracy, bo ja codziennie będę się budził, będę robił to, co robię. I tak jak kiedyś powiedział Ronnie, nawet jeżeli mnie nie lubisz, ja cię lubię, trudno. Mam nadzieję, że jakiś filmik obejrzysz, jakąś wiedzę sobie wyciągniesz, będziesz żył szczęśliwie, bo ja jestem po prostu szczęśliwym człowiekiem.
Tego zdrowia i tej cierpliwości Ci bardzo życzę. Bardzo jeszcze raz dziękuję za przyjęcie zaproszenia i za dawkę motywacji, za podzielenie się kawałkiem swojego świata. I do wszystkich tych, którzy poczuli miętę do tego, żeby zadbać o siebie, to walcie jak w dym do Dawida Czechowicza.
Dawid Czechowicz: Do zobaczenia, dzięki bardzo za zaproszenie.
Chcesz się dowiedzieć więcej? Przesłuchaj pełnego wywiadu na górze strony. Chcesz więcej? Zapraszam do przeczytania bądź przesłuchania pozostałych wywiadów z tej serii.
– Michał Bloch, Jak rzucić etat